"Naród polski nie może się mienić narodem kulturalnym, należącym do wspólnoty europejskiej" - mówił Joseph Goebbels Ostatnio wiele - a zdaniem niektórych zbyt wiele - uwagi poświęca się kwestiom niemieckim, w tym zadośćuczynieniu za szkody wyrządzone przez okupacyjne władze III Rzeszy. Obliczane i porównywane są straty materialne napastników i ofiar. Padają ważkie słowa. Zastanawiające jest, że stosunkowo mało miejsca poświęca się stratom kultury, których wartość materialną trudno oszacować. Czyżby były przez to mniej znaczące?
Nieco historii
Stosunek władców Prus do kultury polskiej ilustruje wywóz ze Śląska, jeszcze w 1740 r., zbiorów Jana III Sobieskiego, wywiezienie z Wawelu i rozmyślne zniszczenie klejnotów koronnych królów polskich w połowie XVIII wieku, rekwizycje dzieł sztuki z "pruskiej" Warszawy, z początkiem wieku XIX, wywóz części zbiorów Stanisława Augusta Poniatowskiego... Pod zaborem pruskim budowle zabytkowe przeznaczano na magazyny wojskowe, więzienia, koszary. Wyposażenie kościołów przebudowanych na zbory ewangelickie z reguły niszczono, ponieważ służyło ono wyznaniu obcemu pruskiej racji stanu. Wymyślony w 1871 r. przez "żelaznego kanclerza" Ottona von Bismarcka Kulturkampf nie był walką o kulturę, ale walką z kulturą polską. Wynikała ona z obaw kanclerza przed "niebezpieczeństwem podminowania państwa pruskiego przez Polaków", którzy istotnie stanowili znaczną i wpływową część mieszkańców Prus (byli wojskowymi, bankierami i kupcami). Wtedy to władze pruskie wywiozły z gdańskiego kościoła Marii Panny skarb, na który składały się szaty kościelne z tkanin pochodzących ze starożytnej Mezopotamii i Egiptu (!), a zdobytych w czasach wypraw krzyżowych, średniowieczne dalmatyki i kapy, renesansowe wyroby mistrzów z Wenecji, Florencji i Lukki, naczynia liturgiczne i relikwiarze, w sumie ponad tysiąc arcydzieł. Większość rozprzedano, wyroby ze złota i srebra przetopiono, część haftów... spruto, a złotej nici użyto na galony oficerskie!
W muzeach Berlina, Drezna, Heidelbergu, Kolonii, Lubeki czy Monachium znalazły się zawłaszczone polonika, do słynnej Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie włączono starodruki pochodzące z klasztorów w Gnieźnie, Lubiniu, Mogilnie, Pakości, Paradyżu, Pelplinie i Poznaniu. Do berlińskiego Tajnego Archiwum Państwowego trafiła korespondencja dyplomatyczna z dworami europejskimi, dotycząca m.in. odsieczy Wiednia w 1683 r., zestawienia majątkowe, ba, nawet dokumenty dotyczące budowy pałacu w Wilanowie!
Krieg ist Krieg
"Ruiny Polski" - tymi słowami określił straty w zasobie zabytkowym Tadeusz Szydłowski, prekursor polskiej służby konserwatorskiej. Działania wojenne, przemarsze i manewry wielkich grup armii niemieckiej na front wschodni, a następnie ich odwrót znaczyły prawie 2 mln zniszczonych budowli zabytkowych Białegostoku, Bydgoszczy, Chełma, Gdańska, Kalisza, Torunia i wielu innych miast historycznych, grabież setek dworów, tysiące spalonych wsi. Niczego nie zwrócono, bo w traktacie wersalskim zabrakło postanowień umożliwiających władzom odrodzonej Polski domaganie się zwrotu dzieł sztuki, zabytkowych zbiorów bibliotecznych i archiwaliów. Do oszczędzonych wcześniej śladów polskości Gdańska, ziem śląskich i mazurskich doszły nowe, będące tym razem wynikiem poczynań precyzyjnie zaplanowanych i naukowo realizowanych, zgodnie z wyznaczonym przez Hitlera celem "unicestwienia sił żywotnych" narodu polskiego działaniami wymierzonymi w jego kulturę, która choć "niepełnowartościowa", stanowiła zagrożenie dla budowy "tysiącletniej Rzeszy". Nieprzypadkowo reichsminister Joseph Goebbels mówił: "Odbierzcie narodowi jego kulturę, a przestanie istnieć jako naród".
