Uzbrojeni w grabki i konewki obsadzają zapuszczone skrawki ziemi w miastach. Pielęgnują kwietniki, które do nich nie należą. Działają pod osłoną nocy, bo są ogrodową partyzantką.
Przez ten niespodziewany śnieg w czasie majówki nie zdążyłem przykryć roślin. Boję się, że zmarzły i nic z nich nie będzie – mówi Kwiatek, grafik, streetartowiec, współtwórca fundacji Vlep[v]net, której siedziba mieści się na warszawskiej Pradze. Kwiatek (imienia podać nie chce, prosi, by używać tylko pseudonimu) sieje, sadzi, a potem pieli rośliny. Nie w swoim ogrodzie, ale na zapomnianych przez służby miejskie skrawkach ziemi i w betonowych donicach. – Mówię o nich „popielniki", bo zazwyczaj są to olbrzymie popielniczki, a nie donice – narzeka. Wspólnie z żoną Martą, graficzką i autorką bajek dla dzieci, tworzą kolektyw Kwiatuchi zajmujący się ogrodową partyzantką.
Więcej możesz przeczytać w 19/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.