Jak burmistrz Jelonek został wpływowym doradcą szefa rządu do spraw etyki
Już wiadomo, że lato będzie do dupy - zaczął zebranie burmistrz Jelonek. W gabinecie zaległa krótka cisza. Na twarzach zebranych malowała się wściekłość pomieszana z przerażeniem. - Jak tak dalej będzie lało, to wszyscy pójdziemy z torbami - burmistrz nerwowo przecierał okulary, wpatrując się w zebranych. Na skórzanych fotelach burmistrza rozsiedli się najważniejsi ludzie w kurorcie. Feliks Frytka, właściciel trzech pubów i dyskoteki, Gienio Krupa, zarządca plaży i mola, Hela Piątek, królowa smażalni ryb, i Tadek Baran, pan na trzech hotelach. Obecni byli także najbliżsi współpracownicy burmistrza. Zuza Szpilka, szefowa promocji miasta, i Ernest Bat, komendant policji.
Ale dlaczego nikt nas nie uprzedził? - nieśmiało zdziwił się Gienio Krupa, który w tym sezonie zainwestował najwięcej kasy, remontując molo i kupując amerykańskie maszyny do czyszczenia plaży. - Rok temu były u nas upały, wszyscy byliśmy zarobieni. Każdy z nas przygotował się do sezonu jak najlepiej, ja.... ja... mam kredyty... - Gienio zająknął się i rozpłakał jak dziecko. Gienio był znanym w miasteczku wrażliwym gejem i nikogo nie zdziwił jego nagły atak płaczu. - Goście uciekają mi z hotelu, bo nie ma pogody - przerwał kłopotliwe szlochanie Tadek Baran. Gienio chlipał jednak dalej, przytulając się do wielkich cyców Heli Piątek, która objęła go jak matka i głaskała po głowie. - Ci ze Starachowic mieli cynk z góry, a nas wystawiono do wiatru - Tadek z nie skrywaną pretensją w głosie zapalił nerwowo papierosa.
Burmistrz machnął rękoma w geście rezygnacji i poprosił Zuzę o przeczytanie raportów. Zuza, energiczna trzydziestolatka, nerwowo zaczęła kartkować plik dokumentów. - No więc, ogólnie rzecz biorąc, proszę państwa, to nie jest najlepiej, a w zasadzie jest tragicznie - zaczęła nieskładnie. - Prognozy pogodowe z powodu strajku gołębi pocztowych przyszły do nas nieco za późno. Początkowo spodziewano się upałów, słonecznej pogody, lekkich wiatrów... tymczasem długotrwała obserwacja jaskółek, wnikliwa analiza kory drzewnej, a także pobranie małych próbek kału zająca ostatecznie pozwoliły wysnuć wniosek, iż tegoroczne lato będzie deszczowe. Temperatura wody w morzu nie przekroczy siedemnastu stopni. - Kto za to, do jasnej cholery, odpowiada?! - krzyknął czerwony na twarzy Feliks Frytka. Jako były dresiarz Frytka uznawał tylko jasne sytuacje. - Może komuś trzeba mordę obić i się pogoda wyprostuje. - Spokojnie. Sami państwo rozumiecie, że nie są to takie łatwe sprawy - wysapał burmistrz. - Ale miasto przygotowało się na taką ewentualność i mamy dwa plany awaryjne. Mówiąc to, burmistrz znacząco popatrzył na Zuzę. - Skoro pogoda nie wypaliła i turyści uciekają z naszego kurortu, to trzeba ich tu przyciągnąć widowiskowymi atrakcjami - Zuza była w swoim żywiole. - Proponujemy bicie rekordu świata w śpiewaniu przebojów Violetty Villas w przepoconej koszulce oraz zawody w strzelaniu gumą do majtek w ruchomą makietę Bogusława Lindy.
Na twarzach zebranych nie widać było entuzjazmu. Nawet Gienio nie zainteresował się ekscentrycznymi propozycjami Zuzy i tępo wpatrywał się w olbrzymi biust królowej smażalni. - A drugi plan awaryjny, panie burmistrzu? - spytał z nadzieją w głosie komendant policji, któremu podlegały wszystkie płatne parkingi w mieście. - No cóż, sami państwo rozumiecie... Trzeba się złożyć i dać w łapę komu trzeba - to mówiąc burmistrz znacząco pokazał palcem w górę. - I to bez pośredników. Nie ufam naszemu proboszczowi - zmarszczył brwi. - Ale czy on weźmie? W końcu to sam Pan Bóg - Hela Piątek miała wątpliwości. - Wszyscy biorą, to dlaczego on nie? Wyślemy kopertę z kasą gołębiem pocztowym i pogoda się poprawi - zapewnił burmistrz. Optymizm gospodarza udzielił się wszystkim zebranym. Przez krótką chwilę debatowano jeszcze nad sumą. Ostatecznie udało się zebrać dosyć poważną kwotę, którą burmistrz osobiście zapakował do koperty. Burmistrz podziękował wszystkim za poświęcenie, po czym wyszedł szukać gołębia. I tyle go widziano. Po miasteczku chodzą słuchy, że podobno przeniósł się do Warszawy, gdzie został wpływowym doradcą szefa rządu do spraw etyki.