Zabezpieczanie dzieł sztuki niemieckiej
Proceder zorganizowanej grabieży zbiorów muzeów i kolekcji prywatnych, kościołów i pałaców, bibliotek i archiwów wynikał z zaplanowanego całkowitego zniszczenia dowodów kulturalnej tożsamości Polaków. Zamek Królewski - symbol państwowości i gmach o szczególnym znaczeniu dla historii Polski - został obrabowany z większości dzieł sztuki (w tym z kilkunastotysięcznej kolekcji numizmatycznej), zdemolowany i, wreszcie, spalony we wrześniu 1939 r. Zniszczeniu uległy pałace Biskupi na Jezuickiej, Radziwiłłowski i Potockich na Krakowskim Przedmieściu, Lubomirskich na placu Żelaznej Bramy, Prymasowski na Senatorskiej, pałac Paców, Teatr Wielki i pałace corazziańskie przy pl. Bankowym, gmachy Sejmu i Senatu. Przestały istnieć Muzeum Etnograficzne, Muzeum Kolejowe, Muzeum Przemysłu i Techniki, Biblioteki Ordynacji Zamoyskich i Ordynacji Przeździeckich. Spalono Bibliotekę Ordynacji Zamoyskich. Równocześnie usuwano wszelkie ślady polskości na terenie Generalnej Gubernii i na ziemiach przyłączonych do Rzeszy - od godeł państwowych i wyobrażeń orła na gmachach publicznych po pomniki i tablice upamiętniające wysiłek zbrojny i walki lat 1914-1920. Na potrzeby Wehrmachtu przeznaczono budynki Muzeum Narodowego, Uniwersytetu Warszawskiego i pałacu w Wilanowie. W gmachu Muzeum Wojska umieszczono magazyny Waffen SS. Galeria Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych przy pl. Małachowskiego została przemianowana na Haus der deutschen Kultur. To tylko przykłady, bo rejestr zniszczeń jest wielokrotnie dłuższy.
"Specjalne traktowanie" kultury
"Sonderbehandlung" to termin typowo niemiecki i nader precyzyjnie określający działania, w których brali udział liczni wysoko wykształceni specjaliści, konserwatorzy i pracownicy muzeów, autorzy dzieł naukowych, profesorowie Heinrich Harmjanz i Hans Schleif z Berlina, Leopold Ruprecht z Wiednia, Dagobert Frey, Gustav Bartel, Georg Sappok i Asmus von Troschke z Wrocławia, Paul Carstens i Werner Coblitz z Hochenheimu, Ernst Petersen z Rostoku, Peter Paulsen z Kolonii, Siegfried Ruhle z Gdańska, Hans von Demel, Anton Krauss, Josef Muhlmann i Eduard Tratz z Salzburga, Karl Heinz Clasen z Królewca, Paul Schultze z Naumburga, Hans Posse, dyrektor Galerii Drezdeńskiej, Kurt Dittmer, dyrektor Muzeum Niemieckiego w Norymberdze, czy Gustaw Barthel, dyrektor Muzeum Miejskiego we Wrocławiu. Od grudnia 1939 r. do marca 1941 r. "przeszukano" 500 gmachów, w tym 74 pałace, 96 dworów, 102 biblioteki, 15 muzeów, 3 galerie obrazów, 2 zbiory broni i 10 kolekcji numizmatycznych, "zabezpieczając" dzieła sztuk plastycznych, malarstwa, rzemiosła, dawne meble, porcelanę, szkło, wyroby ze złota i srebra, gobeliny, dywany, paramenty, broń i zbroje, monety, medale i odznaczenia, rysunki, miedzioryty i drzeworyty, rzadkie rękopisy, nuty, autografy i miniatury uznane za własność Niemiec. Pod nadzorem specjalnego pełnomocnika do spraw zabezpieczenia dzieł sztuki i zabytków kultury w Generalnej Gubernii, standartenfuhrera SS Kajetana Muhlmanna wywieziono dzieła sztuki z łazienkowskiego Pałacu na Wodzie, z Muzeum Archeologicznego, Muzeum