PiS już się skończył. PSL na ostatnich nogach. Naszą politykę betonują budżetowe dotacje dla partii. To mity polskiej polityki, które warto przemyśleć raz jeszcze, po wyborach samorządowych. Niejedyne mity.
1. Platforma nie ma z kim przegrać
Oj, przechwalał się pan premier aż nazbyt. Byle sondaż dawał Platformie 40 proc., a w tych lepszych skakało i do 50. A do tego jedyny poważny przeciwnik popełniał publiczne seppuku na oczach rozbawionej widowni. O pozostałych rywalach nawet nie warto wspominać, bo to tak, jakby obawiać się drugoligowca zabłąkanego przypadkiem w Lidze Mistrzów. Zapomniał jednak pan premier w przypływie zadufania, że w wyborach walczy się nie tylko z przeciwnikami, ale i z własnymi ograniczeniami. Każda kampania to czas łowienia w zastawione sieci jak największych ławic, co tu ukrywać, niezbyt zorientowanych w temacie wyborców. Przekaz tak trzeba zatem zniuansować, by trafił i do Sasa, i do lasa, nie popadając przy tym zanadto w sprzeczności. A co było? Premierowskie oblicze na plakatach zestawione z bajdurzeniem o tym, że Platforma nie robi polityki, tylko maluje płoty, przeprowadza staruszki przez jezdnię i skręca mebelki z Ikei. Lud najwyraźniej tego nie kupił, bo skończyło się na 31 proc. w wyborach do sejmików. Pokonała więc Platforma słabych przeciwników, ale do przeskoczenia samej siebie zabrakło jej o wiele za dużo, by mówić o sukcesie. A co, gdy pojawi się poważny przeciwnik?
Oj, przechwalał się pan premier aż nazbyt. Byle sondaż dawał Platformie 40 proc., a w tych lepszych skakało i do 50. A do tego jedyny poważny przeciwnik popełniał publiczne seppuku na oczach rozbawionej widowni. O pozostałych rywalach nawet nie warto wspominać, bo to tak, jakby obawiać się drugoligowca zabłąkanego przypadkiem w Lidze Mistrzów. Zapomniał jednak pan premier w przypływie zadufania, że w wyborach walczy się nie tylko z przeciwnikami, ale i z własnymi ograniczeniami. Każda kampania to czas łowienia w zastawione sieci jak największych ławic, co tu ukrywać, niezbyt zorientowanych w temacie wyborców. Przekaz tak trzeba zatem zniuansować, by trafił i do Sasa, i do lasa, nie popadając przy tym zanadto w sprzeczności. A co było? Premierowskie oblicze na plakatach zestawione z bajdurzeniem o tym, że Platforma nie robi polityki, tylko maluje płoty, przeprowadza staruszki przez jezdnię i skręca mebelki z Ikei. Lud najwyraźniej tego nie kupił, bo skończyło się na 31 proc. w wyborach do sejmików. Pokonała więc Platforma słabych przeciwników, ale do przeskoczenia samej siebie zabrakło jej o wiele za dużo, by mówić o sukcesie. A co, gdy pojawi się poważny przeciwnik?
Więcej możesz przeczytać w 49/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.