Historycy obliczają, że co drugi meldunek o zestrzeleniu samolotu przeciwnika podczas II wojny światowej był fikcją stworzoną na potrzeby propagandy wojującego państwa lub z żądzy sławy pilotów. Najwięcej "sukcesów" odnotowywały asy przestworzy reprezentujące te siły powietrzne, które akurat ponosiły znaczne straty.
Nasi górą? Miażdżąca niemiecka przewaga we wrześniu 1939 r. od pierwszych dni wojny zepchnęła polskie siły powietrzne do głębokiej defensywy. Frustracja i bezsilność wobec znacznie potężniejszego nieprzyjaciela sprawiły, że polscy piloci wyolbrzymiali swoje triumfy, aby siebie i swoich kolegów podnieść na duchu. Informacje o fikcyjnych zwycięstwach bez żadnej weryfikacji podawano potem do publicznej wiadomości. Pierwszym podejrzanym zwycięstwem lotniczym II wojny światowej było zestrzelenie przez podporucznika Jerzego Palusińskiego bombowca Heinkel 111 w rejonie Wyszkowa. Pilot twierdził, że posłał na ziemię jeden, później że dwa, a w końcu nawet trzy samoloty. Tymczasem na lotniska Luftwaffe w Prusach Wschodnich wróciły tego dnia wszystkie bombowce. Wkrótce po "zwycięstwie" Palusińskiego jego koledzy poinformowali o zniszczeniu w pobliżu Warszawy aż dziewięciu maszyn wroga i rozproszeniu eskadry bombowców. Po wojnie na podstawie niemieckich dokumentów ustalono, że Polacy nie zestrzelili żadnego samolotu, a zgrupowanie rozdzieliło się, by zbombardować różne cele. Do końca września 1939 r. polscy piloci zameldowali o zniszczeniu w powietrzu 258 samolotów Luftwaffe. Dziś wiadomo, że Niemcy stracili nad Polską 170 maszyn, część z nich została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą.
Propagandowa bitwa o Anglię Kłamstwem w służbie wojennej propagandy chętnie posługiwali się też Niemcy. Podczas walk nad Francją i krajami dzisiejszego Beneluksu zawyżyli liczbę swych zwycięstw o 20 proc. W bitwie powietrznej nad Dunkierką 28 maja 1940 r. niemieccy piloci zgłosili strącenie 22 samolotów. W rzeczywistości alianci stracili ich 17. Kłamano również po drugiej stronie frontu. 29 maja brytyjscy lotnicy mówili o zestrzeleniu 39 maszyn wroga, tymczasem Niemcy stracili zaledwie 10 samolotów. Uchodzący do dziś za bohatera narodowego Pierre Clostermann, francuski pilot, któremu przypisuje się zniszczenie 33 samolotów przeciwnika, zestrzelił 11 maszyn. Wycofujący się alianci koloryzowali zresztą stale: zgłaszali codziennie zestrzelenie kilkunastu samolotów wroga, który w tym samym czasie spisywał na straty dwie, góra trzy maszyny. Krzepiące opinię publiczną wyniki zawyżano podczas bitwy powietrznej o Anglię. Podczas dwóch miesięcy zaciętych walk Anglicy i ich sprzymierzeńcy codziennie zgłaszali, że strącili kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt maszyn. Powojenne badania dowiodły, że straty Niemców były o połowę mniejsze. Statystyki są nieubłagane nawet dla legendarnego polskiego Dywizjonu 303, którego piloci mieli zestrzelić 130 samolotów wroga (taka liczba widnieje do dzisiaj na pomniku w Norfolk). Tymczasem z badań historyków wynika, że Polacy zniszczyli najwyżej 45 maszyn. Dywizjon 303 był rzeczywiście skuteczny, ale rozmiary jego sukcesów - gwoli prawdy - powinny zostać zweryfikowane. Wedle oficjalnych danych, alianci zestrzelili podczas walk nad Anglią ponad 1600 niemieckich samolotów. Tymczasem na niemieckie lotniska nie powróciło około 800 maszyn Luftwaffe. Brytyjskie dowództwo, jak również premier Winston Churchill, zdawali sobie sprawę z zawyżania danych, ale propagandowe znaczenie tych informacji było ważniejsze od prawdy - podtrzymywano w ten sposób na duchu angielskie społeczeństwo. Hermann Göring, dowódca Luftwaffe, którego pozycja wskutek porażki w bitwie o Anglię osłabła, również akceptował oszustwa. Jego podwładni utrzymywali, że zniszczyli ponad tysiąc samolotów, a Brytyjczycy i ich sojusznicy spisali na straty jedynie 330 maszyn.
