Ostatni odkrywca planety, Clyde Tombaugh, nie był ani wybitnym astronomem, ani wielkim fizykiem. Urodził się na początku XX w. gdzieś na farmie w stanie Kansas. Był samoukiem i pod koniec lat 20. dostał pracę jako technik fotograf w obserwatorium Lowella we Flagstaff w Arizonie. Przeglądał tysiące zdjęć nieba, by 18 lutego 1930 r. na kilku z nich odkryć przesuwającą się małą jasną plamkę – pierwszą nową planetę, na jaką natrafiono od lat. Astronomowie przewidywali, że za Neptunem coś jeszcze jest. I to było to – nowa, dziewiąta planeta, która dostała imię Pluton. Fakt, że odkrył ją Amerykanin, sprawił, że w USA wybuchła prawdziwa plutonomania – drukowano erraty do szkolnych podręczników, Walt Disney ochrzcił imieniem Pluto psa Myszki Miki, a poczta wydawała serie znaczków z planetami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.