TERESA TORAŃSKA: W stanie wojennym, wcześniej nie robiłam żadnych rozmów, pisałam reportaże. Komuniści byli moimi pierwszymi rozmówcami, na nich uczyłam się wywiadu.
I tak powstała książka „Oni". Łatwo jest rozmawiać?
Nie i dlatego u mnie nie kończy się na jednej rozmowie, potrzebna jest druga, trzecia, czwarta. To był taki cudowny czas, oni mieli dużo czasu, bo zostali wyrzuceni z pracy, wcześniej ja też zostałam wyrzucona z pracy i też miałam dużo czasu. Mogłam się spokojnie uczyć rozmawiania. Ale myślę, że mam też do tego predyspozycje psychiczne. Moim przekleństwem reportażowych wyjazdów w teren było to, że miałam w sobie coś takiego, co wywoływało w ludziach potrzebę opowiadania własnych życiorysów.
Może po prostu pytałaś?
Nie, to raczej był taki z mojej strony sygnał przyzwolenia na zwierzenia. Nawet sobie wtedy powiedziałam: „Koniec, już nawet nie zaczynam rozmawiać!". Kiedyś jechałam nocnym pociągiem i jakaś osoba zaczęła mi cały życiorys opowiadać, to trwało całą noc. Oczywiście też zagaduję. Ale umówmy się – co innego rozmowy, co innego paplanina.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.