Miło tak sobie poczytać, co mają do powiedzenia na swój temat znani ludzie. Ot, wyznanie Donalda Tuska dla portalu studenckiego Korba.pl: „Studiowaliśmy dla samej przyjemności studiowania. Potrafiliśmy przez trzy dni pić wódkę".
Euro się zaczęło. Dostaliśmy komentarz jednego z najlepszych blogerów, podpisującego się tad9: „Dlaczego Tusk nie jedzie na mecz Polska – Niemcy? Bo nie chce pokazać, komu kibicuje".
Nie wszyscy w rządzie tak harują jak Tusk, więc wicepremier Schetyna znalazł chwilkę i poleci na mecz. Będzie oglądał spotkanie Polska – Austria. Mamy do Schetyny ogromną prośbę, by wszedł przed meczem do szatni. Do szatni Austriaków. Grześ, tylko im nóg nie połam, choć wiemy, że to lubisz.
Pitu, pitu, Pitera Julia wysmażyła raport. Ten o kartach kredytowych pisowców (dorsz za 8,16 zł, herbata i dwie whisky za 32 zł – to chyba w bramie pili, różne takie). Wielki raport Pitery mieści się na sześciu stronach. Puenty brak, bo sama informacja jest wystarczająco zabawna.
Najfajniejsze jest to, czego w sześciostronicowym raporcie pani Piterowej nie znajdziemy, czyli wydatki ministrów z PO. Nie ma też szczegółowych wydatków ministra obrony w rządzie PiS, Radka Sikorskiego, który będąc w MON, wydał ponad 35 tys. zł. Najzabawniejsze, że ponad 20 tysięcy wydał chłop na knajpy. Ale co to w porównaniu z dorszem.
Niezłe są też wydatki platformerskich dygnitarzy samorządowych, których pani Piterowa nie badała, ale akurat obiło nam się o uszy. Ponoć sekretarz miasta Lublin (zdaje się palikotowiec) przez dwa miesiące wydał na reprezentację 30 tys. zł. I nie była to reprezentacja Polski w piłce nożnej, sam jeden tyle wydał, na reprezentację własnej osoby. Zuch. Wychodzi na to, że musiał jakieś dwie i pół tony dorsza zjeść.
W każdym razie raport pani Piterowej rozbawił nie tylko PSL, ale i chłopaków z PO. To znaczy tych ostatnich mniej, bo muszą teraz w telewizorach świecić oczami, że całe półroczne przeciwdziałanie korupcji rządu Tuska polega na wytropieniu dorsza.
Pamiętają państwo Staszka, który chciał się sprawdzić w biznesie? No to PSL-owcy sprawdzają się teraz w kulturze. Brat wicemarszałka Sejmu, Jacek Kalinowski, został dyrektorem Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, a Ryszard Miazek, były szef TVP – wicedyrektorem Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. I to właściwy trend partii Pawlaka, choć rodzi się pytanie rodem z „Daleko od szosy": Jak przy takiej sztuce zachować kulturę?!
Coś w podobnym duchu, bo o kulturę chodzi. Otóż – jak doniosła w „Dzienniku" Marszałek polskiego dziennikarstwa śledczego imieniem Anna – nowy szef wywiadu Maciej Hunia nie jest specjalnie lubiany przez kolegów, którzy „nadali mu nawet obraźliwe ksywki. Jedna miała podkreślić jego lizusostwo, a druga – jeszcze bardziej obraźliwa – powstała z przekręcenia nazwiska Huni". Ciekawe, jak na niego mówili. Ty huncwocie?
Wedle nowej reformy administracyjnej (jak się coś pieprzy, to trzeba zreformować administrację, tak zawsze robią) powstanie 12 metropolii i fundusz sołecki. Czyli 12 miast, a reszta hołoty w wiochach będzie mieszkała. I słusznie. Przynajmniej nikt nie powie, że Gorzów to miasto.
A geolog Grad nie ustaje i dybie wciąż na „Rzeczpospolitą". Co prawda ataki na wolną prasę skończyły się dla Kaczora oburzeniem opinii publicznej na Jamajce, ale PO to nie grozi. Wszak kto by się w tropikach Gradem przejmował.
