– Czy pan jest przystojny?
– Ależ skąd! W życiu taki nie byłem, nie jestem ani nie chcę być – i chodu.
– Czy pan jest młody?
– Nigdy nie byłem młody – odpowiedział następny ze strachem w oczach i zaczął udawać śpieszącego się.
– Czy czuje się pan supermenem?
– Od dziecka jestem chorowity – i kolejny natychmiast trzasnął drzwiami tak, że wyrwał je z zawiasami.
„Co jest?" – zapytałem siebie i zadzwoniłem do syna, który monitoruje świat za pomocą internetu.
– To wszystko dzieje się po tym, jak prezes Kaczyński udzielił wywiadu w „Super Expressie". Podeślę ci go. Po chwili już czytałem z wypiekami na twarzy, jak zwykle zresztą, kiedy pan prezes coś wyjawia ludzkości: „Nie myślał pan, żeby znaleźć jakiegoś frontmana, kogoś, kto potrafi unieść Polaków. Nie mówimy, że od razu musi grać na saksofonie jak Bill Clinton, ale będzie energiczny, młody. A pan mógłby nadal kierować partią z tylnego fotela?” – zapytali dziennikarze. „Ale powiedzcie mi panowie, kto mógłby zostać takim frontmanem? Dajcie mi kogoś takiego. To musiałby być człowiek stosunkowo młody, ale niezbyt młody, bardzo przystojny. Jednocześnie musiałby realizować nasz program. To jest abstrakcja. Jednak, jeśli spadnie nam z nieba taki supermen, który w dodatku będzie nam bliski ideowo, to może skłonny byłbym oddać przywództwo w partii. Na razie nie ma żadnego powodu, bym miał się wycofywać”.
Zadzwoniłem do syna, żeby mu podziękować i z pytaniem, czy ktoś mu pasuje do tego opisu.
– Tylko Antoni Macierewicz – odpowiedział. I dodał: – A przeczytałeś o tym, że premier Tusk należy do kultury cygara i dobrego wina? – Do kultury dobrego wina to i ja należę– powiedziałem, odłożyłem słuchawkę i otworzyłem butelkę.
W nocy miałem taki sen. Jestem dziennikarzem, jadę na wywiad z Donaldem Tuskiem. Zadaję mu to samo pytanie.
– Ale niech mi pan powie – usłyszałem – kto mógłby być takim frontmanem? Dajcie mi kogoś takiego. To musiałby być człowiek młody, ale niezbyt młody, bardzo przystojny, ale nie za bardzo. A to jest abstrakcja. Ale jeżeli znajdzie się taki supermen… – tu zawiesił głos, jak na męża stanu przystało, a ja zadałem mu drugie pytanie.
– Jak pan myśli, panie premierze, do jakiej kultury należy prezes Kaczyński?
– Do kultury zwierząt futerkowych i zielarzy.
– A jakie zioła pije?
– Nerwosan, kiedy widzi Ziobrę.
Wracając, zapukałem do drzwi gabinetu Waldemara Pawlaka.
– Co pan sądzi o zmianie pokoleniowej?
– To musiałby być człowiek młody, ale niezbyt młody, przystojny – tu spojrzał w lustro, a ja w tym czasie zadałem drugie pytanie.
– A do jakiej kultury można, panie premierze, zaliczyć Janusza Palikota?
– Do kultury masowej i ma własną gorzelnię.
Podziękowałem i natychmiast, jak to we śnie, stanąłem przed obliczem przewodniczącego SLD Leszka Millera.
– Co sądzi pan o młodej krwi na pana stanowisku?
– To musiałby być człowiek stosunkowo młody, taki jak ja, więc po co szukać innego.
O to, do jakiej kultury należy pan wicepremier Pawlak, nie pytałem, bo sam wiem, że do kultury internautów i smakoszy soku z jabłek, które przynosi minister Sawicki. Budziłem się z przekonaniem, że za dużo tu przystojnych i młodych przywódców. I supermenów.
PS Dobrze, że na meczu Polska – Portugalia pojawiła się pani ministra Mucha. Zobaczyła na własne oczy, że do rozegrania meczu piłki nożnej są potrzebne dwie drużyny. Najlepiej obce.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.