A czy sam Gawriło Princip spodziewał się 28 czerwca 1914 r., że jego śmiertelne strzały do cesarskiej pary odwiedzającej Sarajewo rozpętają największą wojnę w dotychczasowej historii?
Nawet i sto lat później pewnie mało kto w tunezyjskim miasteczku Sidi Bu Zajd spodziewał się, do czego doprowadzi samospalenie sprzedawcy warzyw Mohammeda Bouaziziego. Kiedy jednak fala arabskich rewolucji rozlała się na dobre, mogliśmy na żywo śledzić wydarzenia na kairskim placu Tahrir.
Więc gdy i u nas nad Wisłą błysnęła iskra rewolty, wiedzieliśmy, że nie możemy powtórzyć błędu papieża Leona X, który zlekceważył wystąpienie Lutra. Gdy powiał wiatr historii, my dmuchnęliśmy mu naprzeciw. Gdy nadszedł dzień, który miał wstrząsnąć Polską, byliśmy gotowi.
Media od rana stanęły na wysokości zadania. Głupawe doniesienia z najnowszymi ploteczkami o akcji ratowniczej na „Concordii", protest aptekarzy, prawybory w USA, zamach w Afganistanie, wszystkie te, umówmy się, nudne i nieistotne pierdoły musiały ustąpić zapowiedzi, że Janusz Palikot zapali w Sejmie jointa.
Stacje radiowe przerywały programy, a telewizjom zabrakło kolorów na kolejne paski, które miały unaocznić widzom wagę obserwowanych wydarzeń. Straż marszałkowska szacowała, że wokół Sejmu zebrało się więcej reporterów, niż George W. Bush miał ochroniarzy w czasie wizyty w Iraku.
Po zawiadomieniu prokuratury przez marszałek Kopacz o planowanej akcji Palikota prokuratorzy Seremet i Parulski na zwołanej błyskawicznie konferencji prasowej zapewnili, że puszczają w niepamięć wszelkie wzajemne urazy, by zająć się sprawą, która jest największym wyzwaniem dla Polski w XXI wieku.
Polscy reporterzy donosili z Afganistanu o stanie podwyższonej gotowości w polskich jednostkach, które miały być w razie potrzeby przerzucone do Warszawy w celu opanowania sytuacji w Sejmie. Rzecznik MON uznał za niesmaczne spekulacje, że żołnierze z polskiej misji dowiozą wysokogatunkowy afgański haszysz. Rzecznik klubu PO dementował również pogłoskę o liczeniu się tzw. blanciaków, nowej frakcji w ramach partii rządzącej. Przedstawiciele PSL zapewniał, że kolor ugrupowania nie ma nic wspólnego z marihuaną.
Jak donosiły dobrze poinformowane źródła, za samą możliwość podetknięcia mikrofonu pod usta Roberta Biedronia redakcje oferowały małe fortuny. W nagrodę mogły cytować minuta po minucie. Oto słowa, przy których blednie „Houston, mamy problem".
„Nasi ludzie skręcają jointa w konspiracyjnym lokalu na południu Warszawy".
„Zarząd partii podjął decyzję o użyciu maszynki do robienia skrętów, by blant, który zmieni historię polskiego zaścianka, miał idealne proporcje".
„Joint jest prawie gotowy, ale naszym działaczom pod wpływem skrajnych emocji zabrakło śliny w gardłach. Apelujemy do wszystkich Polaków o otwartych umysłach o dostarczenie jakże potrzebnej śliny". Tu w niektórych relacjach dało się słyszeć charczenie niezidentyfikowanych gardeł. Solidarna Polska na zwołanej konferencji zażądała zidentyfikowania charczenia przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Rzecznik rządu nie negował potrzeby samej identyfikacji, ale zasugerował, że premier skłaniałby się raczej ku ekspertom z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego.
„Joint jedzie do Sejmu" – kontynuował Biedroń, a akcje na warszawskiej giełdzie leciały na pysk. „Mogę też już ujawnić, że skręcany był na Ursynowie”.
Chwilę później na nadzwyczajnym posiedzeniu zbierały się samorządowe władze Ursynowa, a w radiu mogliśmy wysłuchać dyskusji socjologów i politologów, którzy rozważali istnienie związku między sympatiami wyborczymi mieszkańców dzielnicy, tradycyjnie głosujących na PO, a tym, że to wśród nich skręcano najsłynniejszego blanta nowoczesnej Europy. Gdy w trakcie audycji napłynęły wieści, że Palikot zapalił kadzidełko zamiast trawy, jeden z komentatorów zauważył: „To wydarzenie wyjątkowe. 20 stycznia 2012 przechodzi właśnie do historii jako Dzień W Którym Janusz Palikot Nie Zapalił Jointa". Tuż po audycji Robert Biedroń zgłosił wniosek, by 20 stycznia stał się dniem wolnym od pracy, kiedy Polacy mogliby wreszcie nie palić trawy.
Wiadomość z ostatniej chwili: Janusz Palikot zaprasza na mord sądowy w Sejmie. Trwają spekulacje, czy rozdepcze mrówkę, czy packą rozpłaszczy śniętą muchę. MARCIN MELLER Dziennikarz, redaktor naczelny „Playboya", prowadzi „Drugie śniadanie mistrzów” w TVN 24
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.