O burzenie niektórych dziennikarzy i polityków na Janusza Palikota, który dał się nagrać, gdy instruował członków swojego klubu, jak wykorzystać protest opiekunek niepełnosprawnych do zrobienia kariery politycznej, dowodzi raczej hipokryzji niż czujności moralnej. Protest w Sejmie (z którego racjami od strony protestujących w pełni się zgadzam) od samego niemal początku wygląda jak wielkie polityczne żerowisko, a nie jak okazja do weryfikacji moralnej wrażliwości i empatii posłów (ci, którzy taką wrażliwość mieli, unikali kamer). Jego głównym politycznym konsumentem, a zarazem organizatorem jest poseł Mularczyk, wielki sum („aktywny po zachodzie słońca, w dzień przebywa przy dnie w miejscach o spokojnym przepływie. Poluje na ryby dużych gatunków”).
Poseł Mularczyk karierę zaczął u boku mistrza Kaczyńskiego od lustrowania członków Trybunału Konstytucyjnego. Dzięki temu zdobył pozycję na tyle wysoką, by środkami, jakie daje władza, nękać pewnego bezdomnego, którego barak psuł mu widok z okna (sprawę opisała „Polityka”, a pokazał TVN 24). Dowodzi to niezwykłej wrażliwości posła na biedę. Dziś wie, że sejmowe żerowisko może być jego ostatnią szansą na utrzymanie się w polityce; trwa więc przy protestujących, robi kanapki, opiekuje się, milczy i czeka. Może doczeka się tendencji wzrostowej dla swojej partii, bo działania jego koleżanki Beaty Kempy, która jeździ po Polsce z absurdalną akcją „Stop ideologii gender”, nie przynoszą politycznych sukcesów. Nie da się bowiem żerować na nieistniejącej ideologii.
Do sejmowego żerowiska podpływa też wiele płochliwych płotek („żyją w stadach, żerują gromadnie, są ostrożne”), a ukryte nieopodal w gabinetach czyhają sprytne szczupaki („czekają na przepływającą zdobycz, potrafią też gonić całe ławice ryb. Są kanibalami, zjadają przedstawicieli własnego gatunku”); prezes Kaczyński na przykład komentuje protest nieśpiesznie i w skupieniu, czekając na prawdziwą zdobycz; okres jego intensywnego żerowania zacznie się 10 kwietnia.
Czasem na żerowisku trafia się prawdziwa gruba ryba, czyli rekin („duża masa ciała, ostre spiczaste zęby; stopniowo zużywane zastępuje nowymi. Nie ma pęcherza pławnego i gdyby przestał pływać, osiadłby na dnie. A dna nie lubi, jest agresywny i bezwzględny”). W tej roli wystąpił niedawno przewodniczący związku zawodowego Duda. Żerował, pływał i dawał rady, jak wycisnąć z państwa, co się da. Przewodniczący ma w tym dużą wprawę. Patrząc na niego, nie chciało mi się wierzyć, że ten agresywny, obłudny „związkowiec” ma cokolwiek wspólnego z dawną „Solidarnością”, a z solidarnością w ogóle – tym bardziej. Zapewne każda z opozycyjnych partii chce skorzystać z politycznegożerowiska, które przygotował poseł Mularczyk. Skądinąd słuszne roszczenia protestujących są przecież wyłącznie problemem rządzących; opozycja może spokojnie żerować. Taka jej rola. Toteż nie tylko Palikot rozważa, czy lepsza jest taktyka na szczupaka, na rekina, na płotkę, czy też lepiej szukać wyborczego pokarmu gdzie indziej, bo na sejmowym żerowisku tłok. Cyniczne to, ale wpisane w politykę równie mocno jak wybory. Natomiast sprawdzianem etyczności i empatii polityków zaangażowanych we wspieranie protestu będzie to, czy zdobędą się na trwałą i konkretną pomoc niepełnosprawnym w okresie powyborczym lub poza kamerami, czyli np.: finansowe wspieranie jednej lub dwóch rodzin niepełnosprawnych, regularne wysyłanie środków higienicznych, organizacja kolonii dla niepełnosprawnych dzieci, sfinansowanie porady psychologicznej dla rodzin, w których urodziły się niepełnosprawne dzieci, organizacja lokalnego ośrodka rehabilitacji dla niepełnosprawnych, zatrudnienie niepełnosprawnych w biurze poselskim itp. Do działań takich gorąco zachęcam, bo nie tylko wyborczym żerowiskiem polityk żyć powinien. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.