Podejdźmy do sprawy pryncypialnie. W wielu krajach wiedza o religiach jest nauczana w szkole, w wielu równie demokratycznych – nie jest. A zatem nie idzie o wiedzę o religiach, lecz o religię jako wiarę i jej nauczanie przez księży w szkołach wszystkich stopni oraz wprowadzanie ocen na maturę.
Zwolennicy silnej obecności religii w życiu publicznym chętnie powołują się na przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie spory wokół interpretowanych religijnie kwestii moralnych mają co najmniej równie duże znaczenie, jak w Polsce. Powiadają przy tej okazji, że Polska podobnie jak USA jest krajem o licznej obecności ludzi religijnych. Uznajmy, że to prawda. Jednak w Stanach Zjednoczonych przeciwnie niż w Polsce przez 200 lat rozmaite siły i grupy interesów próbowały wprowadzić nauczanie religii do szkoły bez najmniejszego powodzenia. Nawet koncepcja wprowadzenia minuty ciszy przed lekcjami została przez Sąd Najwyższy (wcale nie taki liberalny) zakazana, gdyż uznano, że pod tym pozorem przemycano by treści religijne.Znakomicie to przedstawił Alexis de Tocqueville, który był wielkim zwolennikiem pomocnej funkcji religii w demokracji, lecz tylko pod warunkiem że wpływy religii byłyby ograniczone do sfery moralnej i obyczajowej, natomiast – jak pisał – gdyby kapłan próbował ingerować w życie publiczne, a zwłaszcza polityczne – przykułby go łańcuchami do ołtarza. Innymi słowy: religia może sprzyjać demokracji, ale nie może być aktywnym lobbystą w demokratycznych rozgrywkach, gdyż szkodzi to zarówno demokracji, jak i religii. Ten pogląd nie zmienił się w Stanach Zjednoczonych do dzisiaj. Niereligijny kandydat na prezydenta nie ma szans na elekcję, ale gdyby prezydent posługiwał się religią do osiągania celów politycznych lub pozwalałby na to kościołom – łamałby konstytucję.
I co w tej sytuacji zrobić z nauczaniem religii naszych dzieci? Nie wdaję się w spór o jakość tego nauczania ani o to, czy powinni to robić niedouczeni często księża, ani o to, że psychologicznie lepiej byłoby, gdyby dzieci dobrowolnie przychodziły do sali katechetycznej, których zbudowano tysiące, ani też o to, czy i w jakim stopniu nauczanie etyki skutecznie zastępuje nauczanie religii dla tych, którzy nie chcą się uczyć religii. Wszystko to omawialiśmy wielokrotnie i mamy już na ten temat na ogół wyrobione zdanie. Interesuje mnie jedynie związek między nauczaniem religii a ustrojem demokratycznym.
Czy religia (wiara) pomaga wychować dobrych obywateli? Nie mamy na to dowodów, raczej dość liczne przeciwne. Czy dzieci i młodzież, które poddano lekcjom religii, są bardziej światłymi obywatelami? Moje doświadczenie uniwersyteckie uczy, że zupełnie nie. Takich podstawowych rzeczy, jak co to było filioque lub o co walczono w trakcie wojen religijnych, muszę uczyć od początku, bo bez tego nie da się zrozumieć nowożytnej myśli politycznej. Czy dzieci poddane lekcjom religii wyrastają na obywateli bardziej moralnych i skłonnych do zachowywania obyczajów, jakie wielu z nas uważa za pożądane? Na pewno nie. Po co więc uczy się dzieci religii (wiary) w szkołach? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, a jedyna, jaka mi przychodzi do głowy, to ta, że w zręcznym momencie Kościół wywarł presję na polskie rządy i tak już zostało.
Ale zadajmy pytanie o to, po co Kościołowi nauczanie religii w szkołach, zamiast u siebie w salach katechetycznych, w majestacie kościelnego budynku i kojarzonych z nim duchowych uczuć? Też tego nie wiem, chyba tylko po to, żeby zagarnąć tę część władzy oraz uposażenia dla księży traktowanych jak nauczyciele (co w ubogich parafiach ma istotne znaczenie dla proboszcza i wikarego).
Kościół, który musi bronić się przed postępującą sekularyzacją, i to nie tylko Kościół katolicki, jedynie sobie szkodzi, kiedy czyni cokolwiek na siłę. Jestem – powtarzam – wielkim zwolennikiem mądrej obecności Kościoła w życiu moralnym i duchowym, ale przeciwnikiem jego obecności w życiu politycznym. Wydaje się, że najwyższy czas, byśmy postawili tę sprawę jasno. Kościół taki jak w Polsce, a nie taki jak w Stanach Zjednoczonych, Kościół sądzący, że ma monopol na mądrość także polityczną, szkodzi dzieciom i młodzieży, a przez to szkodzi demokracji. Bardzo tego żałuję i bardzo chciałbym usłyszeć poważną debatę na ten temat.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.