Jeszcze o filmie „Kac Wawa", największym kuriozum polskiego kina ostatnich lat. Film okazuje się tak haniebnie zły, że storpedowała go nawet Doda, która nagrała do filmu piosenkę. Prawdopodobnie zrugana przez producenta Rabczewska sprostowała jednak, że to nie tak, że nawet jej się podobało, tylko że film zniesmaczył jej mamę. Moim skromnym zdaniem to wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o „Kac Wawę”. Pani Rabczewska jest rodzoną matką Dody, widziała córkę z Majdanem w wannie i z Nergalem w „Vivie!”, i trzeba było dopiero tego filmu, aby poczuła się zniesmaczona.
Czasami trafiam na informacje, bez których naprawdę żyłoby mi się lepiej. W tym tygodniu jest to news o cudem odnalezionym smartfonie Czesława Mozila. A konkretniej, o „sześciominutowym pornolu" w reżyserii i z rolą główną artysty w pamięci rzeczonego urządzenia. A jeszcze konkretniej, o dumie Mozila z nakręconego filmu i stwierdzenia, „że Polska potrzebuje dobrej sekstaśmy”. Sorry, Czesław, ale i ja, i Polska potrzebujemy twojej sekstaśmy tak samo jak podwyższenia wieku emerytalnego do 90 lat i Ryszarda Kalisza na rozkładówce w „Playboyu”.
Jest prawdopodobne, że Edyta Górniak coś zjadła. Nie wiadomo, czy to kaktus, czy to grzyb, czy korzeń, w każdym razie roślina ma mocne właściwości psychodeliczne. Na Facebooku artystka dziękuje fanom za pozytywne reakcje na jej płytę, pisząc m.in. o symbolizujących początek życia dotykach zboża, wypalonym piachu, złowieszczym lesie i Sercu Ludzkości. Co dalej zrobi Edyta – czy założy swój kościół Świętego Zboża, czy wyjedzie na stałe do dżungli amazońskiej, napisze powieść fantasy – nie wiadomo. W każdym razie, jak to mawia młodzież – gruba faza.
Jak wiadomo od tygodnia, nie dostaliśmy Oscara. Jak twierdzi Agnieszka Holland, reżyserka nominowanego „W ciemności", po prostu mieliśmy pecha. Zgadzam się w zupełności – zawsze mamy pecha. To pech, że „Rozstanie”, irański zwycięzca, w ogóle powstał, a tak poza tym, to przecież nagrodzono go tylko z powodów politycznych. To pech, że najbardziej wpływowy amerykański krytyk filmowy Roger Ebert nie zostawił na „W ciemności” suchej nitki. I w ogóle to nie jest tak, że nie mamy co pokazać światu. Po prostu mamy pecha, że wszędzie poza Polską powstają filmy lepsze.
Jak podaje Interia, nasze kino odniosło kolejny wielki zagraniczny sukces. W mieście Norylsk na Syberii, (to już za kręgiem polarnym) odbędzie się Festiwal Filmów Polskich „Wisła". Łowcy reniferów i traperzy z Norylska zrelaksują się m.in. przy „Lejdis” i „Testosteronie”. Matko Boska, dajcie tym ludziom święty spokój. Samo mieszkanie w Norylsku to już chyba wystarczająca gehenna.
Żaden rynek muzyczny na świecie nie ma tylu Syzyfów, co polski. Jednym z najbardziej wytrwałych jest Justyna Steczkowska, która wydaje nową płytę pod tytułem „XV". Ponieważ artystka od kilkunastu lat nie jest w stanie wyprodukować żadnych nowych hitów, zdecydowała się przerobić stare. Efekt można podziwiać w teledysku „Proszę cię, skłam”, w którym Steczkowska pląsa niczym derwisz z bardzo frapującym metalowym urządzeniem na twarzy, wydając przy tym w refrenie wokalizy przywodzące na myśl tortury w Guantanamo. Masochistom i koneserom polecam.
19 marca tego roku ukaże się płyta projektu „The Saint Box", czyli tria składającego się z Ola Walickiego, Maćka Szupicy i niezmordowanej wokalistki Gaby Kulki. Po brzmiącym jak upiorna kołysanka singlu „Eulalia” wnoszę, że będzie onirycznie, gęsto, na granicy jazzu, elektroniki i udziwnionego popu, ale bardzo ciekawie. Wszystkim chcącym wierzyć w polską muzykę, ku pokrzepieniu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.