Zaczęło się zaraz po 10 kwietnia minionego roku, kiedy to telewizja i inne media przeżywały żałobę do granic niemożliwości, a teraz znowu zaczyna się to wspominanie, jakbyśmy nie pamiętali. Rozumiem szacunek dla bólu rodzin i bliskich, ale nie należy lekceważyć szacunku, jaki bez zanudzającej pomocy mediów sami potrafimy odczuwać.
Bardziej irytujący jest szum informacyjny na temat wypadku. Rozsądne były zaraz po zdarzeniu dwa wyjścia: albo informować oficjalnie, stale i regularnie, co tydzień czy dwa (nawet gdyby nie było nic nowego do powiedzenia), albo nic nie mówić, dopóki się nie wyjaśni przyczyn. Nie udało się konsekwentnie postępować w pierwszy ani w drugi sposób. Ostatni przykład to skandaliczne wypowiedzi pułkownika Klicha, który nagle po roku przypomina sobie o jakichś naciskach i jeszcze mówi, że nie chciał psuć atmosfery wokół rocznicy.
Znamy setki szczegółów, ale nie mamy jasnego obrazu. Po części jest to wina braku rozsądku komentatorów. Kto oczekuje, że jeżeli obsługa wieży kontrolnej popełniła poważne błędy, to się do tego przyzna, ten jest dziecinny. Kto oczekuje, że Rosjanie powiedzą, że to była także ich wina, ten nic nie rozumie. Ale kto oczekuje, że polskie władze powiedzą, że to była wina wyłącznie pilotów, ten również nie wykazuje się roztropnością. Dowiadujemy się a to o rozmowie gen. Błasika tuż przed odlotem, a to o wiedzy lub niewiedzy pilotów na temat pogody w Smoleńsku, a to o wadach samolotu. Jaki mamy z tych setek informacji złożyć obraz? Nie jesteśmy w stanie. Mamy w głowie sieczkę, a to naprawdę nieprzyjemne.
Poza godnym podziwu ministrem Jerzym Millerem nikt nie mówi jasno, że nic na świecie nie ma jednej przyczyny, a rozkład znaczenia poszczególnych przyczyn wypadku zapewne będzie nie do przeprowadzenia. Nikt nam nie mówi, że wiele aspektów tragedii nigdy nie da się wyjaśnić. I wreszcie, czy rzeczywiście przyczyny są tu najważniejsze, a nie wyciągnięcie wniosków na przyszłość?
Maniakalne niemal dociekanie, jak kto się zachował w każdej sekundzie, prowadzi nie tylko do tego, że obywatele tracą jakąkolwiek jasność w tej sprawie, ale także do tego, że powstaje domniemanie, iż dzięki takim usiłowaniom cokolwiek się wyjaśni ostatecznie. Nie wierzę w to i mam pretensję, że nikt nie odważa się powiedzieć, że był to splot nieszczęśliwych okoliczności, a ich odtworzenie zapewne będzie niemożliwe. Mam poczucie, że jesteśmy nieustannie wodzeni od zdarzenia do zdarzenia, od jednej wypowiedzi do drugiej, od jednej krzywej lotu do drugiej, jakbyśmy mieli cokolwiek się z tego dowiedzieć, a z kolei półinformacje sprawiają, że odczuwamy jeszcze większy mętlik.
Żeby powiedzieć i powtórzyć jasno: nie wierzę, że kiedykolwiek dowiemy się w pełni, dlaczego tak się zdarzyło. Czemu zatem nikt rozumny nam tego nie powie? Dlatego że zapanował stan szantażu, nie politycznego, bo tu o tym nie piszę, lecz informacyjnego. I ogromny udział w tym mają media (zwłaszcza telewizje informacyjne), które co chwila atakują nas nowymi wiadomościami, jakby te sensacje miały doprowadzić do rozwiązania problemu. Kiedy tylko wydaje się, że już coś ustalono, pojawia się nowa wiadomość, która stawia tragedię w innym świetle.
Otóż o ile przy wspominaniu ofiar jest dość powagi, a nawet za wiele solenności, o tyle przy informowaniu przez cały rok powagi było zdecydowanie za mało. Za mało ważono słowa, za często uznawano za sensację kolejną niepewną wiadomość. Media żerowały na Smoleńsku. Stan umysłowego chaosu, jaki na skutek tego powstał w ludzkich głowach, ma także taki skutek, że wielu z nas ma już dość tych nowych niby-sensacyjnych informacji i że coraz bardziej niechętnie słyszymy o samolotach, pilotach, generałach, wieży kontrolnej, mgle i wszystkim innym. Szacunek dla ofiar polega raczej na ciszy lub na rzetelnej informacji, a nie na jazgocie. Może teraz wreszcie znajdą się odważni, którzy publicznie to powiedzą i przerwą tę kakofonię informacyjną. Chociaż bardzo wątpię, media się wzajemnie szantażują i rzekomo w naszym interesie robią nam w głowie sieczkę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.