Postaci z jego komiksów nie są ucieleśnieniem dobra. Kiedy akurat nie ratują świata, zmagają się z alkoholizmem lub kłócą z żonami. Stan Lee stworzył nowy typ superbohatera. Do kin wchodzi „X-Men: Pierwsza klasa”, ekranizacja jednego z jego najpopularniejszych tytułów.
Nie będę się własnym nazwiskiem podpisywał pod tymi głupimi komiksami – oświadczył Stan Lee, a właściwie Stanley Lieber, gdy dostał pracę w wydawnictwie Marvel. Miał wtedy szesnaście lat i chciał zostać pisarzem. Komiksy miały być tylko chwilową chałturą. Dzisiaj 89-letni Lee nie ma co prawda na koncie ani jednej powieści, ale zasłynął jako twórca takich kultowych tytułów, jak „Spider-Man", „Iron Man”, „Hulk”, „Daredevil” czy „X-Men”. Stał się ikoną, a w filmie Kevina Smitha „Szczury z supermarketu”, którego bohaterowie są fanami komiksu, zagrał samego siebie. Gdy na początku maja do amerykańskich kin weszła ekranizacja jego „Thora” z Natalie Portman i Anthonym Hopkinsem, film błyskawicznie znalazł się na pierwszym miejscu box office’u i przez kolejne dwa tygodnie utrzymywał prowadzenie. Tylko w pierwszy weekend zarobił 66 mln dolarów. Podobnym hitem będzie zapewne superprodukcja „X-Men: Pierwsza klasa”.
Więcej możesz przeczytać w 22/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.