Grzegorz Napieralski wycyckał Wojtka Olejniczaka i został szefem SLD. W sumie guzik nas obchodzi, kto wygrał, bo obaj rywale byli powabni jak Senyszyn w akwalungu. Najważniejsze jest, że na wiceprzewodniczącego załapał się Jerzy Szmajdziński – człowiek, który nigdy w życiu normalnie nie pracował. Zawsze był aparatczykiem i gdyby to się teraz zmieniło, na pewno byłby to ciężki szok dla faceta.
Młody czerstwy polskiej lewicy, czyli Sławek Sierakowski, zawyrokował, że zwycięstwo Napieralskiego to powrót PRL. Cóż, my w przeciwieństwie do Sierakowskiego nie odróżniamy Wojtka od Sławka, więc chłopak pewnie wie, co mówi. Szczerze mówiąc, podejrzewamy, że ten Olejniczak zwyczajnie mu się podoba. A może na odwrót – to Napieralski dał mu kosza?
W ramach powrotu do PRL Napieralski chce przegonić z Rozbrat Janika i Nikolskiego, których poprzedni lider lewicy – ten niby przyszłościowy i reformatorski – tolerował i słuchał. Oczywiście, nie znaczy to, że Napieralski nie lubi betonu. Pewnie wkurza go, że ci dwaj w tydzień zużywali roczny przydział spirytusu całej partii.
Napieralski był kiedyś przez tydzień w Hiszpanii i od tej pory uważa się za drugiego Zapatero. Może to zaowocować obyczajowym liberalizmem postkomunistów i poparciem dla mniejszości seksualnych. O tyle to dziwne, że ostatnie lata SLD pokazały niezbicie jedną rzecz: związek dwóch facetów nie ma najmniejszego sensu.
Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta. W 1990 r. ubiegał się, ale przegrał. W ostatnich wyborach wystartował, ale się wycofał. W kolejnych nie wystartuje. Trzeba przyznać, że facet się rozwija.
No, to wiadomo w końcu, na czym zna się prezydent Lech Kaczyński. Na Lechu Wałęsie. Głowa państwa nie ma wątpliwości, że była głowa państwa była Bolkiem. Może i tak. Ale nawet dziesięć podobnych deklaracji nie uczyni tej prezydentury odrobinę sensowniejszą.
Jest w polskiej polityce wiele rzeczy dennych, ale sycylijskie w stylu porachunki Kaczorów z Wałęsą (i na odwrót) należą do najżałośniejszych. Kiedyś w Polsce gościł pewien brytyjski konserwatysta. Spotkał się i z Kaczorami, i z Wałęsą. A przed wylotem na lotnisku zobaczył w telewizji materiał z jakiejś sądowej wojenki tych panów. – O, Waleza! – ucieszył się najpierw. – O, Kaczynski! – ucieszył się znowu. A potem, mimo że nie rozumiał, to jednak zrozumiał. I taktownie nie zadawał żegnającym go politykom PiS żadnych pytań. Ci zaś byli czerwoni ze wstydu.
Może coś przegapiliśmy, ale chyba w tym roku Jan Olszewski nie zastanawiał się, kto i dlaczego obalił jego rząd 4 czerwca 1992 r. Zabawne, że najpierw układ obalił Olszewskiego, a kilka dni później Jarosław Kaczyński wywalił obalonego z Porozumienia Centrum, czyli ówczesnego PiS. Poważnie tak było, to nie jaja. Kaczorek był, jest i będzie uroczy.
Aleksander Kwaśniewski stanął na czele europejskiej rady tolerancji. To chyba nie jest stanowisko dla niego. Z tego, co wiemy, Olek niezbyt dobrze toleruje alkohol.
Hanna Lis nie poprowadziła „Wiadomości", bo nie spodobał jej się materiał jakiegoś Goska z „Linii specjalnej". Broń Boże nie mamy ochoty rozstrzygać, kto w tej sprawie ma rację, bo tego materiału nie oglądaliśmy i – mamy nadzieję – nigdy nie obejrzymy. Współczujemy jedynie dziennikarzom, którzy pracują w pisowskiej telewizji, po której grasuje dodatkowo stado Lisów. Co tu dużo gadać: to medialne piekło.
Jeśli Hanna Lis odejdzie z telewizji, ma stanąć na czele inicjatywy obywatelskiej Blondynki za Tuskiem.