Belwederskiego, ze zbiorów Magistratu m.st. Warszawy, z muzeum Zamoyskich, muzeum Ordynacji Krasińskich, muzeum Przeździeckich, muzeum archidiecezjalnego, Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, Zamku Królewskiego. Z zasobów Muzeum Narodowego ubyło 99 proc. numizmatów, 100 proc. zegarów, 80 proc. wyrobów złotniczych i jubilerskich, 63 proc. tkanin, 60 proc. mebli, 70 proc. opraw, ksiąg i superekslibrisów królewskich. Z Muzeum Wojska Polskiego wywieziono sztandary i chorągwie, ponad 1000 eksponatów uzbrojenia ochronnego, ponad 2000 sztuk broni palnej i siecznej, 1440 orderów, odznaczeń i odznak wojskowych. Przetrzebiono muzea miejskie Gniezna, Lwowa, Łodzi, Krakowa i Torunia, Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Wielkopolskie w Poznaniu, muzea Ziemi Sanockiej i Ziemi Przemyskiej, Muzeum Regionalne w Nowym Sączu, zbiory sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obrabowano zbiory Raczyńskich w Warszawie, kolekcje Branickich w Wilanowie, Kościelskich w Miłosławiu, Lubomirskich w Przeworsku, Potockich w Jabłonnie i Warszawie, Pusłowskich w Krakowie, Radziwiłłów w Nieborowie, Reyów w Przecławiu, Tarnowskich w Dzikowie, Dukli, Krakowie i Suchej, Tyszkiewiczów w Krakowie. Ogromne straty poniosły zbiory Czartoryskich w Gołuchowie, Konarzewie, Krakowie i Sieniawie. W następnych latach opustoszono pałace Potockich w Antoninach i Krzeszowicach, Pusłowskich w Krakowie, Sanguszków w Gumniskach oraz pałac w Opinogórze. Einsatzstab reichsleitera Alfreda Rosenberga powołany w celu wywozu dzieł sztuki z Europy Wschodniej wysłał z Polski do Rzeszy (od marca 1941 r. do lipca 1944 r.) 29 transportów składających się ze 137 wagonów, tj. 4174 skrzynie dzieł sztuki.
Funkcjonariusze administracji niemieckiej, policja, wojsko i obywatele Niemiec wykonywali dyrektywy fuhrera z oddaniem i niemałymi korzyściami osobistymi. Hans Posse, dyrektor Zwingeru, był akwizytorem Hitlera, dla którego do przyszłego Fuhrerautrag Reichsmuseum w Linzu wybierał najcenniejsze dzieła. Kajetan Muhlmann, bliski znajomy Hermanna Goeringa, pełnił nieoficjalną funkcję dostawcy dzieł sztuki do jego rezydencji w Karinhall, zaś Paulsen zasilał prywatne muzeum Himmlera w Wewelsburgu. Generalny gubernator Hans Frank zarekwirował na swój użytek dzieła malarstwa z Muzeum Czartoryskich, wśród nich "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci, "Miłosiernego Samarytanina" Rembrandta, "Portret młodzieńca" Rafaela, "Ukrzyżowanie" Rubensa oraz ornat z motywami męczeństwa św. Stanisława ufundowany onegdaj przez Piotra Kmitę. Rezydencję w pałacu Potockich w Krzeszowicach ozdobił meblami z Łazienek i porcelaną z Wawelu.
Część muzealiów magazynowano w klasztorach i kościołach oraz składach utworzonych na Dolnym Śląsku w nieczynnych kopalniach soli i kamieniołomach. Inne trafiały do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy celem rozdysponowania lub sprzedaży, a to do muzeów niemieckich, a to nawet do... Hiszpanii, dokąd - jako "dar Kościoła niemieckiego dla katolików hiszpańskich" - wysłano trzy wagony (27 ton!) paramentów, ornatów, rzeźb i obrazów z kościołów polskich.
