Sprowadził jazz pod strzechy i stał się gwiazdą. Sprzedaje więcej płyt niż Doda. Leszek Możdżer właśnie skończył czterdzieści lat, wydaje album poświęcony Krzysztofowi Komedzie i prowadzi legendarny sopocki klub Sfinks.
Ekscentryczne kolorowe garnitury, fikuśne oprawki okularów, włos rozwiany niczym u Chopina – choć nie jest gwiazdą popu, twarz Leszka Możdżera znają wszyscy. Jest genialnym pianistą i jazzowym wirtuozem, ale muzyczni ortodoksi nie przepadają za nim. Uważają, że się sprzedał. Pojawia się na okładkach kolorowych magazynów, dostaje Fryderyki i świetnie funkcjonuje w rodzimym show-biznesie. Na dodatek współpracuje z takimi twórcami jak rockowi Kazik i Myslovitz, hiphopowy Grammatik, a nawet blackmetalowy Behemoth. Raz gra Chopina, innym razem Nirvanę. Leszek Możdżer ma dwie twarze – flirtuje z niszową widownią o wyrafinowanym guście, aby za chwilę stać się artystą dla mas i klasy średniej. Sam co prawda nie zgadza się z takim podziałem, ale przyznaje: – Bardziej interesuje mnie awangarda, ale ona niestety jest łatwiejsza niż mainstream. Dlatego zająłem się mainstreamem – mówi.
Więcej możesz przeczytać w 19/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.