U nas zresztą jakąś tam Irlandią nikt sobie głowy nie zawraca, bo przecież Polska jest najważniejsza. Nazwa ta budzi zrozumiałą zawiść konkurencji politycznej, która – co łączy polityków PiS i PO – już złośliwie tłumaczy nazwę PJN jako Polen Über Alles. Złośliwości można sobie jednak darować, bo PJN jest w istocie ugrupowaniem wyjątkowym na skalę daleko wykraczającą poza Polskę, która jest najważniejsza. Otóż wśród 18 znanych członków PJN trzy osoby to ludzie kierujący kampanią prezydencką Jarosława Kaczyńskiego (panie Kluzik-Rostkowska i Jakubiak oraz poseł Poncyljusz), a trzy inne (europosłowie Bielan, Kamiński i Migalski) to spin doktorzy. Mamy więc ugrupowanie, w którym 33 proc. członków to PR-owcy. Efekt jest genialny – partii jeszcze nie ma, a już nie wychodzi z telewizji.
W polskich mediach w ostatnim czasie ruchy owej PJN to informacja najważniejsza, choć – ośmielam się sugerować – z powodów innych niż te, które są naprawdę istotne. Wszyscy z wypiekami na twarzy patrzą, jaki też prztyczek w nos Kaczyńskiemu PJN zafunduje dziś. Czasem rozważania przenoszą się na półkę wyższą, co generuje debatę „czy PJN i JP, czyli Palikom, odbetonują zabetonowaną polską scenę polityczną, czy nie". Nie toczy się natomiast debata, po co miałyby ją odbetonować. Nie twierdzę, że odbetonowanie jest pozbawione sensu, chciałbym jednak uzyskać odpowiedź na pytanie, na czym miałaby polegać zmiana jakościowa, za którą stoją pani Kluzik- -Rostkowska z jednej, a pan Palikot z drugiej strony.
Jeśli chodzi o Palikota, to jakąś odpowiedź dostaliśmy. Na kongresie Ruchu Poparcia Palikota o gospodarce właściwie nie mówiono, niemal wszystko sprowadzało się więc do tego, by Kościół przestał się szarogęsić. W porządku, jest to jakiś program. Jeśli chodzi o PJN, to usłyszeliśmy, że rząd Tuska nie robi tego, co powinien robić, co jest prawdą. Niewiele dowiedzieliśmy się natomiast na temat tego, co zrobiłaby dla Polski, która jest najważniejsza, Polska, która Jest Najważniejsza, gdyby jakimś cudem przejęła władzę. Usłyszeliśmy, że zaprezentowałaby inny model opozycyjności. Trzeba to cenić, bo ocierająca się o czysty nihilizm opozycyjność w wersji PiS unicestwia sens istnienia czegoś takiego jak opozycja. W dającym się przewidzieć czasie PJN nie przeskoczy jednak PiS, zmiana będzie więc raczej czysto symboliczna.
Problem z tymi nowymi, którzy mają przynieść nową jakość w polskiej polityce, polega na tym, że nie są oni, niestety, nowi. Znamy te twarze, znamy te nazwiska, znamy też ten manewr sprowadzający się do szukania zupełnie nowego wehikułu dla zupełnie tych samych ludzi. Czy w istocie chodzi więc o odbetonowanie systemu politycznego, czy przegrupowanie w ramach tego samego od lat politycznego kartelu?
Bo prawdziwe odbetonowanie systemu bardzo by się przydało. Z całą mocą widać to dziś, w piątą rocznicę śmierci świętej pamięci POPiS-u. Z drugiej strony: czy rzeczywiście śmierci? Mieliśmy w końcu i mamy POPiS, w dwóch kolejnych odsłonach. Na własnej skórze odczuliśmy konwulsje części pierwszej, a teraz, od trzech lat, odczuwamy efekty zażycia lekarstwa na te konwulsje razem ze skutkami ubocznymi – impasem i bezruchem.
Ktoś ostatnio przekonywał mnie, że po latach (siedmiu) powinienem napisać drugą część książki „Co z tą Polską". Instynkt kazał mi odpowiedzieć „nie”, ale postanowiłem go wesprzeć empirią i do zakurzonej książki zajrzałem. I rzeczywiście, instynkt podpowiadał dobrze. W ostatnim rozdziale o tym, jak będzie, pisałem wtedy – przepraszam za cytowanie siebie – że „żyjemy ponad stan, na kredyt”, że „wystarczy nic nie robić, po prostu nie naprawiać gospodarki, by za chwilę było dużo gorzej, niż jest”, że „załóżmy, iż mamy ten sam bojący się radykalnych zmian rząd albo rząd inny, trochę lepszy – ze strachu nadal będzie on odkładał reformy, bo są bolesne i wymagają odwagi”. Po co to jeszcze raz pisać? Przecież Polska jest najważniejsza, a nie refren.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.