Rosjanie wymieniają gaz i ropę na złoto
W samo południe 9 grudnia 2005 r. cena złota na giełdzie tokijskiej osiągnęła nie notowany od 23 lat poziom - 530 USD za uncję. Chociaż daleko jej do rekordu z początku lat 80., kiedy to za żółty metal płacono aż 850 USD za uncję, analitycy nie mają wątpliwości, że złoto wraca do łask. W listopadzie tego roku podrożało o ponad 10 proc. Duży wpływ na zwyżkę cen miał wzrost zainteresowania złotem w Azji oraz decyzja rządu rosyjskiego, który zgłosił chęć zakupu dużych ilości tego kruszcu. Zdaniem analityków giełdy towarowej Chicago Mercantile Exchange, to początek triumfalnego powrotu złota.
Brudna robota
W ostatnim ćwierćwieczu inwestorzy odwracali się od złota. Cztery lata temu jego cena wynosiła połowę tego co dzisiaj. Złotem interesowali się tylko numizmatycy, koncerny elektroniczne i szejkowie arabscy. Kryzys dotknął nawet przemysł jubilerski, tradycyjnie największego odbiorcę tego metalu. Złota było w bród i było ono tanie. Z wyjątkiem krajów o gospodarce wojennej, takich jak Birma, Afganistan, Sudan czy ostatnio Irak, przestało ono odgrywać rolę jako przedmiot tezauryzacji. Malejącym cenom towarzyszył spadek popytu, co wzmacniało zniżkę cen. Obecny boom jest dobrą wiadomością, zwłaszcza dla krajów biednych, takich jak Filipiny, Kambodża, Peru, Zambia, gdzie w nowo powstających kopalniach złota tworzone są miejsca pracy.
Złoto ma swoich wrogów. Są nimi obrońcy środowiska naturalnego, występujący przeciwko przestarzałej technologii wykorzystującej cyjanki do wypłukiwania samorodków metalu z otaczającej je skały. Tą metodą wydobywa się ponad 90 proc. światowej rocznej produkcji złota, wynoszącej 2500 ton. Według organizacji Sierra i Earth-works, w procesie, w którym otrzymuje się uncję czystego złota, powstaje 20-30 ton odpadów i trucizn, na długo zalegających w środowisku. Mówi się o katastrofie ekologicznej, której odwrócenie - zdaniem amerykańskiej agencji ds. ochrony środowiska (EPA) - może kosztować aż 60 mld USD. Jeśli nawet te szacunki są przesadzone, i tak jest to kwota, której kopalnie złota nie są w stanie zapłacić. Obrońcy środowiska wywierają presję na Bank Światowy, największego kredytodawcę górnictwa, by powstrzymał gorączkę złota. Pod ich naciskiem w 2001 r. wprowadził on częściowe moratorium na kredyty na budowę kopalni złota. Nasilono też kampanię mającą zniechęcić do kupowania "brudnego złota", domagając się ograniczenia jego produkcji. Zdaniem londyńskich maklerów złota, jego cena niebawem może zostać wywindowana do 1000 USD za uncję!
Powrót do blasku
Przy wszystkich swoich wadach - twierdził Murray Rothbard, wybitny ekonomista amerykański - złoto jest najlepszym pieniądzem. Wbrew temu, co utrzymywał noblista Milton Friedman (który mylił się bardzo rzadko), wspomniany odwrót od złota nie był ani trwały, ani nie został wywołany utratą jego blasku, czyli spadkiem atrakcyjności. Friedman zmienił zdanie. Przez ostatnie dwie dekady pieniądz był tani, dostęp do kredytów - niemal nie ograniczony i mimo że prasy drukujące nowe banknoty pracowały bez przerwy, panowało przekonanie, że duża inflacja to przeszłość. Rynku oszukać się nie da; hojne wydatki socjalne, rosnący deficyt budżetowy i zachwianie zaufania w nieomylność instytucji banku centralnego zrobiły swoje. Świat znowu wchodzi w erę lęku przed inflacją, której sygnałem są kłopoty dolara. Pierwszą linią ataku inwestorów tracących na spadającej wartości pieniądza stała się giełda. Po pęknięciu "bańki internetowej" lat 90. po 2001 r. pieniądze przeniesiono na rynek nieruchomości, których ceny w ostatnich dwóch latach w Londynie, Nowym Jorku czy Hongkongu rosły nawet o kilkaset procent rocznie. Kiedy inflacja zaczęła ogarniać cały sektor finansowy, przyszedł czas na złoto. W minionych czterech latach jego cena wzrosła dwukrotnie. Kupnem złota interesują się też rządy. Znacznych zakupów dokonały Brazylia, Korea Południowa, Japonia oraz Rosja. Ellison Chu ze Standard Banku sugeruje, że powyżej 500 USD za uncję wywindowali w końcu listopada cenę złota Rosjanie, którzy wpływy ze sprzedaży ropy i gazu zamieniają na złoto. Przy obecnych tendencjach w gospodarce żadne papiery wartościowe czy ziemia nie są tak praktycznym i pewnym przedmiotem tezauryzacji jak złoto. Powtarzał to m.in. Wim Duisenberg, wieloletni prezes Europejskiego Banku Centralnego.
