Nic tak wiele nie mówi o polityce, jak dobre zdjęcie: tym razem świat
obiegła fotografia Donalda Tuska w uścisku z premierem Turcji Ahmetem
Davuto?lu. Dyplomatyczne przytulanki nie przybliżają nas jednak do
zbudowania prawdziwego zaufania z Ankarą. A mogła Unia przez
dziesięciolecia wyciągnąć rękę do Turcji, dla której skończyły się dni
„kołatania” do „pustych” europejskich serc. Nie trzeba było w Berlinie
tyle grymasić nad różnicami kulturowymi, tylko pracować nad tym, by
turecki islam zżył się z Europą. Były na to spore szanse. Już na pewno
były na to, by świeckie elity tureckie poczuły się częścią europejskiego
świata i dostały wsparcie Brukseli. Dzisiejsza Turcja, a tym bardziej
Davuto?lu – intelektualista u władzy – wraca myślami do panturkizmu.
Prawdziwym żywiołem tureckiej polityki jest powrót do historii,
paleoimperializm, myślenie o wielkości rozumianej jak przed wiekami, a
nie otwarcie kolejnego rozdziału negocjacji o członkostwo w Unii ani
parę miliardów z Zachodu.
Witalność tureckiej polityki ukazała się w całej krasie w reakcji na
rosyjski samolot nad tureckim terytorium. Ani chwili wahania.
Zgrzytnęło, od determinacji Ankary posypało iskrami po całym globie, by
pokazać, kto jest panem pod tureckim niebem. Nie było poważniejszej
reakcji Turcji na zajęcie przez Rosję Krymu w 2014 r., aż dyplomaci
plotkowali, że zawarto jakiś cichy rosyjsko-turecki pakt, bo inaczej
Ankara powinna była zareagować na zmianę strategicznej sytuacji na Morzu
Czarnym i prześladowania pobratymczych Tatarów krymskich. Tym razem
rzecz ma się inaczej. Prezydent Recep Tayyip Erdo?an postanowił
zaciągnąć hamulec rozmów Zachodu z Rosją na temat taryfy ulgowej dla
prezydenta Syrii Baszszara al-Asada. Nawet Arabia Saudyjska i jej
sojusznicy, jak Katar, pod wpływem argumentów Kremla łagodzili ton wobec
syryjskiego dyktatora, a Turcja zdecydowanym strzałem do rosyjskiego
SU-24, który akurat się napatoczył, powiedziała krótkie: nie.
Odepchnięta przez Europę Turcja już parę dobrych lat temu poszła swoją
drogą, otwarte pozostaje pytanie, czy jest jeszcze gotowa rozważyć
zmianę trajektorii.
Znajoma turkolożka napisała, że nie pojmuje polskiego podejścia do
porozumienia z Turcją w oparciu o obietnicę ruchu bezwizowego za dwa
lata. Albo ktoś sobie w Brukseli żartuje z Turków (a jak widać nie ma tu
miejsca na dyplomatyczną ciuciubabkę) i kolejny raz nie zamierza
dotrzymywać słowa, albo ktoś nie rozumie, że już dzisiaj w tureckim
społeczeństwie wedle niektórych szacunków minimum 3 proc. populacji to
zwolennicy tzw. Państwa Islamskiego. Wychodzi więc na to, że boimy się
paru tysięcy uchodźców z Syrii, których jednak można sprawdzić, jeśli
się chce, a nie straszni nam miłośnicy ISIS wjeżdżający do Unii na prawo
jazdy. Na tych, którym Turcja kojarzyła się do wczoraj z bitwą pod
Wiedniem, pytaniem o posła z Lechistanu w czasie zaborów i wakacjami za
dobre pieniądze, czeka ważna wiadomość: Ankara to znów kluczowy
polityczny gracz w regionie, a jej polityka będzie poważnie rzutować na
pokój lub jego brak w znacznie szerszej skali. Powinno nas to
zainteresować.
