To ostatnie zadanie Antoniego – mówi z przekonaniem polityk z władz PiS. – Ponosi teraz osobistą odpowiedzialność za ustalenia swojej podkomisji. Jarosław Kaczyński, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu skandował na miesięcznicach „Antoni”, jest rozczarowany rezultatami działań Antoniego Macierewicza. Dzisiaj nie ma już mowy o przyjaźni czy nawet szczególnej sympatii między tymi politykami. Prezes dał mu jednak po raz kolejny czas – może rok, a może dłużej. – Ale ma świadomość, że dwa lata już minęły i niewiele z tego wynika. Paru ludzi z tej komisji okazało się zupełnie niepoważnymi – podsumowuje nasz rozmówca. – Nic mu nie grozi, ale nie jest już jedynym smoleńskim punktem odniesienia. Niezależnie od niego katastrofę bada też prokuratura.
Macierewicz zdaje się to zauważać: – Czy można było sobie kiedykolwiek wyobrazić, że będzie brutalnie atakowana komisja badająca ten dramat smoleński, właśnie wtedy, gdy zbliża się ona do konkluzji (…), gdy zgromadziła już dowody i specjalistów z zagranicy potwierdzających, że to eksplozja zniszczyła ten samolot? Okazuje się nagle, że znajduje się ona w ogniu brutalnego ataku medialnego, ale i przecież politycznego. Ba, prowadzi się do stworzenia jakiejś nowej komisji. Proszę sobie wyobrazić, że na jej czele stoją ludzie utrzymujący najbliższy kontakt polityczny z mediami rosyjskimi. (...) Niepodległe państwo takich ludzi przeciwstawia komisji badającej ten dramat? – rozważa Macierewicz w Radiu Maryja. A chodzi o jednego z ekspertów prokuratury, który rzeczywiście występował w prorosyjskich mediach i którym – jak twierdzi z kolei Kaczyński – „zajmują się już służby specjalne”.
Tyle że i w komisji Macierewicza pojawiali się kontrowersyjni eksperci – jak choćby Wacław Berczyński – były członek egzekutywy PZPR, który ogłosił, że „wykończył caracale”. Przez osiem lat działania – najpierw sejmowego zespołu, potem podkomisji przy MON – Macierewicz autoryzował kolejne wersje „zamachu” smoleńskiego – wzajemnie sprzeczne i wykluczające się. Żadnej poprzedniej nie unieważniając. Symbolem chaosu w tym przekazie stały się spotkania z klubami „Gazety Polskiej”, gdzie jedni mówili o helu, inni o sztucznej mgle, jeszcze inni o bombie termobarycznej, a w końcu ktoś pytał, „czy ruscy zestrzelili prezydenta”? Wreszcie „Gazeta Polska” po ekshumacji pary prezydenckiej w 2016 r. pisze, że samolot uderzył w ziemię kołami (wg ustaleń komisji Millera maszyna była w chwili zderzenia w pozycji odwróconej). Jak miał uderzyć kołami, skoro wcześniej rozpadł się w powietrzu po wybuchu bomby? Nikt nie prostuje. Chaos ten zdaje się nikomu nie przeszkadzać. Z czasem z podkomisji odchodzą kolejni profesorowie – jak Jan Obrębski, Andrzej Ziółkowski, Piotr Stepnowski czy Zdzisław Gosiewski. Raczej niechętnie mówią o powodach.
Także w sprawie zwrotu wraku tupolewa działania Macierewicza okazały się nieskuteczne. Jeszcze jako minister obrony wynajął za 1 mln zł prof. Luisa Moreno Ocampo. Kiedy kilka tygodni temu poprosiliśmy resort obrony o szczegóły umowy i zapytaliśmy, ile pieniędzy zostało już wypłaconych Ocampo, uzyskaliśmy taką odpowiedź: „Żądane informacje stanowią informacje o charakterze niejawnym i jako takie nie podlegają ujawnieniu ze względu na przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych, czyli takie, których nieuprawnione ujawnienie spowodowałoby lub mogłoby spowodować szkody dla Rzeczypospolitej Polskiej albo byłoby z punktu widzenia jej interesów niekorzystne”. Najnowszą odsłoną działań podkomisji Macierewicza jest umowa z National Institute for Aviation Research – amerykańskim ośrodkiem badawczym przy Uniwersytecie Wichita. Kilka tygodni temu amerykańscy eksperci przeprowadzili badania w identycznym tupolewie w Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku. Zeskanowali wnętrze samolotu, by na skonstruowanym w ten sposób modelu odtworzyć ostatnie sekundy lotu tupolewa. Właśnie te badania mają zająć kolejne kilka, a może kilkanaście miesięcy. To miało przekonać Jarosława Kaczyńskiego – który sam niedawno sugerował zakończenie prac smoleńskiej komisji – by jeszcze poczekać.