Sowieckie rekordy Najbardziej manipulowano wynikami podczas walk powietrznych nad Związkiem Sowieckim. Po bitwie na łuku kurskim w lipcu 1943 r. Sowieci zawyżyli liczbę swoich sukcesów o 1500 proc.! 6 lipca rosyjscy lotnicy zgłosili 217 zwycięstw nad Niemcami, którzy w rzeczywistości stracili wówczas 14 maszyn. Niemcy wykazali się większą prawdomównością - zestrzelili 171 samolotów spośród 193, o których zniszczeniu poinformowali dowództwo. Do dzisiaj pokutuje pogląd, że to Niemcy częściej zawyżali liczbę sukcesów. Podważa się informacje o rekordach pilotów, m.in. Ericha Hartmanna, który miał na koncie 346 sowieckich maszyn. Mimo że ta liczba wydaje się niewiarygodna, znajduje potwierdzenie w dokumentach. Kiedy niemieccy lotnicy w pierwszym dniu wojny ze Związkiem Sowieckim zameldowali o zniszczeniu 1811 maszyn wroga, nie uwierzył im nawet Hermann Göring. Powołana na jego polecenie komisja wykazała jednak, że żołnierze Luftwaffe zestrzelili dwieście samolotów więcej. Ogromne straty sowieckie wynikały z braku wyszkolenia lotników oraz fatalnej jakości drewnianych w większości samolotów.
Strąceni z piedestału Na froncie zachodnim naziści mieli do czynienia z godnym siebie przeciwnikiem, zwłaszcza po włączeniu się do walki lotnictwa amerykańskiego. Tam Niemcy częściej wyolbrzymiali swe sukcesy. W czasie jednego z nalotów dywanowych na Zagłębie Ruhry piloci Luftwaffe poinformowali o zestrzeleniu 82 "latających fortec" i towarzyszących im myśliwców osłony. Tymczasem na lotniska w Anglii nie wróciło wówczas tylko 16 amerykańskich samolotów. Jedynymi Amerykanami, którzy masowo zgłaszali fikcyjne zwycięstwa, byli strzelcy pokładowi bombowców. Podczas tygodnia masowych nalotów w 1943 r. zameldowali o 543 strąconych myśliwcach wroga. Naprawdę zestrzelili najwyżej kilkanaście samolotów. Propaganda aliancka była wdzięczna za te fikcyjne zgłoszenia, choć wywiad donosił, że Niemcy ponieśli mniejsze straty. Fantazje załóg "latających fortec" do końca wojny służyły jako scenariusz kronik wojennych wyświetlanych w brytyjskich i amerykańskich kinach. Alianci w latach 1939-1941 stracili ponad 1900 samolotów, a Niemcy zameldowali, że strącili ich 2800. Sowieci podczas całej wojny stracili 46 tys. maszyn, Niemcy zgłosili zaś zestrzelenie ponad 70 tys. samolotów sowieckich. Zawyżyli zatem swoje wyniki o 25 proc. Po drugiej stronie barykady przeszacowania były jeszcze wyższe. Celowali w tym Sowieci, którzy - według współczesnych badań Roberta Michulca - zawyżyli liczbę strąconych przez siebie samolotów aż sześciokrotnie. Piloci alianccy zestrzelili w walkach na froncie zachodnim i w Afryce dwa razy mniej maszyn wroga, niż zameldowali. Zawyżanie danych o stratach nieprzyjaciela to powszechnie stosowany chwyt wojennej propagandy. Doświadczenia różnych konfliktów zbrojnych potwierdzają, że do informacji publikowanych przez walczące strony należy podchodzić z dystansem. Bywa, że as lotnictwa, mający na koncie imponującą liczbę zniszczonych samolotów wroga, trafia do szkolnych podręczników. Jednak dość często wojenni bohaterowie są strącani z piedestałów.
Propaganda przodków |
---|
Do dzisiaj w podręcznikach historii Polski można przeczytać, że Henryk Pobożny, książę śląski z dynastii piastowskiej, zginął w kwietniu 1241 r. pod Legnicą w wielkiej bitwie z Mongołami. W rzeczywistości bitwa była potyczką, a książę zginął zaskoczony przez niewielką grupę mongolskich zwiadowców, gdy na czele małego orszaku zdążał do Legnicy. Nieprawdziwe wieści rozpowszechniali dworzanie Henryka, którym zależało na stworzeniu mitu wielkiej bitwy, dzięki której powstrzymano atak pogan na Zachód kontynentu. Propagandowo została również wykorzystana zwycięska potyczka króla Władysława Łokietka z tylną strażą wojsk krzyżackich pod Płowcami we wrześniu 1331 r. Zniszczenie małego oddziału nie miało żadnego wpływu na osłabienie zakonu krzyżackiego, ale przedstawiono je jako dowód na to, że można w bitwie "wyrwać zęby hydrze krzyżackiej". Informacją potrafił też manipulować Władysław Jagiełło. Kilka dni przed bitwą grunwaldzką do obozu wojsk polsko-litewskich przybył poseł cesarza Zygmunta Luksemburskiego z zawiadomieniem o wypowiedzeniu wojny. Jagiełło zakazał rozpowszechniania tej wieści wśród rycerzy, by nie myśleli o powrocie do włości, zagrożonych przez cesarskie wojska. Posłowi zależało zaś na tym, by osłabić ducha bojowego polskiej armii, więc nalegał, by pozwolono mu ucztować z wojami. Przebiegły Jagiełło zabronił wypuszczać posła z namiotu. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.