Zyta Gilowska wychynęła na chwilę nie wiadomo skąd i dała żółtą kartkę rządowi Tuska. W zamian za to została określona przez Palikmiota mianem „mumii". Owszem, styl Zyty jest lekko katakumbowy, ale jest bez wątpienia stylem, a jego właścicielka jest fajna i ma dużo (czasem nawet za dużo) energii. Z horrorem zdecydowanie bardziej kojarzą nam się ci, którzy na scenie politycznej zostali. To jeden wielki „Koszmar z ulicy Wiejskiej".
Czas umierać. Zaimponował nam Richard Francis Czarnecki. W poprzednią niedzielę spotkaliśmy go w sytuacji towarzyskiej, ruszyło nas sumienie i uprzedziliśmy go, że w drukowanym numerze „Wprost" ostro się po nim przejechaliśmy. Co zrobił Francis? Pokazał nam wyprostowanego kciuka (nie, nie środkowy palec) i powiedział: „No i bardzo dobrze". To miło, że facet ma do siebie dystans. Gorzej, że politycy już się nas nie boją. Zdziadzieliśmy zupełnie jak Kaczor?
No właśnie. Zramolałego, oskubanego z pierza Kaczorka, któremu wszystko się kićka i wzywa do głosowania na PO, nie boją się już nawet jego PiS-owcy. Paweł Poncyljusz miał czelność zaproponować, żeby – jeśli PiS słabo wypadnie w eurowyborach – prezes wycofał się do Sulejówka. Co za niewdzięczny gówniarz! Wróżymy mu kres kariery w PiS. Ta partia nie potrzebuje przecież ludzi, którzy wyglądają jak ludzie. Przez takich Suski ma dyskomfort.
Kolejny temat dla Bogusława Wołoszańskiego. Czy Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński są w konflikcie? Podobno tak. Nakłada się to na skomplikowana siatkę zależności w PiS: nikt nie lubi Bielana, Bielan nie znosi Ziobry, muzealnicy mają przerąbane u Kaczora, Gosiewski nie znosi Kamińskiego, Jakubiak nienawidzi Bielana (ona szczególnie), Bielan nie cierpi Jakubiak, Kowal nie znosi Kurskiego, Kurski nienawidzi Bielana (jak wszyscy), Kaczor ma potąd Gosiewskiego, Suski nie łapie, co jest grane, Brudziński bruździ, a Kempa zarasta. Jak w III Rzeszy.
Hejka! Tydzień bez zadymy w „Gazecie Polskiej" jest jak piątek bez imprezy. Jeszcze nie ochłonęliśmy po romansach i rozwodach familii Hejków, a wydawca atakuje redaktora naczelnego tego zacnego tygodnika, zasłużonego dla IV Rzeczypospolitej Tomasza Sakiewicza. O co chodzi, nie bardzo wiadomo – ktoś kradnie, ktoś oszukuje, ktoś działa na szkodę, a ktoś bagatelizuje zarzuty. Cokolwiek by mówić o „Gazecie Polskiej", zachowała ona zacny, prawicowy etos z lat 90. ubiegłego stulecia. Prawdziwi prawicowcy rozstrzygają spory jak w KPN-ie. Za pomocą noży i wiertarek udarowych. A mięczaki to targowica.
Zbychu Ziobro nie chce debatować z Różą Thun. No cóż, nie to, że go bronimy. Ale też wolelibyśmy sobie podyskutować z Patrycją Kotecką. To mogłaby być ostra, wręcz brutalna debata. Ale spoko. Jesteśmy gotowi. To kiedy?
„Solidarność" odpuściła, nie chce już palić opon i obiecuje, że 4 czerwca zorganizuje w Gdańsku już tylko spokojny wiec. Gdańsk, Gdańsk… nie bardzo kojarzymy. Natomiast Kraków – to co innego. To przecież tamtejsi intelektualiści przeskoczyli przez wawelskie mury, założyli Sojusz na rzecz Demokracji i obalili komunizm oraz ksenofobię.
Lech Wałęsa zdaje się wziął kasę za całe tournée po Europie z Ganleyem. Boli to zacnych ludzi, którzy niedawno bronili go przed Zyzakami i innymi bandytami z Instytutu Pałkarstwa Narodowego, a teraz czują się zrobieni w bambuko. Może i Lechu się kompromituje, ale jedno można o nim powiedzieć: nie rozmienia się na drobne. Nawet wręcz przeciwnie.
Centrolewica – ta od ojca Weroniki Rosati – czuje się dyskryminowana. Porozumienie dla Przyszłości wysłało list do prezesa Farfała (fuj, jak można korespondować z nazistą?), w którym skarży się, że media publiczne ją ignorują. Inne media zresztą też jakoś przycichły. Ostatnio centrolwa widziano pod Opolem czy gdzieś, a poza tym okazał się pumą.
