W Europie, w centrum Europy, które kiedyś wyznaczały Londyn, Paryż, Mediolan i Amsterdam, a potem także zachodnia część Niemiec, zawsze stosunek do Rosji był oparty na jednej fascynacji i jednej obawie. Fascynacji ogromem terytorium Rosji, jej majestatyczną kulturą oraz nieprzeniknioną duszą. Obawie przed tymże ogromem, przed Rosją niestabilną, przed Rosją, która może wejść do Europy i nic jej nie powstrzyma. I fascynacja pozostała, i obawa pozostała.
Naturalnie, w czasopismach europejskich czytamy pełne podziwu wypowiedzi na temat demokratycznych dążeń w Rosji, wyrazy potępienia dla niedemokratycznych wewnętrznych działań rosyjskich, ale przecież to wszystko jest wyraz poczciwej liberalnej sympatii, ale nie stanowczej politycznej opinii. W gruncie rzeczy Europa, jej marni obecnie polityczni przywódcy, ale też przywódcy niegdysiejsi, którzy wydawali się politycznymi kolosami, wszyscy zawsze byli za tym, żeby w Rosji panował spokój. Dlatego Putin stanowi dla Europy doskonałe rozwiązanie, z czego zdaje on sobie doskonale sprawę i nie obawia się specjalnie wewnętrznej opozycji. Owszem, Europa ucieszyłaby się z demokratyzacji Rosji, ale pod warunkiem że odbyłaby się ona pokojowo, bez rozlewu krwi i zakłóceń w stosunkach międzynarodowych. Innymi słowy: Europa ucieszyłaby się, gdyby władza w Rosji przeszła w ręce całkowicie demokratycznych sił, ale nie kiwnie w tym celu palcem. Wszystkie, przecież liczne opinie znakomitych europejskich myślicieli, którzy dostrzegali w Rosji zło, demoniczną siłę czy też zagrożenie dla cywilizacji europejskiej, były czytane, czasem podziwiane – jak Astolphe’a de Custine’a czy niedawno Alaina Besanćona – i odkładane do lamusa.
Powiedzmy więc jasno: Europa rosyjskiej polityki nie miała, nie ma i nie będzie miała. Co więcej, nie ma żadnych poważnych prób sformułowania takiej polityki, a im słabsza jest Europa w koncercie światowym, tym mniejsze szanse na zmianę tej sytuacji. Gdzie znajduje się w takiej sytuacji Polska?
Od trzech stuleci Polska chciała być pośrednikiem czy też tłumaczem między Rosją a Europą, zawsze bez powodzenia. Czasem polska polityka była antyrosyjska, czasem, rzadziej, prorosyjska, ale większych zmian z tego tytułu nie było ani nie będzie. Dla polskich interesów stosunki względnie znośne, jak teraz, są w sumie najkorzystniejsze.
Zwolennicy obrażania się na Rosję – jak bracia Kaczyńscy – nie zwojowali nigdy nic, szkodzili polskim interesom handlowym, a przez sąsiada byli lekceważeni. Zwolennicy radykalnie ugodowej polityki wobec Rosji także nic nie zwojowali, tylko kompromitowali się w oczach polskiego społeczeństwa, bywali potępieni przez historię, ale ich petycji, apeli ani „adresów" kierowanych do carów czy potem do przywódców Związku Radzieckiego, a potem znowu Rosji, nikt w tym kraju nie czytał.
Polska nie jest dla Rosji całkowicie obojętna. Rosja, jak każdy, woli względny spokój, więc poprawne stosunki z Polską sobie ceni, ale nieprzesadnie. Nie chce ani Polski połknąć, ani się z nią zaprzyjaźnić na śmierć i życie. A ponadto lekceważy, kiedy chodzi jej o własny interes, jak to wiemy na podstawie budowy Nord Streamu. W tym przypadku możemy mieć słuszne pretensje do Niemiec, ale oskarżenia wobec Rosji przypominają głos wołającego na puszczy.
Czyżby z tego wynikało, że mamy się przestać ciekawić tym, co się dzieje w Rosji? Naturalnie, że nie, ale warto zdawać sobie sprawę z tego, że można nieco niektóre wątki w polsko-rosyjskich stosunkach poprawiać, ale zasadniczej zmiany, bez zmiany postawy Europy, nie ma się co spodziewać. Kiedyś spotykałem w Stanach Zjednoczonych dziesiątki uczonych, którzy zajmowali się tak zwaną sowietologią, i było mi ich serdecznie żal, gdyż cała ich umysłowa produkcja (najczęściej zresztą mizerna) szła na marne. Potem ich z uniwersytetów przegoniono lub wymarli. Teraz od dwu dekad powstają znakomite prace naukowe na temat Rosji, ale na temat fragmentów historii rdzennej Rosji i terenów w różnych okresach przez nią okupowanych. Nikt poważny kremlinologią już się nie zajmuje. I tylko trzeba postawić jasno pytanie: czy jest to wyrazem siły, czy słabości Zachodu? Sądzę, że słabości, na którą na razie nie ma rady.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.