W polskim parlamencie prawo mogą tworzyć przestępcy
W Polsce przestępcy i oszuści mogą tworzyć prawo oraz mają wpływ na najważniejsze decyzje w państwie. Posłowie, którzy złamali prawo, nadal uczestniczą w pracach Sejmu. To gorsze niż tolerowanie alkoholika na stanowisku dyrektora gorzelni albo pozwalanie znachorom na prowadzenie praktyki lekarskiej.
Prawo przewiduje wszczęcie procedury pozbawienia mandatu tylko w wypadku złożenia nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Posłowie Jan Chaładaj, Stanisław Jarmoliński, Alfred Owoc czy Mieczysław Czerniawski nadal więc mogą się wymieniać kartami do głosowania i wyrzuceni z SLD głosować zgodnie ze swoim sumieniem. Przydało się to premierowi, gdy głosowano wotum zaufania dla jego rządu. Posłowie popełnili oszustwo, co widziała cała Polska, i nadal są posłami. Podobnie jak Danuta Hojarska, na której ciąży (na razie nieprawomocny) wyrok za wyłudzenie kredytu i fałszowanie dokumentów. Takie osoby mają pełne prawo współtworzenia ustaw dotyczących przestępstw czy wykroczeń, których sami się dopuścili.
Z badań, które w ubiegłym roku na zlecenie "Wprost" przeprowadził Pentor, wynika, że 90 proc. Polaków uważa, iż poseł skazany przez sąd na karę więzienia powinien automatycznie tracić swój mandat. Tylko 5 proc. twierdziło, że powinien uzyskiwać przepustkę z więzienia na czas trwania posiedzeń Sejmu. Niestety, ten drugi absurdalny wariant postępowania jest zgodny z obowiązującym w Polsce prawem. Poseł może trafić do więzienia i nadal będzie posłem. Czy na więziennym murze pojawi się wtedy tabliczka z napisem: "Tymczasowe Biuro Poselskie Posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej - Zakład Karny w Białołęce"? Przed dniem ważnego głosowania skazany parlamentarzysta korzystałby z więziennej przepustki.
Ordynacja wyborcza wśród przyczyn wygaśnięcia mandatu nie wymienia prawomocnego skazania za jakiekolwiek przestępstwo. Wyjątek jest jeden - kłamstwo lustracyjne. Jedynie skazanie za tę "zbrodnię" powoduje utratę mandatu posła i senatora. Dlaczego nie dzieje się tak w wypadku morderstwa, gwałtu, rozboju, przyjęcia łapówki za uchwalenie ustawy, spowodowania wypadku drogowego po pijanemu, głosowania na dwie ręce czy sfałszowania podpisów pod listą wyborczą? Czy istnieje jakiś sposób, by odsunąć przestępców od uchwalania ustaw? Sąd na podstawie kodeksu karnego może przecież orzekać kary dodatkowe. Wśród nich jest zakaz zajmowania określonego stanowiska lub pozbawienie praw publicznych, sprowadzające się do utraty czynnego i biernego prawa wyborczego. - Skłaniam się do rozważenia tej drugiej możliwości. Uzasadnione podstawy ma taka interpretacja prawa, że pozbawienie posła w wyroku sądowym praw publicznych może prowadzić do wygaśnięcia jego mandatu od momentu uprawomocnienia się tego orzeczenia - twierdzi prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Niestety, kara dodatkowa pozbawienia praw publicznych może być zastosowana "w razie skazania na karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata za przestępstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie". Tak surowe wyroki zapadają bardzo rzadko, a posłom praktycznie nie grożą.
Prawo przewiduje wszczęcie procedury pozbawienia mandatu tylko w wypadku złożenia nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Posłowie Jan Chaładaj, Stanisław Jarmoliński, Alfred Owoc czy Mieczysław Czerniawski nadal więc mogą się wymieniać kartami do głosowania i wyrzuceni z SLD głosować zgodnie ze swoim sumieniem. Przydało się to premierowi, gdy głosowano wotum zaufania dla jego rządu. Posłowie popełnili oszustwo, co widziała cała Polska, i nadal są posłami. Podobnie jak Danuta Hojarska, na której ciąży (na razie nieprawomocny) wyrok za wyłudzenie kredytu i fałszowanie dokumentów. Takie osoby mają pełne prawo współtworzenia ustaw dotyczących przestępstw czy wykroczeń, których sami się dopuścili.
