Drugi. Pamiętacie Emila Wąsacza, ministra skarbu w rządzie AWS? Otóż jego sprawa trwa, a nawet przed kilkunastoma dniami Sąd Apelacyjny odrzucił wnioski prokuratorskie. Prokuratura przedstawiła 700 tomów akt (sąd uznał, że jest to nie do przeczytania), w tym wiele obcojęzycznych stron nieprzetłumaczonych na nasze. 1,8 tys. stron billingów, ale nie wiadomo czyich. Sąd zwrócił sprawę do prokuratury. Kto zapomniał – Wąsacza oskarżono w 1999 r. i od tej pory nic się prokuraturze już nie udało. Kto został ukarany?
Dwa prokuratorskie, a teraz dwa sądowe. Pierwszy to znana sprawa decyzji sądu pierwszej instancji w sprawie swastyki i zakazu pedałowania. Teraz Sąd Apelacyjny nakazał rozpatrzyć ponownie i dał szczegółowe instrukcje, kto mniej więcej powinien być biegłym oraz o co chodzi. Pewnie bał się, że znowu jakiś sędzia nie dopatrzy się przestępstwa, a biegłymi będą znowu nauczyciele licealni. Wyrok więc będzie zapewne po myśli ludzi roztropnych, ale tyle korowodów i takie głupoty! Czy sędzina pierwszej instancji jakoś została ukarana?
W jednej z pobliskich gmin radny znany z prawości, ale i temperamentu wyraził się w trakcie obrad do polemizującego z nim innego radnego (szwagra zresztą): „Zarżnę cię jak świnię". Ponieważ radny był niewygodny, po dwóch tygodniach miał proces. Zarzut – groźba karalna. Trzy miesiące w zawieszeniu i w konsekwencji utrata mandatu. Sąd ma się doskonale, a – co mnie zaskoczyło – radnemu nie przysługuje żadna ochrona prawna.
Myślę, że prokurator generalny zamiast toczyć boje, powinien zająć się swoimi podwładnymi. W prokuraturze – jak widać – panuje poczucie kompletnej bezkarności. Jak to jest możliwe, dlaczego Polska po tylu latach od 1989 r. wciąż nierządem prawnym stoi?
Wiem, że nie mamy odpowiednich tradycji, żeby wprowadzić system anglosaski, kiedy to i prokurator, i sędzia muszą być niepokalani, a za porażki prokurator ponosi konsekwencje, sędzia zaś kandydujący do wyższych posad jest prześwietlany od dzieciństwa. To nie oznacza jednak, by kompletnie zrezygnować z zainteresowania osiągnięciami (lub odwrotnie) prokuratora i by trwał on na stanowisku, mimo że jego podwładni robią rażące błędy czy wprost głupoty. Powyżej wspomniane działania pokazują, że oskarża się (przedtem podsłuchuje, ma się rozumieć) na zasadzie, a nuż. Może sąd wyda wyrok, może przejdzie sprawa nieudowodniona, a – domniemywam – czasem oskarża się tylko po to, żeby kogoś wykończyć. On już się nie podniesie, a prokurator zajmie się innymi sprawami.
Niech mi nikt nie mówi, że brak pieniędzy, skoro sędziowie wyższych instancji i prokuratorzy zarabiają nawet trzykrotnie więcej od profesora tytularnego. Wszystko polega na tym, że takimi jak wspomniane postępowaniami doprowadzono prokuraturę i po części sądownictwo do kompletnej anonimowości oraz bezkarności. Wśród spraw tajnych prowadzonych przez prokuratury najtajniejsza jest informacja, czy kiedykolwiek prokurator został za błędy ukarany. Nie słyszałem.
Rozbestwienie władzy sądowniczej stanowi poważne zagrożenie dla państwa. Przykład wiceprezesa Orlenu pokazuje, że w każdej chwili każdemu z nas mogą założyć podsłuch i o coś oskarżyć, a potem – jak się nie uda – wycofać się i umyć ręce. I nie winię za to rządu. On tu nic nie ma do zdziałania. Winię jednak już pierwszego niezależnego prokuratora generalnego, który jest gładkosłowy i tajemniczy, ale nie słychać, żeby twardo rządził podwładnymi.
Polacy we wszystkich badaniach pokazują brak zaufania do prokuratury i do sądów. Ale cały wymiar sprawiedliwości w ogóle się tym nie przejmuje. Wreszcie – wbrew pozorom – nie jest tak, że władza sądownicza powinna być całkowicie niezależna. Owszem, od władzy wykonawczej i ustawodawczej, ale nie od opinii publicznej. Najgorzej zaczyna się dziać wtedy, kiedy nasze poczucie sprawiedliwości kompletnie rozmija się z prokuratorskim i sądowym. A do tego już w Polsce doszło.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.