Ale dlaczego nikt nas nie uprzedził? - nieśmiało zdziwił się Gienio Krupa, który w tym sezonie zainwestował najwięcej kasy, remontując molo i kupując amerykańskie maszyny do czyszczenia plaży. - Rok temu były u nas upały, wszyscy byliśmy zarobieni. Każdy z nas przygotował się do sezonu jak najlepiej, ja.... ja... mam kredyty... - Gienio zająknął się i rozpłakał jak dziecko. Gienio był znanym w miasteczku wrażliwym gejem i nikogo nie zdziwił jego nagły atak płaczu. - Goście uciekają mi z hotelu, bo nie ma pogody - przerwał kłopotliwe szlochanie Tadek Baran. Gienio chlipał jednak dalej, przytulając się do wielkich cyców Heli Piątek, która objęła go jak matka i głaskała po głowie. - Ci ze Starachowic mieli cynk z góry, a nas wystawiono do wiatru - Tadek z nie skrywaną pretensją w głosie zapalił nerwowo papierosa.
Burmistrz machnął rękoma w geście rezygnacji i poprosił Zuzę o przeczytanie raportów. Zuza, energiczna trzydziestolatka, nerwowo zaczęła kartkować plik dokumentów. - No więc, ogólnie rzecz biorąc, proszę państwa, to nie jest najlepiej, a w zasadzie jest tragicznie - zaczęła nieskładnie. - Prognozy pogodowe z powodu strajku gołębi pocztowych przyszły do nas nieco za późno. Początkowo spodziewano się upałów, słonecznej pogody, lekkich wiatrów... tymczasem długotrwała obserwacja jaskółek, wnikliwa analiza kory drzewnej, a także pobranie małych próbek kału zająca ostatecznie pozwoliły wysnuć wniosek, iż tegoroczne lato będzie deszczowe. Temperatura wody w morzu nie przekroczy siedemnastu stopni. - Kto za to, do jasnej cholery, odpowiada?! - krzyknął czerwony na twarzy Feliks Frytka. Jako były dresiarz Frytka uznawał tylko jasne sytuacje. - Może komuś trzeba mordę obić i się pogoda wyprostuje. - Spokojnie. Sami państwo rozumiecie, że nie są to takie łatwe sprawy - wysapał burmistrz. - Ale miasto przygotowało się na taką ewentualność i mamy dwa plany awaryjne. Mówiąc to, burmistrz znacząco popatrzył na Zuzę. - Skoro pogoda nie wypaliła i turyści uciekają z naszego kurortu, to trzeba ich tu przyciągnąć widowiskowymi atrakcjami - Zuza była w swoim żywiole. - Proponujemy bicie rekordu świata w śpiewaniu przebojów Violetty Villas w przepoconej koszulce oraz zawody w strzelaniu gumą do majtek w ruchomą makietę Bogusława Lindy.
Na twarzach zebranych nie widać było entuzjazmu. Nawet Gienio nie zainteresował się ekscentrycznymi propozycjami Zuzy i tępo wpatrywał się w olbrzymi biust królowej smażalni. - A drugi plan awaryjny, panie burmistrzu? - spytał z nadzieją w głosie komendant policji, któremu podlegały wszystkie płatne parkingi w mieście. - No cóż, sami państwo rozumiecie... Trzeba się złożyć i dać w łapę komu trzeba - to mówiąc burmistrz znacząco pokazał palcem w górę. - I to bez pośredników. Nie ufam naszemu proboszczowi - zmarszczył brwi. - Ale czy on weźmie? W końcu to sam Pan Bóg - Hela Piątek miała wątpliwości. - Wszyscy biorą, to dlaczego on nie? Wyślemy kopertę z kasą gołębiem pocztowym i pogoda się poprawi - zapewnił burmistrz. Optymizm gospodarza udzielił się wszystkim zebranym. Przez krótką chwilę debatowano jeszcze nad sumą. Ostatecznie udało się zebrać dosyć poważną kwotę, którą burmistrz osobiście zapakował do koperty. Burmistrz podziękował wszystkim za poświęcenie, po czym wyszedł szukać gołębia. I tyle go widziano. Po miasteczku chodzą słuchy, że podobno przeniósł się do Warszawy, gdzie został wpływowym doradcą szefa rządu do spraw etyki.
Więcej możesz przeczytać w 29/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.