Pełnomocnikiem do spraw bibliotek został Gustaw Abb - a jakże, znowu profesor! Obrabowano Bibliotekę Ordynacji Krasińskich, Bibliotekę Jagiellońską, płocką Bibliotekę Katedralną i Bibliotekę Seminarium Duchownego, wywożąc ponad 50 tys. manuskryptów, inkunabułów i starodruków. Cenniejsze pozycje trafiały do Niemiec. Bogato iluminowana XII-wieczna Biblia płocka znalazła się w bibliotece uniwersytetu w Getyndze. Zagrabiono modlitewnik królowej Zofii, zwany od miejsca przechowywania Biblią szaroszpatacką. Usilnie poszukiwano pelplińskiego egzemplarza Biblii Gutenberga. Do Berlina, Ostheim koło Fuldy, Goslaru i Marburga trafiły archiwalia z Warszawy, Krakowa, Gdańska, Poznania, Torunia i Katowic. Większość oddano na makulaturę, jako "bazgraninę reakcjonistów szkodliwą dla interesów życiowych narodu niemieckiego i fantazjującą polską historiografię".
"Nie powinien pozostać kamień na kamieniu..."
Czego nie wywieziono - spłonęło w powstaniu warszawskim lub po jego upadku, gdy specjalne oddziały niszczyły stolicę, by zgodnie z rozkazem Himmlera "znikła z powierzchni ziemi". Wysadzono pałac Saski, którego ruiny okryły Grób Nieznanego Żołnierza, systematycznie podpalano i wysadzano zespoły zabudowy Starego Miasta, Śródmieścia i Woli, zaminowano i przygotowano do wysadzenia kościoły: Bernardynów, ss. Wizytek i św. Józefa (pokarmelicki) na Krakowskim Przedmieściu, pałac w Łazienkach i Belweder, spalono zbiory Archiwum Miejskiego i Biblioteki m.st. Warszawy. Przykładem szczególnego barbarzyństwa było spalenie podziemnych magazynów Biblioteki Ordynacji Krasińskich, gdzie zmagazynowano najcenniejsze zabytki piśmiennictwa z Biblioteki Narodowej. Spłonęło tam 2245 inkunabułów, ponad 100 tys. rękopisów, muzykalia, zbiory graficzne i liczne atlasy.
Oblicza się, że wskutek kolejnego, niemieckiego Kulturkampf utraciliśmy bezpowrotnie około pół miliona muzealiów, 150 tys. dzieł sztuki, kilkaset tysięcy grafik, rycin i map, około 20 tys. numizmatów złotych i srebrnych oraz medali, większość bogatych zbiorów militariów (uzbrojenie ochronne, broń sieczna i palna, sztandary, mundury, ordery i odznaczenia), kilkanaście tysięcy instrumentów muzycznych (z Warszawy wywieziono 5 tys. fortepianów), niepoliczalną ilość paramentów kościelnych oraz ponad 22 mln książek, w tym 30 tys. inkunabułów, 13 tys. starodruków i 53 tys. cymeliów. Zbiorów prywatnych nie brano pod uwagę.
Co i kto komu winien?
Wybitny uczony i znawca przedmiotu, prof. Wacław Borowy napisał w 1945 r.: "Wartość dzieła jest niewymierna w pieniądzach. Trzy pokolenia Polaków i tak będą musiały wieść - w konsekwencji zniszczeń niemieckich - kalekie życie kulturalne". Dokumentacja strat kultury prowadzona pod okupacją i kontynuowana do 1950 r. przez Biuro Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki została przerwana ze względów politycznych i dopiero od utworzenia - 40 lat później - Biura Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą rozpoczęto prowadzenie ewidencji dzieł sztuki utraconych wskutek grabieży wojennych. Działania zasługujące w pełni na miano "zbrodni międzynarodowej" nie zostały oficjalnie potępione, ich sprawcy nie zostali ukarani, a krzywdy wyrównane. Po co o tym przypominać w czasie święcenia naszego "wejścia" czy też powrotu do Europy? Ano z racji, że najwidoczniejszym, a może podstawowym skutkiem upływu czasu jest zatarcie w świadomości władz i społeczeństw nie tylko wysokości szkód, ale samego ich faktu i odpowiedzialności za ich wyrządzenie.