obiegła fotografia Donalda Tuska w uścisku z premierem Turcji Ahmetem
Davuto?lu. Dyplomatyczne przytulanki nie przybliżają nas jednak do
zbudowania prawdziwego zaufania z Ankarą. A mogła Unia przez
dziesięciolecia wyciągnąć rękę do Turcji, dla której skończyły się dni
„kołatania” do „pustych” europejskich serc. Nie trzeba było w Berlinie
tyle grymasić nad różnicami kulturowymi, tylko pracować nad tym, by
turecki islam zżył się z Europą. Były na to spore szanse. Już na pewno
były na to, by świeckie elity tureckie poczuły się częścią europejskiego
świata i dostały wsparcie Brukseli. Dzisiejsza Turcja, a tym bardziej
Davuto?lu – intelektualista u władzy – wraca myślami do panturkizmu.
Prawdziwym żywiołem tureckiej polityki jest powrót do historii,
paleoimperializm, myślenie o wielkości rozumianej jak przed wiekami, a
nie otwarcie kolejnego rozdziału negocjacji o członkostwo w Unii ani
parę miliardów z Zachodu.
Witalność tureckiej polityki ukazała się w całej krasie w reakcji na
rosyjski samolot nad tureckim terytorium. Ani chwili wahania.
Zgrzytnęło, od determinacji Ankary posypało iskrami po całym globie, by
pokazać, kto jest panem pod tureckim niebem. Nie było poważniejszej
reakcji Turcji na zajęcie przez Rosję Krymu w 2014 r., aż dyplomaci
plotkowali, że zawarto jakiś cichy rosyjsko-turecki pakt, bo inaczej
Ankara powinna była zareagować na zmianę strategicznej sytuacji na Morzu
Czarnym i prześladowania pobratymczych Tatarów krymskich. Tym razem
rzecz ma się inaczej. Prezydent Recep Tayyip Erdo?an postanowił
zaciągnąć hamulec rozmów Zachodu z Rosją na temat taryfy ulgowej dla
prezydenta Syrii Baszszara al-Asada. Nawet Arabia Saudyjska i jej
sojusznicy, jak Katar, pod wpływem argumentów Kremla łagodzili ton wobec
syryjskiego dyktatora, a Turcja zdecydowanym strzałem do rosyjskiego
SU-24, który akurat się napatoczył, powiedziała krótkie: nie.
Odepchnięta przez Europę Turcja już parę dobrych lat temu poszła swoją
drogą, otwarte pozostaje pytanie, czy jest jeszcze gotowa rozważyć
zmianę trajektorii.
Znajoma turkolożka napisała, że nie pojmuje polskiego podejścia do
porozumienia z Turcją w oparciu o obietnicę ruchu bezwizowego za dwa
lata. Albo ktoś sobie w Brukseli żartuje z Turków (a jak widać nie ma tu
miejsca na dyplomatyczną ciuciubabkę) i kolejny raz nie zamierza
dotrzymywać słowa, albo ktoś nie rozumie, że już dzisiaj w tureckim
społeczeństwie wedle niektórych szacunków minimum 3 proc. populacji to
zwolennicy tzw. Państwa Islamskiego. Wychodzi więc na to, że boimy się
paru tysięcy uchodźców z Syrii, których jednak można sprawdzić, jeśli
się chce, a nie straszni nam miłośnicy ISIS wjeżdżający do Unii na prawo
jazdy. Na tych, którym Turcja kojarzyła się do wczoraj z bitwą pod
Wiedniem, pytaniem o posła z Lechistanu w czasie zaborów i wakacjami za
dobre pieniądze, czeka ważna wiadomość: Ankara to znów kluczowy
polityczny gracz w regionie, a jej polityka będzie poważnie rzutować na
pokój lub jego brak w znacznie szerszej skali. Powinno nas to
zainteresować.
Więcej możesz przeczytać w 50/2015 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.