PiS chce odwołać ministra finansów za to, że nic nie robi. Już nic nie rozumiemy. Czyli jakby zrobił podatek liniowy, to byłoby dobrze?
Młody czerstwy polskiej lewicy, czyli Sławek Sierakowski, zawyrokował, że zwycięstwo Napieralskiego to powrót PRL. Cóż, my w przeciwieństwie do Sierakowskiego nie odróżniamy Wojtka od Sławka, więc chłopak pewnie wie, co mówi. Szczerze mówiąc, podejrzewamy, że ten Olejniczak zwyczajnie mu się podoba. A może na odwrót – to Napieralski dał mu kosza?
W ramach powrotu do PRL Napieralski chce przegonić z Rozbrat Janika i Nikolskiego, których poprzedni lider lewicy – ten niby przyszłościowy i reformatorski – tolerował i słuchał. Oczywiście, nie znaczy to, że Napieralski nie lubi betonu. Pewnie wkurza go, że ci dwaj w tydzień zużywali roczny przydział spirytusu całej partii.
Napieralski był kiedyś przez tydzień w Hiszpanii i od tej pory uważa się za drugiego Zapatero. Może to zaowocować obyczajowym liberalizmem postkomunistów i poparciem dla mniejszości seksualnych. O tyle to dziwne, że ostatnie lata SLD pokazały niezbicie jedną rzecz: związek dwóch facetów nie ma najmniejszego sensu.
Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta. W 1990 r. ubiegał się, ale przegrał. W ostatnich wyborach wystartował, ale się wycofał. W kolejnych nie wystartuje. Trzeba przyznać, że facet się rozwija.
No, to wiadomo w końcu, na czym zna się prezydent Lech Kaczyński. Na Lechu Wałęsie. Głowa państwa nie ma wątpliwości, że była głowa państwa była Bolkiem. Może i tak. Ale nawet dziesięć podobnych deklaracji nie uczyni tej prezydentury odrobinę sensowniejszą.
Jest w polskiej polityce wiele rzeczy dennych, ale sycylijskie w stylu porachunki Kaczorów z Wałęsą (i na odwrót) należą do najżałośniejszych. Kiedyś w Polsce gościł pewien brytyjski konserwatysta. Spotkał się i z Kaczorami, i z Wałęsą. A przed wylotem na lotnisku zobaczył w telewizji materiał z jakiejś sądowej wojenki tych panów. – O, Waleza! – ucieszył się najpierw. – O, Kaczynski! – ucieszył się znowu. A potem, mimo że nie rozumiał, to jednak zrozumiał. I taktownie nie zadawał żegnającym go politykom PiS żadnych pytań. Ci zaś byli czerwoni ze wstydu.
Może coś przegapiliśmy, ale chyba w tym roku Jan Olszewski nie zastanawiał się, kto i dlaczego obalił jego rząd 4 czerwca 1992 r. Zabawne, że najpierw układ obalił Olszewskiego, a kilka dni później Jarosław Kaczyński wywalił obalonego z Porozumienia Centrum, czyli ówczesnego PiS. Poważnie tak było, to nie jaja. Kaczorek był, jest i będzie uroczy.
Aleksander Kwaśniewski stanął na czele europejskiej rady tolerancji. To chyba nie jest stanowisko dla niego. Z tego, co wiemy, Olek niezbyt dobrze toleruje alkohol.
Hanna Lis nie poprowadziła „Wiadomości", bo nie spodobał jej się materiał jakiegoś Goska z „Linii specjalnej". Broń Boże nie mamy ochoty rozstrzygać, kto w tej sprawie ma rację, bo tego materiału nie oglądaliśmy i – mamy nadzieję – nigdy nie obejrzymy. Współczujemy jedynie dziennikarzom, którzy pracują w pisowskiej telewizji, po której grasuje dodatkowo stado Lisów. Co tu dużo gadać: to medialne piekło.
Jeśli Hanna Lis odejdzie z telewizji, ma stanąć na czele inicjatywy obywatelskiej Blondynki za Tuskiem.
PiS chce odwołać ministra finansów za to, że nic nie robi. Już nic nie rozumiemy. Czyli jakby zrobił podatek liniowy, to byłoby dobrze?
Więcej możesz przeczytać w 24/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.