Jeśli PiS zrealizuje zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, państwo polskie czeka rewolucja. Tylko niekoniecznie we właściwym kierunku. Propozycje dotyczące obniżenia wynagrodzeń posłów i samorządowców są dziwne. W administracji państwowej zarabia się różnie, raz lepiej (rozmaite agencje), raz gorzej (w niektórych ministerstwach). Generalnie ludzie zarządzający państwem powinni zarabiać dobrze. To jest w naszym wspólnym interesie. Wieszanie psów na urzędnikach różnych szczebli jest dość popularne, ale zazwyczaj polega na myleniu normalnie pracujących ludzi z tymi, którzy wymyślają stosowane przez nich przepisy i mnożą biurokrację. To, aby urzędników – w tym piastujących najwyższe urzędy – nie było za dużo (ani za mało), to zupełnie inna historia. Ale również nie ma nic wspólnego z pensjami. Istotą sporu wokół wynagrodzeń jest podejście do zarządzania państwem. Jeśli ktoś widzi to w kategoriach służby wykonywanej w dużym stopniu dla idei, kończy się to postulatem obniżenia pensji.
Ja domagam się przede wszystkim sprawnego zarządzania, co z kolei wymaga odpowiednio wynagradzanych fachowców w randze ministra, posła, senatora itd. Wcale nie zamierzam umniejszać powadze państwa, solidności działania jego instytucji, sprawności różnych służb, kwestionować potrzebę oddania ojczyźnie i podważać inne wartości. Ale potrzebujemy przede wszystkim sprawnego zarządzania przez fachowców, czy to będą stosunki zagraniczne, bezpieczeństwo wewnętrzne, czy jakikolwiek inny obszar. Mam wrażenie, i dowodów nie brakuje – przywołam choćby ustawę o jawności życia publicznego ingerującej w prywatność wielu tysięcy osób – że przynajmniej w części koalicji rządzącej dominuje oczekiwanie służby państwu, która ma być czymś innym niż praca. To rozwiązanie nie na te czasy. Złożoność problemów i tempo zmian w naszej rzeczywistości wymagają sprawnego działania. Aby temu sprostać, instytucje państwowe muszą między innymi konkurować o fachowców z pracodawcami prywatnymi. Dzisiaj pracownikowi łatwo jest oszacować wartość własnej pracy. W szczególności nie rozumiem postulatu ograniczania wynagrodzeń w samorządach. Niech lokalne społeczności same decydują, ile mają zarabiać wybrane przez nie władze. Zarządzanie gminą czy miastem wymaga dużych kompetencji.
Już dzisiaj niektórzy nie angażują się w działalność samorządową, bo nie chcą wypełniać oświadczenia majątkowego. Po co są one publicznie dostępne? Wystarczy, aby miały do nich dostęp odpowiednie służby. Centralne Biuro Antykorupcyjne i tak wykonuje swoją robotę – i bardzo dobrze. Co do pensji parlamentarzystów: przecież problem naszego parlamentu nie tkwi w wysokości wynagrodzeń! Problemem jest na przykład ordynacja wyborcza, na skutek której po pierwsze, reprezentacja w ławach poselskich rozmija się z liczbą zdobytych przez partie głosów (pisałem o tym: być może konflikty społeczne, jakie nami wstrząsają, są tego efektem, może czas na bardziej rozdrobniony i reprezentatywny parlament, wymuszający szukanie konsensusu). Po drugie, wchodzą do Sejmu (między innymi) ludzie z niewielkim poparciem, którzy nie powinni się tam znaleźć, bo nie są w stanie wykonywać swojej pracy. A może posłów jest zbyt wielu? PiS chce obniżką wynagrodzeń ratować swoje notowania. Gdybym miał stawiać diagnozę opartą na intuicji, powiedziałbym: partia ta traci, bo mało jest skupiona na przyszłości. Potrzebujemy więcej rozwiązań pchających Polskę ku nowoczesności. Lista jest długa: odejście od anachronicznego systemu emerytalnego, zmiany w ochronie zdrowia, jeszcze większe wyjście naprzeciw firmom – przecież przedsiębiorcy będą nosić na rękach tego, kto przygotuje nową, prostą ustawę o VAT, i tak dalej. Pora na nowoczesne zarządzanie państwem. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.