Stymulatorem obecnego popytu na złoto jest wzrost zainteresowania nim w rozwijających się gwałtownie Chinach i Indiach, gdzie biżuteria ze złota od wieków jest wyznacznikiem statusu społecznego i symbolem prestiżu. Światowa Rada Złota szacuje, że w ostatnich dwóch latach napłynęła do nich biżuteria warta ponad 13 mld USD. Stanowi to 17 proc. światowej produkcji jubilerskiej, wartej prawie 40 mld USD rocznie. Azjatyccy nuworysze mogą - zdaniem ekonomistów Banku Światowego - podnosić cenę kruszcu o 10-20 proc. rocznie. Dlatego 500 USD za uncję po raz pierwszy od roku 1987 zapłacono właśnie w Azji, w Japonii.
Złota bajka?
Wysoka cena, to według Paula Krugmana, lewicowego publicysty z "New York Timesa", "ostateczna śmierć koncepcji standardu złota", czyli pieniądza opartego na parytecie złota. - Nic podobnego! - protestuje prof. Thomas Sowell, ekonomista z Uniwersytetu Stanforda. - Jest odwrotnie. Jedynym skutecznym sposobem powstrzymania inflacji (czynnika najsilniej wpływającego na wzrost cen złota), jest powrót do standardu złota - mówi Sowell. Dotychczas nie wynaleziono skuteczniejszego środka regulacji ilości pieniądza na rynku. Ograniczenie podaży pieniądza do wartości złota zgromadzonego w skarbcach bankowych to niezawodna metoda zwalczania inflacji. Nawet gdyby rację mieli zwolennicy Keynesa, że "ograniczona inflacja przynosi gospodarce skutki dobroczynne", to i tak inflacja pozbawia pieniądz wartości.
O powrocie do standardu złota mówi często i ciepło Alan Greenspan, ustępujący prezes amerykańskiego banku centralnego (Fed). Zdaniem prof. Sowella, nastapi to za dwa, trzy pokolenia. Złoto - pisał Murray Rothbard w książce "Złoto, banki, ludzie" - jest pieniądzem towarowym, który trzeba z trudem wydobyć z ziemi i przetworzyć w przeciwieństwie do "pieniądza papierowego, który można drukować z niczego, nie ponosząc przy tym prawie żadnych kosztów". Bez względu na jego przyszłe losy, pewne jest, że w wypadku pieniądza opartego na standardzie złota wraz ze wzrostem ceny kruszcu rosłaby siła nabywcza naszej gotówki. Na razie jest odwrotnie!
Brudna robota
W ostatnim ćwierćwieczu inwestorzy odwracali się od złota. Cztery lata temu jego cena wynosiła połowę tego co dzisiaj. Złotem interesowali się tylko numizmatycy, koncerny elektroniczne i szejkowie arabscy. Kryzys dotknął nawet przemysł jubilerski, tradycyjnie największego odbiorcę tego metalu. Złota było w bród i było ono tanie. Z wyjątkiem krajów o gospodarce wojennej, takich jak Birma, Afganistan, Sudan czy ostatnio Irak, przestało ono odgrywać rolę jako przedmiot tezauryzacji. Malejącym cenom towarzyszył spadek popytu, co wzmacniało zniżkę cen. Obecny boom jest dobrą wiadomością, zwłaszcza dla krajów biednych, takich jak Filipiny, Kambodża, Peru, Zambia, gdzie w nowo powstających kopalniach złota tworzone są miejsca pracy.
Złoto ma swoich wrogów. Są nimi obrońcy środowiska naturalnego, występujący przeciwko przestarzałej technologii wykorzystującej cyjanki do wypłukiwania samorodków metalu z otaczającej je skały. Tą metodą wydobywa się ponad 90 proc. światowej rocznej produkcji złota, wynoszącej 2500 ton. Według organizacji Sierra i Earth-works, w procesie, w którym otrzymuje się uncję czystego złota, powstaje 20-30 ton odpadów i trucizn, na długo zalegających w środowisku. Mówi się o katastrofie ekologicznej, której odwrócenie - zdaniem amerykańskiej agencji ds. ochrony środowiska (EPA) - może kosztować aż 60 mld USD. Jeśli nawet te szacunki są przesadzone, i tak jest to kwota, której kopalnie złota nie są w stanie zapłacić. Obrońcy środowiska wywierają presję na Bank Światowy, największego kredytodawcę górnictwa, by powstrzymał gorączkę złota. Pod ich naciskiem w 2001 r. wprowadził on częściowe moratorium na kredyty na budowę kopalni złota. Nasilono też kampanię mającą zniechęcić do kupowania "brudnego złota", domagając się ograniczenia jego produkcji. Zdaniem londyńskich maklerów złota, jego cena niebawem może zostać wywindowana do 1000 USD za uncję!
