Siermiężne, głupie, tandetne? ByĆ może. Tylko dlaczego gromadzą kilkumilionową widownię? Telewizyjna kariera wyśmiewanych telenowel paradokumentalnych dopiero się rozkręca.
Ty skur... Za tłusta dla ciebie byłam, to sobie wziąłeś taką wychudzoną pindę! Wynoś się!" – wykrzykuje przez łzy pulchna brunetka. Kilka godzin wcześniej zobaczyła, jak jej mąż namiętnie całuje inną. „Cały świat mi się zawalił" – mówi z przejęciem, już prosto do kamery. Zwierza się, jakby udzielała wywiadu. Na wzorzystym pasku na dole ekranu pojawia się informacja: „Danuta Jurkiewicz (32). Mąż zdradzał ją przez kilka miesięcy”. Kolejne pół godziny kamera „towarzyszy” Dance, gdy ta odwiedza męża w willi, do której wyprowadził się z kochanką, śledzi jej kłótnie z siostrą i spotkania z adwokatem. Danuta i Jan nie są bohaterami reportażu o pladze małżeńskich zdrad. To aktorzy naturszczycy wyłonieni w castingu, a ich dramatyczna i pozornie autentyczna historia to tylko wytwór wyobraźni scenarzystów najnowszej produkcji TVN „Ukryta prawda”, łączącej elementy tandetnej opery mydlanej i paradokumentu. Ten format szturmem podbija polską telewizję. Do niedawna jedynym i niekwestionowanym królem telenoweli paradokumentalnej był Polsat. Teraz TVN pozazdrościł mu sukcesu.
Więcej możesz przeczytać w 11/2012 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.