Hitem tygodnia okazał się filmik promujący Warszawę jako miasto Euro 2012. W zrealizowanym przez Telewizyjne Studio Profesjonalne (sic!) spocie jogger goni blondynkę w celu niewiadomym, acz podejrzanym. Logika fabuły i poziom realizacji sprawiły, że wydźwięk opinii internautów oscyluje między dialogami z „Psów" a ulicznym hip-hopem. Nieśmiało dodam, że wydanie na ten koszmar pół miliona złotych to sprawa dla CBA.
To nie koniec wieści o filmach o Warszawie. Studio Newborn zaprezentowało trailer filmu „Warszawa 1935", trójwymiarowej rekonstrukcji przedwojennej Warszawy. Trailer robi wrażenie, film w kinach w przyszłym roku, a ja mam nadzieję, że po Starówce nie będzie biegał trójwymiarowy kretyn w przedwojennych getrach.
Roman Gutek dostał wyróżnienie dla Przedsiębiorcy Roku od Europa Cinemas i jest to wyróżnienie doskonale do niego pasujące. Facet od lat rozkochuje ludzi w światowej awangardzie kina, tłucze po łbach retrospektywami Hasa i Jodorovsky’ego i prowadzi przy tym kino, firmę dystrybucyjną i wielki festiwal. Brawo, panie Romanie!
Do Polski przyjechał Martin Scorsese, reżyser wielkich filmów i facet, który odrestaurował „Rękopis znaleziony w Saragossie", bo w Polsce nikt się sprawą nie interesował. Mam nadzieję, że między odbieraniem tytułu honoris causa w Łodzi a kawką z Andrzejem Wajdą pan Martin zawinie do USA parę negatywów, zanim nie będzie czego odnawiać.
Moi ulubieńcy z Afromental, jeśli nie zaśpiewają, to przynajmniej coś powiedzą. „Jesteśmy w tyle z tą ?Bogurodzicą? i hymnem, którego nie da się słuchać" – stwierdził jeden z muzyków zespołu w wywiadzie dla portalu Plejada. Starając się zrozumieć wypowiedź, włączyłem płytę zespołu i powiem, że ta „Bogurodzica” to nie taki zły numer.
Michał Szpak wydał płytę z pięcioma piosenkami i jest to moment, w którym trzeba przestać się z niego śmiać, a zamiast tego użyć przemocy w celach otrzeźwiających. Chłopak ma wyjątkowo ciekawą barwę głosu (większość polskich wokalistów pop brzmi jak ten sam facet), ma jakiś wątpliwy i nieświeży, ale jednak pomysł na siebie, jego piosenki zaś brzmią jak odrzuty z najsłabszej płyty Andrzeja Piasecznego. Obudź się chłopie, oj, obudź.
Magda Mielcarz to kobieta wstrząsająco piękna. Co smutne, wstrząsająco piękne kobiety też popełniają wstrząsające błędy. W teledysku „Drown in Me" Magda Mielcarz owiewa się chustą na pustyni, przebiega koń, patrzy samuraj. I byłoby OK, gdyby Mielcarz nie komentowała tej sytuacji swoją wokalizą. Cóż, pięknej kobiecie najtrudniej wyperswadować złe pomysły.
Tomasz Budzyński, poeta, malarz, mistyk, katolik, lider zespołu Armia, chłop wielki duchem i ciałem, napisał książkę „Soul Side Story". Polecam zakup tym, dla których polski katolik ma twarz Tekielego albo Hołowni, bo „Soul Side Story” to bezkompromisowa podróż faceta, dla którego wiara i życie były przede wszystkim punk rockiem. Mieliśmy w Polsce jeden prawdziwy zespół spod znaku Yes czy jazz-rocka ala Weather Report. Nazywał się SBB. Dowodzony przez Józefa Skrzeka mimo emerytalnej średniej wieku nagrywa album. Polecam odświeżenie katalogu SBB i Skrzeka z lat 70. i 80. Do fanów Comy – był to rock RZECZYWIŚCIE progresywny.
Płytę „Zaklinacz deszczu" wydał polski raper Donguralesko. Polecam ją szczerze. Chociażby tym, którzy uznają rap za muzykę dla inteligentnych inaczej – przedzieranie się przez wielopiętrowe rymy Donguraleska to jak deszyfrowanie kalamburów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.