Stosunek władców Prus do kultury polskiej ilustruje wywóz ze Śląska, jeszcze w 1740 r., zbiorów Jana III Sobieskiego, wywiezienie z Wawelu i rozmyślne zniszczenie klejnotów koronnych królów polskich w połowie XVIII wieku, rekwizycje dzieł sztuki z "pruskiej" Warszawy, z początkiem wieku XIX, wywóz części zbiorów Stanisława Augusta Poniatowskiego... Pod zaborem pruskim budowle zabytkowe przeznaczano na magazyny wojskowe, więzienia, koszary. Wyposażenie kościołów przebudowanych na zbory ewangelickie z reguły niszczono, ponieważ służyło ono wyznaniu obcemu pruskiej racji stanu. Wymyślony w 1871 r. przez "żelaznego kanclerza" Ottona von Bismarcka Kulturkampf nie był walką o kulturę, ale walką z kulturą polską. Wynikała ona z obaw kanclerza przed "niebezpieczeństwem podminowania państwa pruskiego przez Polaków", którzy istotnie stanowili znaczną i wpływową część mieszkańców Prus (byli wojskowymi, bankierami i kupcami). Wtedy to władze pruskie wywiozły z gdańskiego kościoła Marii Panny skarb, na który składały się szaty kościelne z tkanin pochodzących ze starożytnej Mezopotamii i Egiptu (!), a zdobytych w czasach wypraw krzyżowych, średniowieczne dalmatyki i kapy, renesansowe wyroby mistrzów z Wenecji, Florencji i Lukki, naczynia liturgiczne i relikwiarze, w sumie ponad tysiąc arcydzieł. Większość rozprzedano, wyroby ze złota i srebra przetopiono, część haftów... spruto, a złotej nici użyto na galony oficerskie!
W muzeach Berlina, Drezna, Heidelbergu, Kolonii, Lubeki czy Monachium znalazły się zawłaszczone polonika, do słynnej Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie włączono starodruki pochodzące z klasztorów w Gnieźnie, Lubiniu, Mogilnie, Pakości, Paradyżu, Pelplinie i Poznaniu. Do berlińskiego Tajnego Archiwum Państwowego trafiła korespondencja dyplomatyczna z dworami europejskimi, dotycząca m.in. odsieczy Wiednia w 1683 r., zestawienia majątkowe, ba, nawet dokumenty dotyczące budowy pałacu w Wilanowie!
Krieg ist Krieg
"Ruiny Polski" - tymi słowami określił straty w zasobie zabytkowym Tadeusz Szydłowski, prekursor polskiej służby konserwatorskiej. Działania wojenne, przemarsze i manewry wielkich grup armii niemieckiej na front wschodni, a następnie ich odwrót znaczyły prawie 2 mln zniszczonych budowli zabytkowych Białegostoku, Bydgoszczy, Chełma, Gdańska, Kalisza, Torunia i wielu innych miast historycznych, grabież setek dworów, tysiące spalonych wsi. Niczego nie zwrócono, bo w traktacie wersalskim zabrakło postanowień umożliwiających władzom odrodzonej Polski domaganie się zwrotu dzieł sztuki, zabytkowych zbiorów bibliotecznych i archiwaliów. Do oszczędzonych wcześniej śladów polskości Gdańska, ziem śląskich i mazurskich doszły nowe, będące tym razem wynikiem poczynań precyzyjnie zaplanowanych i naukowo realizowanych, zgodnie z wyznaczonym przez Hitlera celem "unicestwienia sił żywotnych" narodu polskiego działaniami wymierzonymi w jego kulturę, która choć "niepełnowartościowa", stanowiła zagrożenie dla budowy "tysiącletniej Rzeszy". Nieprzypadkowo reichsminister Joseph Goebbels mówił: "Odbierzcie narodowi jego kulturę, a przestanie istnieć jako naród".
