Nie było fanfar, oficjalnego powitania ani wywiadów w mediach. Marek Durlik niechętnie rozmawia o swym powrocie na stanowisko dyrektora Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Szpital, przez lata cieszący się wielką renomą, dopiero teraz wraz ze starym zespołem zarządzającym stara się dźwignąć z zapaści wywołanej oskarżeniami o łapownictwo kardiochirurga dr. Mirosława G. – Naszym głównym zdaniem jest teraz ratowanie tego, co nie tak dawno było chlubą szpitala – mówi dyrektor Durlik.
To faktycznie była chluba. Na Wołoskiej chcieli się leczyć wszyscy. I była to zasługa doktora Marka Durlika. Szpital po objęciu przez niego stanowiska dyrektora w 1998 r. przestał być jedynie ośrodkiem resortowym, który leczył notabli i ich rodziny. Stał się dostępnym dla wszystkich, samowystarczalnym kombinatem leczniczym. Dla VIP-ów przygotowano luksusowe sale, z których korzystali Leszek Miller, Aleksandra Jakubowska czy Zyta Gilowska. Ale przy szpitalu powstała przede wszystkim ogromna przychodnia lekarzy wszystkich specjalności. W 2006 r. w poradniach MSWiA przyjęto 140 tys. chorych (najwięcej w kraju). Wprowadzono abonamenty, zorganizowano nawet własne pogotowie, w klinikach przybywało pacjentów. I przychody szpitala zaczęły szybko rosnąć: do kilku milionów złotych rocznie. „Stał się dochodowy, bo jestem niezależny i mogę działać jak menedżer" – powtarzał z dumą dyrektor Durlik.
Więcej możesz przeczytać w 11/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.