Prezydentura za lojalność
Gdy prezydent Putin po dwóch kadencjach odchodził ze stanowiska, największe szanse na zajęcie jego miejsca dawano Siergiejowi Iwanowowi. Był ministrem obrony, przedstawicielem rządzącego Rosją klanu czekistów. Iwanow podobno odbierał już gratulacje i rozdawał stanowiska. I może to go zgubiło.
Putin wybrał będącego dotąd w cieniu wicepremiera Dmitrija Miedwiediewa. Nie mógł się pochwalić stażem w KGB, uchodził za liberała i – co ważne – wydawało się, że nie ma żadnych politycznych ambicji. W Moskwie szukano wówczas analogii w historii. Car Iwan IV Groźny zrezygnował z urzędu i udał się na dobrowolne wygnanie. Carem kazał mianować Tatara – Naryszkina. Iwan faktycznie rządził nadal, ale wszystkie niepopularne decyzje firmował Naryszkin. Kiedy poddani mieli go dość, do cara Iwana udała się delegacja bojarów. Ten zgodził się wrócić do Moskwy i wygonił Naryszkina. – Miedwiediew na pewno nie okazał się kukiełką i współczesnym Naryszkinem, chociaż jego zależność od Putina jest bardzo duża – mówi tygodnikowi „Wprost" politolog Aleksiej Muchin.
Stanowisko prezydenta jest nagrodą, którą Miedwiediew dostał od Putina za lojalność.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.