Zabezpieczanie dzieł sztuki niemieckiej
Proceder zorganizowanej grabieży zbiorów muzeów i kolekcji prywatnych, kościołów i pałaców, bibliotek i archiwów wynikał z zaplanowanego całkowitego zniszczenia dowodów kulturalnej tożsamości Polaków. Zamek Królewski - symbol państwowości i gmach o szczególnym znaczeniu dla historii Polski - został obrabowany z większości dzieł sztuki (w tym z kilkunastotysięcznej kolekcji numizmatycznej), zdemolowany i, wreszcie, spalony we wrześniu 1939 r. Zniszczeniu uległy pałace Biskupi na Jezuickiej, Radziwiłłowski i Potockich na Krakowskim Przedmieściu, Lubomirskich na placu Żelaznej Bramy, Prymasowski na Senatorskiej, pałac Paców, Teatr Wielki i pałace corazziańskie przy pl. Bankowym, gmachy Sejmu i Senatu. Przestały istnieć Muzeum Etnograficzne, Muzeum Kolejowe, Muzeum Przemysłu i Techniki, Biblioteki Ordynacji Zamoyskich i Ordynacji Przeździeckich. Spalono Bibliotekę Ordynacji Zamoyskich. Równocześnie usuwano wszelkie ślady polskości na terenie Generalnej Gubernii i na ziemiach przyłączonych do Rzeszy - od godeł państwowych i wyobrażeń orła na gmachach publicznych po pomniki i tablice upamiętniające wysiłek zbrojny i walki lat 1914-1920. Na potrzeby Wehrmachtu przeznaczono budynki Muzeum Narodowego, Uniwersytetu Warszawskiego i pałacu w Wilanowie. W gmachu Muzeum Wojska umieszczono magazyny Waffen SS. Galeria Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych przy pl. Małachowskiego została przemianowana na Haus der deutschen Kultur. To tylko przykłady, bo rejestr zniszczeń jest wielokrotnie dłuższy.
"Specjalne traktowanie" kultury
"Sonderbehandlung" to termin typowo niemiecki i nader precyzyjnie określający działania, w których brali udział liczni wysoko wykształceni specjaliści, konserwatorzy i pracownicy muzeów, autorzy dzieł naukowych, profesorowie Heinrich Harmjanz i Hans Schleif z Berlina, Leopold Ruprecht z Wiednia, Dagobert Frey, Gustav Bartel, Georg Sappok i Asmus von Troschke z Wrocławia, Paul Carstens i Werner Coblitz z Hochenheimu, Ernst Petersen z Rostoku, Peter Paulsen z Kolonii, Siegfried Ruhle z Gdańska, Hans von Demel, Anton Krauss, Josef Muhlmann i Eduard Tratz z Salzburga, Karl Heinz Clasen z Królewca, Paul Schultze z Naumburga, Hans Posse, dyrektor Galerii Drezdeńskiej, Kurt Dittmer, dyrektor Muzeum Niemieckiego w Norymberdze, czy Gustaw Barthel, dyrektor Muzeum Miejskiego we Wrocławiu. Od grudnia 1939 r. do marca 1941 r. "przeszukano" 500 gmachów, w tym 74 pałace, 96 dworów, 102 biblioteki, 15 muzeów, 3 galerie obrazów, 2 zbiory broni i 10 kolekcji numizmatycznych, "zabezpieczając" dzieła sztuk plastycznych, malarstwa, rzemiosła, dawne meble, porcelanę, szkło, wyroby ze złota i srebra, gobeliny, dywany, paramenty, broń i zbroje, monety, medale i odznaczenia, rysunki, miedzioryty i drzeworyty, rzadkie rękopisy, nuty, autografy i miniatury uznane za własność Niemiec. Pod nadzorem specjalnego pełnomocnika do spraw zabezpieczenia dzieł sztuki i zabytków kultury w Generalnej Gubernii, standartenfuhrera SS Kajetana Muhlmanna wywieziono dzieła sztuki z łazienkowskiego Pałacu na Wodzie, z Muzeum Archeologicznego, Muzeum