Podobno spin doktorki odsunęły Przemysława Edgara Gosiewskiego. W czasie eurokampanii biedny Edgar nie może się pokazywać w telewizji, bo źle w niej wypada, denerwuje ludzi i zniechęca do głosowania na PiS. I to jest dopiero dyskryminacja! Przecież Gosio nie robi niczego, czego nie robiłby Jarosław Kaczyński! Prezes boi się konkurencji?
Czas umierać. Zaimponował nam Richard Francis Czarnecki. W poprzednią niedzielę spotkaliśmy go w sytuacji towarzyskiej, ruszyło nas sumienie i uprzedziliśmy go, że w drukowanym numerze „Wprost" ostro się po nim przejechaliśmy. Co zrobił Francis? Pokazał nam wyprostowanego kciuka (nie, nie środkowy palec) i powiedział: „No i bardzo dobrze". To miło, że facet ma do siebie dystans. Gorzej, że politycy już się nas nie boją. Zdziadzieliśmy zupełnie jak Kaczor?
No właśnie. Zramolałego, oskubanego z pierza Kaczorka, któremu wszystko się kićka i wzywa do głosowania na PO, nie boją się już nawet jego PiS-owcy. Paweł Poncyljusz miał czelność zaproponować, żeby – jeśli PiS słabo wypadnie w eurowyborach – prezes wycofał się do Sulejówka. Co za niewdzięczny gówniarz! Wróżymy mu kres kariery w PiS. Ta partia nie potrzebuje przecież ludzi, którzy wyglądają jak ludzie. Przez takich Suski ma dyskomfort.
Kolejny temat dla Bogusława Wołoszańskiego. Czy Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński są w konflikcie? Podobno tak. Nakłada się to na skomplikowana siatkę zależności w PiS: nikt nie lubi Bielana, Bielan nie znosi Ziobry, muzealnicy mają przerąbane u Kaczora, Gosiewski nie znosi Kamińskiego, Jakubiak nienawidzi Bielana (ona szczególnie), Bielan nie cierpi Jakubiak, Kowal nie znosi Kurskiego, Kurski nienawidzi Bielana (jak wszyscy), Kaczor ma potąd Gosiewskiego, Suski nie łapie, co jest grane, Brudziński bruździ, a Kempa zarasta. Jak w III Rzeszy.
Hejka! Tydzień bez zadymy w „Gazecie Polskiej" jest jak piątek bez imprezy. Jeszcze nie ochłonęliśmy po romansach i rozwodach familii Hejków, a wydawca atakuje redaktora naczelnego tego zacnego tygodnika, zasłużonego dla IV Rzeczypospolitej Tomasza Sakiewicza. O co chodzi, nie bardzo wiadomo – ktoś kradnie, ktoś oszukuje, ktoś działa na szkodę, a ktoś bagatelizuje zarzuty. Cokolwiek by mówić o „Gazecie Polskiej", zachowała ona zacny, prawicowy etos z lat 90. ubiegłego stulecia. Prawdziwi prawicowcy rozstrzygają spory jak w KPN-ie. Za pomocą noży i wiertarek udarowych. A mięczaki to targowica.
Zbychu Ziobro nie chce debatować z Różą Thun. No cóż, nie to, że go bronimy. Ale też wolelibyśmy sobie podyskutować z Patrycją Kotecką. To mogłaby być ostra, wręcz brutalna debata. Ale spoko. Jesteśmy gotowi. To kiedy?
„Solidarność" odpuściła, nie chce już palić opon i obiecuje, że 4 czerwca zorganizuje w Gdańsku już tylko spokojny wiec. Gdańsk, Gdańsk… nie bardzo kojarzymy. Natomiast Kraków – to co innego. To przecież tamtejsi intelektualiści przeskoczyli przez wawelskie mury, założyli Sojusz na rzecz Demokracji i obalili komunizm oraz ksenofobię.
Lech Wałęsa zdaje się wziął kasę za całe tournée po Europie z Ganleyem. Boli to zacnych ludzi, którzy niedawno bronili go przed Zyzakami i innymi bandytami z Instytutu Pałkarstwa Narodowego, a teraz czują się zrobieni w bambuko. Może i Lechu się kompromituje, ale jedno można o nim powiedzieć: nie rozmienia się na drobne. Nawet wręcz przeciwnie.
Centrolewica – ta od ojca Weroniki Rosati – czuje się dyskryminowana. Porozumienie dla Przyszłości wysłało list do prezesa Farfała (fuj, jak można korespondować z nazistą?), w którym skarży się, że media publiczne ją ignorują. Inne media zresztą też jakoś przycichły. Ostatnio centrolwa widziano pod Opolem czy gdzieś, a poza tym okazał się pumą.
Podobno spin doktorki odsunęły Przemysława Edgara Gosiewskiego. W czasie eurokampanii biedny Edgar nie może się pokazywać w telewizji, bo źle w niej wypada, denerwuje ludzi i zniechęca do głosowania na PiS. I to jest dopiero dyskryminacja! Przecież Gosio nie robi niczego, czego nie robiłby Jarosław Kaczyński! Prezes boi się konkurencji?
Więcej możesz przeczytać w 21/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.