Powrót do blasku
Przy wszystkich swoich wadach - twierdził Murray Rothbard, wybitny ekonomista amerykański - złoto jest najlepszym pieniądzem. Wbrew temu, co utrzymywał noblista Milton Friedman (który mylił się bardzo rzadko), wspomniany odwrót od złota nie był ani trwały, ani nie został wywołany utratą jego blasku, czyli spadkiem atrakcyjności. Friedman zmienił zdanie. Przez ostatnie dwie dekady pieniądz był tani, dostęp do kredytów - niemal nie ograniczony i mimo że prasy drukujące nowe banknoty pracowały bez przerwy, panowało przekonanie, że duża inflacja to przeszłość. Rynku oszukać się nie da; hojne wydatki socjalne, rosnący deficyt budżetowy i zachwianie zaufania w nieomylność instytucji banku centralnego zrobiły swoje. Świat znowu wchodzi w erę lęku przed inflacją, której sygnałem są kłopoty dolara. Pierwszą linią ataku inwestorów tracących na spadającej wartości pieniądza stała się giełda. Po pęknięciu "bańki internetowej" lat 90. po 2001 r. pieniądze przeniesiono na rynek nieruchomości, których ceny w ostatnich dwóch latach w Londynie, Nowym Jorku czy Hongkongu rosły nawet o kilkaset procent rocznie. Kiedy inflacja zaczęła ogarniać cały sektor finansowy, przyszedł czas na złoto. W minionych czterech latach jego cena wzrosła dwukrotnie. Kupnem złota interesują się też rządy. Znacznych zakupów dokonały Brazylia, Korea Południowa, Japonia oraz Rosja. Ellison Chu ze Standard Banku sugeruje, że powyżej 500 USD za uncję wywindowali w końcu listopada cenę złota Rosjanie, którzy wpływy ze sprzedaży ropy i gazu zamieniają na złoto. Przy obecnych tendencjach w gospodarce żadne papiery wartościowe czy ziemia nie są tak praktycznym i pewnym przedmiotem tezauryzacji jak złoto. Powtarzał to m.in. Wim Duisenberg, wieloletni prezes Europejskiego Banku Centralnego.
Stymulatorem obecnego popytu na złoto jest wzrost zainteresowania nim w rozwijających się gwałtownie Chinach i Indiach, gdzie biżuteria ze złota od wieków jest wyznacznikiem statusu społecznego i symbolem prestiżu. Światowa Rada Złota szacuje, że w ostatnich dwóch latach napłynęła do nich biżuteria warta ponad 13 mld USD. Stanowi to 17 proc. światowej produkcji jubilerskiej, wartej prawie 40 mld USD rocznie. Azjatyccy nuworysze mogą - zdaniem ekonomistów Banku Światowego - podnosić cenę kruszcu o 10-20 proc. rocznie. Dlatego 500 USD za uncję po raz pierwszy od roku 1987 zapłacono właśnie w Azji, w Japonii.
Złota bajka?
Wysoka cena, to według Paula Krugmana, lewicowego publicysty z "New York Timesa", "ostateczna śmierć koncepcji standardu złota", czyli pieniądza opartego na parytecie złota. - Nic podobnego! - protestuje prof. Thomas Sowell, ekonomista z Uniwersytetu Stanforda. - Jest odwrotnie. Jedynym skutecznym sposobem powstrzymania inflacji (czynnika najsilniej wpływającego na wzrost cen złota), jest powrót do standardu złota - mówi Sowell. Dotychczas nie wynaleziono skuteczniejszego środka regulacji ilości pieniądza na rynku. Ograniczenie podaży pieniądza do wartości złota zgromadzonego w skarbcach bankowych to niezawodna metoda zwalczania inflacji. Nawet gdyby rację mieli zwolennicy Keynesa, że "ograniczona inflacja przynosi gospodarce skutki dobroczynne", to i tak inflacja pozbawia pieniądz wartości.
O powrocie do standardu złota mówi często i ciepło Alan Greenspan, ustępujący prezes amerykańskiego banku centralnego (Fed). Zdaniem prof. Sowella, nastapi to za dwa, trzy pokolenia. Złoto - pisał Murray Rothbard w książce "Złoto, banki, ludzie" - jest pieniądzem towarowym, który trzeba z trudem wydobyć z ziemi i przetworzyć w przeciwieństwie do "pieniądza papierowego, który można drukować z niczego, nie ponosząc przy tym prawie żadnych kosztów". Bez względu na jego przyszłe losy, pewne jest, że w wypadku pieniądza opartego na standardzie złota wraz ze wzrostem ceny kruszcu rosłaby siła nabywcza naszej gotówki. Na razie jest odwrotnie!
Więcej możesz przeczytać w 50/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.