Śmiejmy się z siebie
"Cały świat śmieje się z Polski" – grzmią zgodnym tonem polscy publicyści. I niech się śmieje. Dlaczego mielibyśmy chcieć, by świat – nie daj Boże – płakał z naszego powodu? Szkoda tylko, że sami nie potrafimy śmiać się ani z innych, ani z siebie. Mamy zatem dyktaturę smutasów. Ale w Polsce nie próbują jej wcale wprowadzić rządzący, lecz korporacja smutasów w rodzaju Geremka, Michnika, Żakowskiego czy Paradowskiej.
Świat się z nas podobno śmieje, bo mamy nieustanne zamieszanie w koalicji i niestabilny rząd (vide: „IV RP: decydujące starcie" i „Nie chcemy politycznego cyrku"). Świat za to w ogóle nie śmieje się np. z Włochów, którzy od wojny mieli ponad 60 rządów. Świat się z nas śmieje, bo koalicyjne partie krytykują się nawzajem. Nie śmieje się za to choćby z Niemców, których wspólny rząd tworzą zwalczający się od lat socjaldemokraci i chadecy.
Pół Europy zwija się ponoć ze śmiechu, słuchając, że w Polsce nie wszyscy politycy przestrzegają prawa. A na dodatek dochodzi u nas nawet do seksafer. Nikt jednak nie śmieje się z Amerykanów i ich byłego prezydenta Clintona. Nikt nie wytyka obyczajowych skandali Nicolasowi Sarkozy’emu, Günterowi Verheugenowi czy Gerhardowi Schröderowi (vide: „Międzynarodówka obciachu").
Bardzo śmieszny jest podobno polski premier, który nie ma konta, bo obawia się korupcyjnych prowokacji. Za to prawie nikogo na świecie ani w Polsce nie śmieszy (ani tym bardziej nie oburza) wspomniany Gerhard Schröder, który zaraz po odejściu ze stanowiska dostał lukratywną posadę w koncernie, który jeszcze jako kanclerz mocno wspierał.
Szkodzi Polsce i ośmiesza nasz kraj ponoć rząd, który stawia zbyt wygórowane warunki w negocjacjach z Unią Europejską. Ciekawe, czy równie mocno polskie (a także zagraniczne) media wykpią rząd niemiecki, który – jak ujawniają dziennikarze „Wprost" (vide: „Bałtycka dwururka") – bez konsultacji z partnerami z UE chce wybudować na dnie Bałtyku – obok gazowego – także rurociąg naftowy.
Śmiesznych rzeczy i spraw, których nie ma nigdzie na świecie, można znaleźć w Polsce o wiele więcej. Śmieszni są ministrowie, którzy mają służbowe samochody, a na dodatek – zamiast pekaesami – chcą jeździć na zagraniczne wyjazdy sprawnymi samolotami. A najśmieszniejsze ze wszystkiego w Polsce i na świecie jest Centralne Biuro Antykorupcyjne, które ściga łapówkarzy, nawet w rządzie.
Słuchając niektórych polityków i publicystów, można dojść do wniosku, że Polacy to jakiś odkryty właśnie, nieznany wcześniej lud, a wieść o jego istnieniu sprawiła, że świat pękł ze śmiechu. Czy tak jest w rzeczywistości?
Prawda jest taka, że w innych krajach świata śmieją się z Polaków tak samo często i intensywnie jak z Amerykanów, Anglików, Włochów, Niemców czy Francuzów. A już najczęściej i najintensywniej śmieją się tam z samych siebie i ze swoich polityków. Taką samą terapię zalecić warto czytelnikom (i autorom) depresyjnych artykułów w stylu Jacka Żakowskiego i Janiny Paradowskiej czy masochistycznych wywiadów udzielanych przez Bronisława Geremka albo Aleksandra Kwaśniewskiego.
Fot. Z. Furman
Świat się z nas podobno śmieje, bo mamy nieustanne zamieszanie w koalicji i niestabilny rząd (vide: „IV RP: decydujące starcie" i „Nie chcemy politycznego cyrku"). Świat za to w ogóle nie śmieje się np. z Włochów, którzy od wojny mieli ponad 60 rządów. Świat się z nas śmieje, bo koalicyjne partie krytykują się nawzajem. Nie śmieje się za to choćby z Niemców, których wspólny rząd tworzą zwalczający się od lat socjaldemokraci i chadecy.
Pół Europy zwija się ponoć ze śmiechu, słuchając, że w Polsce nie wszyscy politycy przestrzegają prawa. A na dodatek dochodzi u nas nawet do seksafer. Nikt jednak nie śmieje się z Amerykanów i ich byłego prezydenta Clintona. Nikt nie wytyka obyczajowych skandali Nicolasowi Sarkozy’emu, Günterowi Verheugenowi czy Gerhardowi Schröderowi (vide: „Międzynarodówka obciachu").
Bardzo śmieszny jest podobno polski premier, który nie ma konta, bo obawia się korupcyjnych prowokacji. Za to prawie nikogo na świecie ani w Polsce nie śmieszy (ani tym bardziej nie oburza) wspomniany Gerhard Schröder, który zaraz po odejściu ze stanowiska dostał lukratywną posadę w koncernie, który jeszcze jako kanclerz mocno wspierał.
Szkodzi Polsce i ośmiesza nasz kraj ponoć rząd, który stawia zbyt wygórowane warunki w negocjacjach z Unią Europejską. Ciekawe, czy równie mocno polskie (a także zagraniczne) media wykpią rząd niemiecki, który – jak ujawniają dziennikarze „Wprost" (vide: „Bałtycka dwururka") – bez konsultacji z partnerami z UE chce wybudować na dnie Bałtyku – obok gazowego – także rurociąg naftowy.
Śmiesznych rzeczy i spraw, których nie ma nigdzie na świecie, można znaleźć w Polsce o wiele więcej. Śmieszni są ministrowie, którzy mają służbowe samochody, a na dodatek – zamiast pekaesami – chcą jeździć na zagraniczne wyjazdy sprawnymi samolotami. A najśmieszniejsze ze wszystkiego w Polsce i na świecie jest Centralne Biuro Antykorupcyjne, które ściga łapówkarzy, nawet w rządzie.
Słuchając niektórych polityków i publicystów, można dojść do wniosku, że Polacy to jakiś odkryty właśnie, nieznany wcześniej lud, a wieść o jego istnieniu sprawiła, że świat pękł ze śmiechu. Czy tak jest w rzeczywistości?
Prawda jest taka, że w innych krajach świata śmieją się z Polaków tak samo często i intensywnie jak z Amerykanów, Anglików, Włochów, Niemców czy Francuzów. A już najczęściej i najintensywniej śmieją się tam z samych siebie i ze swoich polityków. Taką samą terapię zalecić warto czytelnikom (i autorom) depresyjnych artykułów w stylu Jacka Żakowskiego i Janiny Paradowskiej czy masochistycznych wywiadów udzielanych przez Bronisława Geremka albo Aleksandra Kwaśniewskiego.
Fot. Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 31/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.