W jednym ze swoich ostatnich felietonów napisałem o brytyjskim „układzie”, czyli kaście urzędników i pieczeniarzy, którzy dorabiają się w cieniu, zachowując pozory przyzwoitości. Myliłem się. Słowo „układ” było za słabe. Powinienem napisać „nomenklatura”. Bo w gazetach ukazuje się coraz więcej informacji o haniebnych przekrętach, jakich dopuszczają się nasi posłowie.
Gdy byłem korespondentem w ZSRR w ostatnich latach istnienia tego państwa, często po wywiadach przeprowadzanych w siedzibie władz chodziłem jeść do ich stołówki. Posiłki były tam bardzo porządne. W tych budynkach działały sklepy, w których mogli robić zakupy wyłącznie przedstawiciele nomenklatury. Po cenach nominalnych można było kupić towary „deficytowe", np. whisky, czekoladę, artykuły drogeryjne i zachodnie papierosy.
Więcej możesz przeczytać w 21/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.