Już w XIX w. znany amerykański ekonomista instytucjonalny T. Veblen pisał, że w długim okresie wyższy poziom rozwoju będą osiągały te kraje, w których instytucje formalne (np. system prawny) będą zgodne z lokalną tradycją kulturową i dziedzictwem historycznym. Zgodność tę współcześni ekonomiści określają równowagą instytucjonalną. Tam, gdzie system prawny powstawał w kontrze do lokalnych uwarunkowań, np. w dawnych koloniach, tam zamiast rozwoju mamy do czynienia z permanentnym kryzysem. Obecnie w Polsce z jednej strony barykady stoją ci, których filozof Dariusz Karłowicz określił kiedyś jako zwolenników kseromodernizacji, tj. programu modernizacji Polski przez bezrefleksyjne przyjmowanie wzorców płynących z zewnątrz przy jednoczesnej anihilacji tego, co lokalne i tradycyjne. Uruchomienie modernizacyjnej kserokopiarki nieuchronnie prowadzi do nierównowagi instytucjonalnej, a więc długookresowej stagnacji. Z drugiej strony hipotetyczne przyjęcie wybitnie zachowawczej postawy, bez dostrzegania zmieniających się realiów i konieczności dostosowań instytucjonalnych, np. w systemie prawnym, też może do podobnego regresu doprowadzić.
Jak uniknąć pułapki? Kluczem jest zachowanie równowagi między kseromodernizatorami a tymi, którzy wszelkie modernizacyjne kserokopiarki chcieliby zniszczyć. To, co się obecnie dzieje w Polsce, to dochodzenie do tejże równowagi po okresie, kiedy bezrefleksyjna imitacja stała się cnotą. Mam tu na myśli zwłaszcza początki transformacji ustrojowej i pierwsze lata obecności Polski w Unii Europejskiej. Zwolennikom silnej podmiotowości o tyle też jest teraz łatwiej, że wzorce, w które zapatrzeni byli kseromodernizatorzy, na naszych oczach chwieją się w posadach.
Przeciwnicy imitacji i zwolennicy szeroko rozumianego upodmiotowienia powinni pamiętać, że ich głównym zadaniem musi być budowanie nowoczesnej wspólnoty politycznej, której formowanie przerwały rozbiory czy nawet wcześniejsza bitwa pod Połtawą, po której Polska zaczęła systematycznie tracić suwerenność na rzecz Rosji. Ta budująca się w XVIII w. wspólnota, naznaczona silnie republikańskim charakterem polskiego oświecenia, zaowocowała Komisją Edukacji Narodowej czy Szkołą Rycerską. To wtedy, pomiędzy sferą prywatną a państwową, zaczęła się rodzić nowoczesność. Tam też aktualnie rządzący mogą szukać drogowskazu dla swoich działań. Upodmiotowieniu nie może podlegać wyłącznie państwo, ale również rodzina (tak odczytuję program 500+), społeczeństwo obywatelskie i gospodarka (podoba mi się w tym kontekście program wicepremiera Morawieckiego zakładający powrót w większym stopniu do polskiej własności w gospodarce). Trzeba mądrze łączyć stare z nowym – to trochę tak jak w XVIII w., gdy trzymający w ręku ryngraf z Matką Boską jednocześnie czytali Jana Jakuba Rousseau i szukali w jego pismach inspiracji dla reformy Rzeczypospolitej. �
* Kierownik Katedry Ekonomii Politycznej na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, członek Narodowej Rady Rozwoju
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.