Jak długo trwały przygotowania do obsługi Szczytu nato?
Andrzej Bartkowski: Ponad miesiąc. To czas setek rozmów i ustaleń z organizatorem, czyli MON. Od początku czerwca w najdrobniejszych szczegółach planowaliśmy całą logistykę tego przedsięwzięcia. Przygotowania przypadły na najgorętszy czas w naszej branży, który w tym roku okazał się dla nas rekordowym miesiącem. W czerwcu w 40 lokalizacjach w 17 miastach obsłużyliśmy 142 eventy dla łącznie 57 tys. osób. Jednym z tych miast są Katowice, gdzie od maja jesteśmy stale obecni jako wyłączny partner cateringowy Międzynarodowego Centrum Kongresowego.
Logistyka tak ważnego i dużego wydarzenia, jakim jest Szczyt nato, to zapewne nie lada wyzwanie.
Mariusz Pietrzak: Zdecydowanie! Obsługa szczytu wymagała pracy 80 kucharzy zarządzanych przez 10 mistrzówkuchni, 400 kelnerów i 150 osób personelu logistycznego. Przygotowaliśmy i zaserwowaliśmy catering na czterech poziomach PGE Narodowego, w namiocie na płycie stadionu, dwóch namiotach na błoniach stadionu oraz w Teatrze Wielkim, gdzie odbyła się kolacja galowa dla ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich NATO. Transport produktów rozpoczęliśmy na tydzień przed inauguracją szczytu. Łącznie 50 ciężarówkami przyjechały 63 t jedzenia i sprzętu. Wszyscy członkowie personelu, każdy kilogram żywności i cały sprzęt poddawane były bardzo wnikliwym kontrolom. Wydaliśmy ok. 30 tys. posiłków. Wszystkie potrawy przygotowywaliśmy na miejscu, na 2 tys. mkw. zaplecza kuchennego. Zapewniliśmy 15 różnych menu zawierających m.in. dania wegańskie, halal, bezmleczne czy bezglutenowe. Dodam także, że mieliśmy stały, 24-godzinny nadzór sanepidu wojewódzkiego, wojskowego, BOR oraz funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu i Secret Service.
A jak w przypadku prezydenta usa? Kontrola była jeszcze surowsza? Co jadł Barack Obama?
M.P.: Prezydent Obama, niezależnie od tego, gdzie się znajduje, jada wyłącznie posiłki przygotowane przez swojego osobistego szefa kuchni z produktów dostarczonych przez służby amerykańskie. Nie jadł tego, co wszyscy, niemniej od początku przygotowywań byliśmy w stałym kontakcie z Presidential Food Service Białego Domu i ściśle współpracowaliśmy w zakresie przygotowania i serwowania posiłków dla delegacji USA.
PGE Narodowy na czas szczytu był podzielony na szereg różnych stref, które wymagały obsługi. Czy to stanowiło duże utrudnienie?
A.B.: – Realizowaliśmy świadczenia w 17 różnych strefach. Każda z nich wymagała innego przygotowania. W strefie TOP VIP, gdzie obowiązywały zasady protokołu dyplomatycznego, obsłużyliśmy w sumie ok. 600 osób – w tym prezydentów i szefów rządów m.in.: Franćois Hollande’a, kanclerz Angelę Merkel, Davida Camerona czy szefa Komisji Europejskiej Jeana Claude’a Junckera. Z kolei strefa rozmów bilateralnych wymagała od nas doskonałej organizacji i logistyki. Spotkania odbywały się tam równolegle w 18 salach i zmieniały nawet co 15-20 minut. W stałej gotowości musieli być też kelnerzy, którzy obsługiwali dwie sale obrad, w których odbyły się główne konferencje szczytu. Na sygnał funkcjonariusza BOR ekspresowo uzupełniali wszystkie napoje. Tam też odbywał się specjalnie przygotowany ceremoniał gastronomiczny serwowania kawy, z udziałem kilkudziesięciu kelnerów.
Obsługa takiego wydarzenia to z pewnością niezwykłe wyzwanie, ale i ogromna satysfakcja…
A.B.: Tak, to prawda! To jeden z największych projektów cateringowych w historii naszej firmy i wielka zawodowa przygoda. Cała załoga Mazurkas Catering 360° zapracowała na ten sukces. Aby nie być gołosłownym, dodam, że w protokole odbioru zamówienia ze strony zleceniodawcy, czyli MON, nie było żadnych uwag co do wykonanej przez nas usługi. Ryzyko było bardzo duże, kary w przypadku niedociągnięć wręcz kosmiczne. Ale satysfakcja – ogromna!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.