Polacy nigdy nie mieli swojego komiksowego superbohatera z prawdziwego zdarzenia. Ale w końcu jest – dzielny, rozważny, napakowany, narysowany po amerykańsku, z kwadratową szczeną i odziany w rajstopy z lycry. Nazywa się Biały Orzeł, a komiks o nim, tworzony przez duet braci Kmiołków, ma wydawać wydawnictwo Wizuale. Oj, Biały Orle, przed tobą kupa roboty. Przygotowania do niej proponuję zacząć od lektury Pudelka.
A propos superbohaterów. Andrzej Sapkowski, najpopularniejszy polski żyjący fantasta, stwierdził znienacka na antenie Radia Gdańsk, iż jego najbardziej znany bohater, Wiedźmin, powróci. Dodał, że jest to kwestia „roku, najwyżej dwóch", chociaż przedtem ów powrót absolutnie wykluczał Ludzi może zastanawiać ta nagła zmiana frontu u Sapkowskiego, ale dla mnie jest ona oczywista. Wystarczy spędzić popołudnie z TVN 24 albo obejrzeć na przykład fragment „Sylwestra z Polsatem”. Nie trzeba imaginacji Sapkowskiego, aby z rozkoszą pofantazjować, jak Wiedźmin robi z tym wszystkim porządek.
Nie bez powodu podpisy pod pracami w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie maj już swój fan page na Facebooku. Te lapidarne, kilkuzdaniowe kawałki to dzieła sztuki i polszczyzny same w sobie. Wśród internautów największą furorę zrobił opis obrazu Sasnala ze słynnym zdaniem o kompozycji zgwałconej przez samochód. Ja bardziej lubię opis pracy Bałki i fragment o „proporcjach ludzkiej egzystencjalnej przytomności". Śmiem twierdzić, że zarówno u twórców opisów, jak i u wielu innych bohaterów tej rubryki rzeczone proporcje są kompletnie zaburzone.
Twórcy serialu „Plebania", który po prawie 12 latach zszedł z anteny TVP, pożegnali się z widzami na swojej oficjalnej stronie internetowej. W pożegnaniu można przeczytać m.in. „(...) staraliśmy się pokazać Polskę prawdziwą, nieupudrowaną na użytek kolorowych pism. (...) nie ma przedsięwzięcia telewizyjnego, które tak jak ?Plebania? pokazało Polskę przełomu XX i XXI w.". No jak nie, jak tak. Zawsze twierdziłem, że przy pełnokrwistym reportażu, jakim była „Plebania”, Smarzowski to jakaś lukrowana kpina.
W mijającym tygodniu Dorota Rabczewska wdała się z pyskówkę ze swoim byłym już menedżerem. Są dwa ciekawe aspekty tej nudnej z pozoru informacji. Pierwszy jest taki, że według byłego menedżera artystka Rabczewska wciąż trajkotała o karierze w USA, w rzeczywistości znając angielski jeszcze gorzej niż polski. Drugi jest taki, że podobno ktoś według Rabczewskiej dał 160 tys. zł zaliczki na wydanie jej autobiografii. Jest w Polsce parę wydawnictw specjalizujących się w złym science fiction. Nie wiedziałem jednak, że aż tak dobrze przędą.
Po obejrzeniu trailera do polskiego thrillera pod tytułem „Sęp" spociłem się tak, że musiałem iść pod prysznic. Czego tam nie ma! Fronczewski klnie jak szewc, Olbrychski siedzi z opatrunkiem, Żebrowski biegnie, jakby gonił go Wiedźmin, a niezidentyfikowany psychopata psychopatycznie liże szybę. Do tego w filmie Żebrowski ma mieć z Przybylską, wiecie Państwo, momenty. Czuję, że w kinie trzeba będzie przegryzać relanium zamiast popcornu.
Okazuje się, że najlepiej sprzedającą się artystką nad Wisłą A.D. 2011 była brytyjska wokalistka Adele. Samego jej albumu „21" sprzedały się u nas 144 tys. egzemplarzy, chociaż u nas nad Wisłą przecież tylko piraci, złodzieje i dżungla internetu. Dziennikarze próbują rozgryźć fenomen tego sukcesu, który zdyskontował wszystkich rodzimych artystów. Nieśmiało podpowiadam – Adele wykonuje bardzo dobrą muzykę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.