Młodszy syn pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, Bogdan, prawdopodobnie nie został zamordowany przez KGB – dowiedział się „Wprost" w trzech niezależnych źródłach. Jeśli tak jest, amerykańskie służby zmieniły mu tożsamość i objęły programem ochrony świadków.
Według oficjalnej wersji, Bogdan Kukliński zaginął w sylwestrową noc 1993 r., kiedy razem z kolegą wypłynął w rejs u wybrzeży Florydy. Podano, że jacht przewróciła fala, mężczyźni utonęli, a ich zwłok nie odnaleziono. Tyle tylko, że w tym czasie morze było zupełnie spokojne. Ponadto na pokładzie jachtu, na stole, ratownicy znaleźli puste szklanki i kieliszki. Niemożliwe, aby fala morska, która strąciła dwóch dorosłych mężczyzn, nie zniszczyła naczyń. Co ciekawe, mężczyzna, który tej nocy towarzyszył Kuklińskiemu, oficjalnie zmarł 10 lat wcześniej. Zdaniem naszych informatorów, był to oficer CIA używający nazwiska osoby nieżyjącej, a rzekome ofiary morza tuż po północy przesiadły się na inny jacht. Nad ranem 1 stycznia 1994 r. Bogdan Kukliński zszedł na ląd i zaczął życie z nową tożsamością.
Nasze informacje potwierdził emerytowany ofi cer polskich służb specjalnych, który zajmował się współpracą międzynarodową. – Zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie Kuklińskiego było jednym z elementów współpracy naszych służb – twierdzi. Nie chce jednak zdradzać więcej szczegółów tej współpracy. Richard Kolko, rzecznik FBI odpowiedzialnej za ochronę świadków, odmówił komentarza.
Drugi z synów pułkownika, Waldemar, zginął w sierpniu 1994 r. – został kilkakrotnie rozjechany samochodem na dziedzińcu jednego z amerykańskich uniwersytetów. Najprawdopodobniej była to zemsta KGB.
Według oficjalnej wersji, Bogdan Kukliński zaginął w sylwestrową noc 1993 r., kiedy razem z kolegą wypłynął w rejs u wybrzeży Florydy. Podano, że jacht przewróciła fala, mężczyźni utonęli, a ich zwłok nie odnaleziono. Tyle tylko, że w tym czasie morze było zupełnie spokojne. Ponadto na pokładzie jachtu, na stole, ratownicy znaleźli puste szklanki i kieliszki. Niemożliwe, aby fala morska, która strąciła dwóch dorosłych mężczyzn, nie zniszczyła naczyń. Co ciekawe, mężczyzna, który tej nocy towarzyszył Kuklińskiemu, oficjalnie zmarł 10 lat wcześniej. Zdaniem naszych informatorów, był to oficer CIA używający nazwiska osoby nieżyjącej, a rzekome ofiary morza tuż po północy przesiadły się na inny jacht. Nad ranem 1 stycznia 1994 r. Bogdan Kukliński zszedł na ląd i zaczął życie z nową tożsamością.
Nasze informacje potwierdził emerytowany ofi cer polskich służb specjalnych, który zajmował się współpracą międzynarodową. – Zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie Kuklińskiego było jednym z elementów współpracy naszych służb – twierdzi. Nie chce jednak zdradzać więcej szczegółów tej współpracy. Richard Kolko, rzecznik FBI odpowiedzialnej za ochronę świadków, odmówił komentarza.
Drugi z synów pułkownika, Waldemar, zginął w sierpniu 1994 r. – został kilkakrotnie rozjechany samochodem na dziedzińcu jednego z amerykańskich uniwersytetów. Najprawdopodobniej była to zemsta KGB.
Więcej możesz przeczytać w 21/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.