Gdzie pan teraz jest?
W Petersburgu. Mam nocne zdjęcia. Potem jadę na Ukrainę, do Kijowa, na kolejne zdjęcia do filmu.
Napisał pan do mnie SMS.
Napisałem. Bo przeczytałem uważnie pani wywiad z Krystyną Kurczab-Redlich, który głęboko mnie dotknął.
Wściekł się pan, że wieloletnia polska korespondentka w Rosji powiedziała o panu: „Rozmawiałam z nim tuż przed igrzyskami w Soczi w studiu telewizyjnym. Był oburzony tym, co mówię na temat Putina. On zarabia tam niewyobrażalne pieniądze. Staje się bardzo bogatym i popularnym w Rosji człowiekiem. Nie wpływa na polską kulturę, nie jest żadnym pomostem. Nie lobbuje na rzecz Rosjan w Polsce, zajął się po prostu swoją karierą”.
Wściekłem się, bo pani zasugerowała, że się boję. Pani ją sprowokowała do tych wypowiedzi. Zresztą Krystyna Kurczab-Redlich już po raz kolejny próbuje mnie dyskredytować, sugerując, że jestem zdrajcą, czyli że jestem proputinowski, co natychmiast podchwyciły z dziką radością niektóre tabloidy w Polsce.
A pan nie jest.
Nie jestem. W maju zeszłego roku na moim fan page’u zostało zamieszczone zdjęcie w rosyjskim mundurze nie przeze mnie, ale przez jedną z grup moich fanów w Rosji.
Pamiętam. Z medalami za Afganistan.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.