Belwederskiego, ze zbiorów Magistratu m.st. Warszawy, z muzeum Zamoyskich, muzeum Ordynacji Krasińskich, muzeum Przeździeckich, muzeum archidiecezjalnego, Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, Zamku Królewskiego. Z zasobów Muzeum Narodowego ubyło 99 proc. numizmatów, 100 proc. zegarów, 80 proc. wyrobów złotniczych i jubilerskich, 63 proc. tkanin, 60 proc. mebli, 70 proc. opraw, ksiąg i superekslibrisów królewskich. Z Muzeum Wojska Polskiego wywieziono sztandary i chorągwie, ponad 1000 eksponatów uzbrojenia ochronnego, ponad 2000 sztuk broni palnej i siecznej, 1440 orderów, odznaczeń i odznak wojskowych. Przetrzebiono muzea miejskie Gniezna, Lwowa, Łodzi, Krakowa i Torunia, Muzeum Śląskie w Katowicach, Muzeum Wielkopolskie w Poznaniu, muzea Ziemi Sanockiej i Ziemi Przemyskiej, Muzeum Regionalne w Nowym Sączu, zbiory sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obrabowano zbiory Raczyńskich w Warszawie, kolekcje Branickich w Wilanowie, Kościelskich w Miłosławiu, Lubomirskich w Przeworsku, Potockich w Jabłonnie i Warszawie, Pusłowskich w Krakowie, Radziwiłłów w Nieborowie, Reyów w Przecławiu, Tarnowskich w Dzikowie, Dukli, Krakowie i Suchej, Tyszkiewiczów w Krakowie. Ogromne straty poniosły zbiory Czartoryskich w Gołuchowie, Konarzewie, Krakowie i Sieniawie. W następnych latach opustoszono pałace Potockich w Antoninach i Krzeszowicach, Pusłowskich w Krakowie, Sanguszków w Gumniskach oraz pałac w Opinogórze. Einsatzstab reichsleitera Alfreda Rosenberga powołany w celu wywozu dzieł sztuki z Europy Wschodniej wysłał z Polski do Rzeszy (od marca 1941 r. do lipca 1944 r.) 29 transportów składających się ze 137 wagonów, tj. 4174 skrzynie dzieł sztuki.
Funkcjonariusze administracji niemieckiej, policja, wojsko i obywatele Niemiec wykonywali dyrektywy fuhrera z oddaniem i niemałymi korzyściami osobistymi. Hans Posse, dyrektor Zwingeru, był akwizytorem Hitlera, dla którego do przyszłego Fuhrerautrag Reichsmuseum w Linzu wybierał najcenniejsze dzieła. Kajetan Muhlmann, bliski znajomy Hermanna Goeringa, pełnił nieoficjalną funkcję dostawcy dzieł sztuki do jego rezydencji w Karinhall, zaś Paulsen zasilał prywatne muzeum Himmlera w Wewelsburgu. Generalny gubernator Hans Frank zarekwirował na swój użytek dzieła malarstwa z Muzeum Czartoryskich, wśród nich "Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci, "Miłosiernego Samarytanina" Rembrandta, "Portret młodzieńca" Rafaela, "Ukrzyżowanie" Rubensa oraz ornat z motywami męczeństwa św. Stanisława ufundowany onegdaj przez Piotra Kmitę. Rezydencję w pałacu Potockich w Krzeszowicach ozdobił meblami z Łazienek i porcelaną z Wawelu.
Część muzealiów magazynowano w klasztorach i kościołach oraz składach utworzonych na Dolnym Śląsku w nieczynnych kopalniach soli i kamieniołomach. Inne trafiały do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy celem rozdysponowania lub sprzedaży, a to do muzeów niemieckich, a to nawet do... Hiszpanii, dokąd - jako "dar Kościoła niemieckiego dla katolików hiszpańskich" - wysłano trzy wagony (27 ton!) paramentów, ornatów, rzeźb i obrazów z kościołów polskich.