Euro się zaczęło. Dostaliśmy komentarz jednego z najlepszych blogerów, podpisującego się tad9: „Dlaczego Tusk nie jedzie na mecz Polska – Niemcy? Bo nie chce pokazać, komu kibicuje".
Nie wszyscy w rządzie tak harują jak Tusk, więc wicepremier Schetyna znalazł chwilkę i poleci na mecz. Będzie oglądał spotkanie Polska – Austria. Mamy do Schetyny ogromną prośbę, by wszedł przed meczem do szatni. Do szatni Austriaków. Grześ, tylko im nóg nie połam, choć wiemy, że to lubisz.
Pitu, pitu, Pitera Julia wysmażyła raport. Ten o kartach kredytowych pisowców (dorsz za 8,16 zł, herbata i dwie whisky za 32 zł – to chyba w bramie pili, różne takie). Wielki raport Pitery mieści się na sześciu stronach. Puenty brak, bo sama informacja jest wystarczająco zabawna.
Najfajniejsze jest to, czego w sześciostronicowym raporcie pani Piterowej nie znajdziemy, czyli wydatki ministrów z PO. Nie ma też szczegółowych wydatków ministra obrony w rządzie PiS, Radka Sikorskiego, który będąc w MON, wydał ponad 35 tys. zł. Najzabawniejsze, że ponad 20 tysięcy wydał chłop na knajpy. Ale co to w porównaniu z dorszem.
Niezłe są też wydatki platformerskich dygnitarzy samorządowych, których pani Piterowa nie badała, ale akurat obiło nam się o uszy. Ponoć sekretarz miasta Lublin (zdaje się palikotowiec) przez dwa miesiące wydał na reprezentację 30 tys. zł. I nie była to reprezentacja Polski w piłce nożnej, sam jeden tyle wydał, na reprezentację własnej osoby. Zuch. Wychodzi na to, że musiał jakieś dwie i pół tony dorsza zjeść.
W każdym razie raport pani Piterowej rozbawił nie tylko PSL, ale i chłopaków z PO. To znaczy tych ostatnich mniej, bo muszą teraz w telewizorach świecić oczami, że całe półroczne przeciwdziałanie korupcji rządu Tuska polega na wytropieniu dorsza.
Pamiętają państwo Staszka, który chciał się sprawdzić w biznesie? No to PSL-owcy sprawdzają się teraz w kulturze. Brat wicemarszałka Sejmu, Jacek Kalinowski, został dyrektorem Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, a Ryszard Miazek, były szef TVP – wicedyrektorem Mazowieckiego Centrum Kultury i Sztuki. I to właściwy trend partii Pawlaka, choć rodzi się pytanie rodem z „Daleko od szosy": Jak przy takiej sztuce zachować kulturę?!
Coś w podobnym duchu, bo o kulturę chodzi. Otóż – jak doniosła w „Dzienniku" Marszałek polskiego dziennikarstwa śledczego imieniem Anna – nowy szef wywiadu Maciej Hunia nie jest specjalnie lubiany przez kolegów, którzy „nadali mu nawet obraźliwe ksywki. Jedna miała podkreślić jego lizusostwo, a druga – jeszcze bardziej obraźliwa – powstała z przekręcenia nazwiska Huni". Ciekawe, jak na niego mówili. Ty huncwocie?
Wedle nowej reformy administracyjnej (jak się coś pieprzy, to trzeba zreformować administrację, tak zawsze robią) powstanie 12 metropolii i fundusz sołecki. Czyli 12 miast, a reszta hołoty w wiochach będzie mieszkała. I słusznie. Przynajmniej nikt nie powie, że Gorzów to miasto.
A geolog Grad nie ustaje i dybie wciąż na „Rzeczpospolitą". Co prawda ataki na wolną prasę skończyły się dla Kaczora oburzeniem opinii publicznej na Jamajce, ale PO to nie grozi. Wszak kto by się w tropikach Gradem przejmował.
Więcej możesz przeczytać w 24/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.