Jarosław „mówi Antonim”
Poza tym ostateczna rozprawa z Macierewiczem nie jest dziś prezesowi PiS szczególnie na rękę. Partia zalicza kolejne sondażowe spadki, a za Macierewiczem nadal stoi radykalny elektorat PiS. Środowisko „Gazety Polskiej”, które przez lata budowało smoleński kapitał, ciężko zniosło dymisję szefa MON, a jeszcze ciężej – wielkie czyszczenie z ludzi Macierewicza resortu, wojskowych służb i spółek zbrojeniowych. Macierewicz toczy otwartą wojnę z prezydentem Andrzejem Dudą, którego oskarża wprost o uleganie wpływom WSI. Jest przy tym wciąż wiceprezesem partii.
Na zapleczu PiS panuje poczucie, że w każdej chwili może zaatakować. – On jest jak Zulus. Nawet ugodzony dzidą będzie dalej biegł, aż nie padnie. A kondycję ma niesamowitą. Jest obrażony. Nie wiem, co zrobi ostatecznie – kręci głową nasz rozmówca z otoczenia Kaczyńskiego. Realnie może jednak zrobić niewiele – wszystkie dotychczasowe rozłamy w PiS kończyły się zdecydowanie gorzej dla rozłamowców niż dla Jarosława Kaczyńskiego. Dopóki prezes PiS rządzi, Macierewicz będzie czekać i umacniać radykalne skrzydło. Chyba że doszłoby do nieoczekiwanej dekompozycji władzy.
Dymisja była dla niego szokiem, otrząśnięcie się zajęło mu kilka tygodni. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu był jednym z najpotężniejszych polityków obozu rządzącego, przez chwilę uchodził nawet za numer 2, po prezesie. Rozdawał karty w wojsku, służbach, spółkach zbrojeniowych, obsadzał je zaufanymi ludźmi. Był też jedynym politykiem PiS, który manifestował niezależną pozycję wobec prezesa. A zawdzięczał ją właśnie smoleńskiemu paliwu.
Kampania prezydencka, 2010 r. Sztab PiS stawia na łagodny wizerunek Kaczyńskiego i unikanie politycznej konfrontacji wokół tematu katastrofy. Wszystkie wewnętrzne badania pokazują, że tylko wówczas Kaczyński ma szanse na zwycięstwo w wyborach. W ostatnim wydaniu „Wprost” przypomnieliśmy wewnętrzne analizy prof. Waldemara Parucha, który pisał: „W kampanii nie można odwoływać się do tragedii katyńskiej jako wiodącego sposobu na pozyskanie elektoratu miękkiego. Absolutnie nie używać w kampanii wyborczej wizerunku martyrologii. Bardzo problematyczne jest przywoływanie nieistniejącego testamentu śp. L.Kaczyńskiego (pojawiły się już zarzuty typu „hieny cmentarne z PiS” i tu nie chodzi o prawdę, ale skutki mentalne u wyborców średnio wykształconych)”.
Macierewicz zatem zostaje „schowany” i czeka na swój czas. Kiedy Kaczyński przegrywa prezydencki wyścig z Komorowskim, w PiS ruszają rozliczenia. Macierewicz pojawia się na Nowogrodzkiej. Mija się z jednym z pracowników PiS. – Prezes chciał się ze mną przywitać, ale pan Antoni stanął przy futrynie i zablokował go ciałem. Spojrzał mu w oczy i powiedział: „Jarek, ty zapomniałeś o Lechu”. To był cios w samo serce, w miłość do brata. Zmroziło mnie. (Scena opisana w książce Michała Krzymowskiego „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego”).
Macierewicz przekonuje prezesa PiS, że przegrał właśnie dlatego, że nie eksponował tematu Smoleńska. Skutecznie. Wtedy właśnie PiS przestawia wajchę i powołuje w sejmie zespół do zbadania okoliczności katastrofy. Nikt w partii nie ma wątpliwości, że na jego czele stanie właśnie Macierewicz. Gromadzi wokół siebie część smoleńskich rodzin, nieznanych szerzej ekspertów, skupia uwagę mediów, zwołuje regularne konferencje. Szybko staje się politykiem jednego tematu, na dalszy plan schodzą nawet agenci WSI i służby. Macierewicz rusza w Polskę i za ocean, gdzie na spotkaniach z sympatykami klubów „Gazety Polskiej” ogłasza kolejne teorie zamachu na prezydenta i załogę tupolewa. Wytacza najmocniejsze oskarżenia. Sugeruje wręcz istnienie spisku między byłym premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Antoni Macierewicz staje się jednym z głównych architektów podziału Polski po 2010 r. Znajduje klucz do prezesa, który po Smoleńsku sam radykalizuje się coraz bardziej. Rozstaje się bez żalu z ostatnimi umiarkowanymi politykami swojej partii, środowisko z dawnej kancelarii Lecha Kaczyńskiego z czasem wykrusza się samo. Lata 2010-2014 to czas, gdy Jarosław zaczyna „mówić Macierewiczem”.