Pełnomocnikiem do spraw bibliotek został Gustaw Abb - a jakże, znowu profesor! Obrabowano Bibliotekę Ordynacji Krasińskich, Bibliotekę Jagiellońską, płocką Bibliotekę Katedralną i Bibliotekę Seminarium Duchownego, wywożąc ponad 50 tys. manuskryptów, inkunabułów i starodruków. Cenniejsze pozycje trafiały do Niemiec. Bogato iluminowana XII-wieczna Biblia płocka znalazła się w bibliotece uniwersytetu w Getyndze. Zagrabiono modlitewnik królowej Zofii, zwany od miejsca przechowywania Biblią szaroszpatacką. Usilnie poszukiwano pelplińskiego egzemplarza Biblii Gutenberga. Do Berlina, Ostheim koło Fuldy, Goslaru i Marburga trafiły archiwalia z Warszawy, Krakowa, Gdańska, Poznania, Torunia i Katowic. Większość oddano na makulaturę, jako "bazgraninę reakcjonistów szkodliwą dla interesów życiowych narodu niemieckiego i fantazjującą polską historiografię".
"Nie powinien pozostać kamień na kamieniu..."
Czego nie wywieziono - spłonęło w powstaniu warszawskim lub po jego upadku, gdy specjalne oddziały niszczyły stolicę, by zgodnie z rozkazem Himmlera "znikła z powierzchni ziemi". Wysadzono pałac Saski, którego ruiny okryły Grób Nieznanego Żołnierza, systematycznie podpalano i wysadzano zespoły zabudowy Starego Miasta, Śródmieścia i Woli, zaminowano i przygotowano do wysadzenia kościoły: Bernardynów, ss. Wizytek i św. Józefa (pokarmelicki) na Krakowskim Przedmieściu, pałac w Łazienkach i Belweder, spalono zbiory Archiwum Miejskiego i Biblioteki m.st. Warszawy. Przykładem szczególnego barbarzyństwa było spalenie podziemnych magazynów Biblioteki Ordynacji Krasińskich, gdzie zmagazynowano najcenniejsze zabytki piśmiennictwa z Biblioteki Narodowej. Spłonęło tam 2245 inkunabułów, ponad 100 tys. rękopisów, muzykalia, zbiory graficzne i liczne atlasy.
Oblicza się, że wskutek kolejnego, niemieckiego Kulturkampf utraciliśmy bezpowrotnie około pół miliona muzealiów, 150 tys. dzieł sztuki, kilkaset tysięcy grafik, rycin i map, około 20 tys. numizmatów złotych i srebrnych oraz medali, większość bogatych zbiorów militariów (uzbrojenie ochronne, broń sieczna i palna, sztandary, mundury, ordery i odznaczenia), kilkanaście tysięcy instrumentów muzycznych (z Warszawy wywieziono 5 tys. fortepianów), niepoliczalną ilość paramentów kościelnych oraz ponad 22 mln książek, w tym 30 tys. inkunabułów, 13 tys. starodruków i 53 tys. cymeliów. Zbiorów prywatnych nie brano pod uwagę.
Co i kto komu winien?
Wybitny uczony i znawca przedmiotu, prof. Wacław Borowy napisał w 1945 r.: "Wartość dzieła jest niewymierna w pieniądzach. Trzy pokolenia Polaków i tak będą musiały wieść - w konsekwencji zniszczeń niemieckich - kalekie życie kulturalne". Dokumentacja strat kultury prowadzona pod okupacją i kontynuowana do 1950 r. przez Biuro Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki została przerwana ze względów politycznych i dopiero od utworzenia - 40 lat później - Biura Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą rozpoczęto prowadzenie ewidencji dzieł sztuki utraconych wskutek grabieży wojennych. Działania zasługujące w pełni na miano "zbrodni międzynarodowej" nie zostały oficjalnie potępione, ich sprawcy nie zostali ukarani, a krzywdy wyrównane. Po co o tym przypominać w czasie święcenia naszego "wejścia" czy też powrotu do Europy? Ano z racji, że najwidoczniejszym, a może podstawowym skutkiem upływu czasu jest zatarcie w świadomości władz i społeczeństw nie tylko wysokości szkód, ale samego ich faktu i odpowiedzialności za ich wyrządzenie.
Więcej możesz przeczytać w 49/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.