W PIS ZAPANOWAŁA GORĄCZKA DOBIJANIA SIĘ NA MIEJSCA NA LISTACH DO EUROPARLAMENTU. Zaprzyjaźniony polityk z kręgów rządowych opowiada następującą anegdotę. W 2009 r. o miejsce na liście do PE zabiegał polityk PiS Kosma Złotowski. I wyszedł od prezesa w przeświadczeniu, że ma jedynkę w okręgu kujawsko-pomorskim. Zanim jednak zdążył wrócić do Bydgoszczy, z radia dowiedział się, że to miejsce przypadnie Ryszardowi Czarneckiemu. – Ale ponieważ się nie obraził, nie zaczął knuć przeciwko prezesowi, to pięć lat później dostał co prawda drugie miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego, ale prezes osobiście wsparł jego kandydaturę i Kosma Złotowski zdobył mandat – opowiada nasz rozmówca. Ale czy to należy uznać za regułę czy za wyjątek? Oto jest pytanie.
POLITYCY NOWOCZESNEJ DOBIJAJĄ SIĘ DO DRZWI PLATFORMY OBYWATELSKIEJ, oczywiście w sensie metaforycznym. Ale rozmowy zostały wstrzymane, bo teraz mamy inne priorytety. Nie możemy rozmawiać o przejściach, kiedy zabito naszego przyjaciela – mówi polityk PO.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.