Jednak partia swojego „smoleńskiego kapłana” traktuje z dystansem. Macierewicz, choć jest związany z PiS od 2006 r., gdy został likwidatorem WSI w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, wstępuje do partii dopiero w 2012 r. Nie ma tam swojego zaplecza. Rok później zostaje jej wiceprezesem, pozostając jednocześnie liderem swojej maleńkiej partii Ruch Katolicko-Narodowy – to od lat jego najbliższe, bardzo hermetyczne środowisko. Wraz z rosnącą pozycją, wrogów na Nowogrodzkiej mu przybywa. Jednak nie zajmuje sobie tym głowy – ma bezpośrednią, partnerską relację z Jarosławem. Zaginają się z historii, łączy ich słabość do kotów, podobny wiek, brak przywiązania do spraw materialnych. Macierewicz jest jednak dużo bardziej „na czasie” – korzysta z komórki, Twittera, ma prawo jazdy, mówi po angielsku. Im częściej smoleński lud skanduje „Antoni”, tym bardziej Kaczyński musi się z nim liczyć. – Nie przeszkadza mu to? – pytaliśmy kilkanaście miesięcy temu polityka PiS z otoczenia prezesa. – Przeszkadza. Ale wie, że to cena, którą musi płacić za to, że Antoni wziął na siebie bitwę smoleńską. Wie też, że musi dawać Antoniemu, co on chce, żeby nie miał pokusy tworzenia własnej partii, wolnej już zupełnie od jakichkolwiek inteligenckich zahamowań – odpowiedział wtedy nasz rozmówca. Jak się okaże – do czasu.
Jarosław przestaje „mówić Antonim”
Kiedy zostaje szefem MON, zarządza apel smoleński przy każdej asyście wojskowej. Buduje także mit oparty na prostym przekazie: „PiS to jedyny prawowity spadkobierca Solidarności”. Tragicznie zmarły prezydent staje się głównym bohaterem tej nowej historii pisanej przez historyka Antoniego Macierewicza. Nie przeszkadza, że zupełnie nie zgadzał się z Lechem Kaczyńskim, np. w ocenie Okrągłego Stołu. Nie mówiąc o aneksie do raportu z likwidacji WSI, którego Lech Kaczyński nie zgodził się opublikować, a jego decyzję podtrzymuje Andrzej Duda. Macierewicz i jego środowisko tymczasem atakuje Dudę za niepublikowanie aneksu i ukrywanie „sowieckich macek”. Jako minister obrony Macierewicz urósł jednak za bardzo. Niewiele sobie przy tym robił z kolejnych upomnień prezesa, który od czasu afery z Bartłomiejem Misiewiczem zdecydował się mocno okroić wpływy szefa MON. Na jego dymisję naciskał prezydent Andrzej Duda, otwarcie zarzucając Macierewiczowi stosowanie „ubeckich metod”. W nowym rządzie nie chciał go Mateusz Morawiecki, nie miał też sojuszników we władzach partii.
Na współpracę z nim narzekali Amerykanie. Dymisja ważyła się do ostatniej chwili, w końcu prezes odwołał Macierewicza. Kulisy opisywaliśmy we „Wprost”, nieoficjalnie wiadomo, że jednym z powodów były również docierające do prezesa PiS sygnały dotyczące przepływów wokół PGZ. – Nie o wszystkich okolicznościach, które spowodowały tę decyzję, mogę powiedzieć. Bardzo proszę państwa o wyrozumiałość – zaapelował Kaczyński do czytelników „Gazety Polskiej”, czyli smoleńskiego elektoratu. – Dla skutecznej realizacji naszego projektu politycznego tak trzeba było postąpić, choć dla nikogo z nas – mogę powiedzieć, że szczególnie dla mnie – ta decyzja nie była prosta. Znam Antoniego od 40 lat. Może dlatego po odwołaniu z resortu Macierewicz nie zmienił adresu. Nadal urzęduje w budynkach MON na Klonowej, ma do dyspozycji rządową limuzynę. Jako szef smoleńskiej podkomisji na ósmą rocznicę przygotowuje raport – ale nie ostateczny, tylko techniczny, opisujący przebieg lotu. Potem razem z Tomaszem Sakiewiczem poleci do USA, na życzliwe salony amerykańskiej Polonii. Na oficjalnych uroczystościach smoleńskich przemawiać będą Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda. Od kiedy zaczął głosić teorie smoleńskiego spisku, wiele osób zadaje sobie pytanie, czy sam kiedykolwiek wierzył w zamach. Lista wątpiących w to w samym PiS jest coraz dłuższa. Nieuchronnie nadchodzi więc czas „sprawdzam”, weryfikacji dotychczasowych sprzecznych teorii, coraz głośniej wytykanych także wśród polityków PiS. Partia zmierza do zamknięcia tematu Smoleńska. 96. miesięcznica, odsłonięcie pomnika mają stanowić zwieńczenie. Smoleńskie paliwo się wypala, bak Macierewicza pustoszeje. Na razie udało mu się jeszcze zyskać czas – tym cenniejszy, że bliżej nieokreślony. Wszak to podobno jego ostatnie zadanie.
Już wkrótce w księgarniach pojawi się biografia Antoniego Macierewicza pióra autorki tekstu oraz Marcina Dzierżanowskiego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.