Z badań, które w ubiegłym roku na zlecenie "Wprost" przeprowadził Pentor, wynika, że 90 proc. Polaków uważa, iż poseł skazany przez sąd na karę więzienia powinien automatycznie tracić swój mandat. Tylko 5 proc. twierdziło, że powinien uzyskiwać przepustkę z więzienia na czas trwania posiedzeń Sejmu. Niestety, ten drugi absurdalny wariant postępowania jest zgodny z obowiązującym w Polsce prawem. Poseł może trafić do więzienia i nadal będzie posłem. Czy na więziennym murze pojawi się wtedy tabliczka z napisem: "Tymczasowe Biuro Poselskie Posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej - Zakład Karny w Białołęce"? Przed dniem ważnego głosowania skazany parlamentarzysta korzystałby z więziennej przepustki.
Ordynacja wyborcza wśród przyczyn wygaśnięcia mandatu nie wymienia prawomocnego skazania za jakiekolwiek przestępstwo. Wyjątek jest jeden - kłamstwo lustracyjne. Jedynie skazanie za tę "zbrodnię" powoduje utratę mandatu posła i senatora. Dlaczego nie dzieje się tak w wypadku morderstwa, gwałtu, rozboju, przyjęcia łapówki za uchwalenie ustawy, spowodowania wypadku drogowego po pijanemu, głosowania na dwie ręce czy sfałszowania podpisów pod listą wyborczą? Czy istnieje jakiś sposób, by odsunąć przestępców od uchwalania ustaw? Sąd na podstawie kodeksu karnego może przecież orzekać kary dodatkowe. Wśród nich jest zakaz zajmowania określonego stanowiska lub pozbawienie praw publicznych, sprowadzające się do utraty czynnego i biernego prawa wyborczego. - Skłaniam się do rozważenia tej drugiej możliwości. Uzasadnione podstawy ma taka interpretacja prawa, że pozbawienie posła w wyroku sądowym praw publicznych może prowadzić do wygaśnięcia jego mandatu od momentu uprawomocnienia się tego orzeczenia - twierdzi prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Niestety, kara dodatkowa pozbawienia praw publicznych może być zastosowana "w razie skazania na karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata za przestępstwo popełnione w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie". Tak surowe wyroki zapadają bardzo rzadko, a posłom praktycznie nie grożą.
Zbigniew Gołąbek (SLD) Senatorowi postawiono zarzut utrudniania śledztwa. Nakłaniał biegłego do sfałszowania opinii w sprawie karnej jego syna Adama, podejrzanego o udział w wyłudzeniu towarów wartych ponad 400 tys. zł. Do marszałka Senatu wpłynął wniosek o odebranie immunitetu. |
Sergiusz Plewa (SLD) Do marszałka Senatu wpłynął wniosek o odebranie immunitetu - za jazdę po pijanemu i spowodowanie wypadku. |
PosŁowie i senatorowie poprzednich kadencji majĄcy problemy z prawem |
---|
Andrzej Anusz (AWS) Postawiono mu zarzut splagiatowania pracy magisterskiej. Sam zrezygnował z immunitetu - przegrał sprawę w sądzie. Irmindo Bocheń (SLD) Stracił immunitet po oskarżeniu go o poświadczenie nieprawdy na druku sejmowym. W 1993 r. sąd umorzył postępowanie przeciw niemu ze względu na niską szkodliwość czynu. Bronisław Cieślak (SLD) Jechał pod prąd jednokierunkową ulicą. Policjanci, którzy go zatrzymali, poczuli od niego zapach alkoholu, ale Cieślak nie zgodził się na badanie krwi, powołując się na immunitet poselski. Aleksander Gawronik (niezależny senator) Przebywa w areszcie oskarżony o przestępstwa gospodarcze i związki z gangiem pruszkowskim. Henryk Kanicki (PSL) Stracił immunitet po oskarżeniu go o wyłudzenie kredytów. Marek Kolasiński (AWS) Przebywa w areszcie oskarżony o wielomilionowe oszustwa i współpracę z gangiem pruszkowskim. Uciekł za granicę dwa dni przed wygaśnięciem immunitetu. Aresztowany na Słowacji. Aleksander Kwaśniewski (SLD) Zarzucano mu złożenie w kampanii wyborczej nieprawdziwego oświadczenia o wykształceniu oraz poświadczenie nieprawdy w oświadczeniu majątkowym. Janusz Malinowski (SLD) Prowadzony przez niego polonez zderzył się czołowo z innym samochodem - Malinowski miał 1,36 promila alkoholu we krwi. Leszek Miller (SLD) Stracił immunitet w związku ze sprawą tzw. moskiewskiej pożyczki. Sprawę tę prokuratura umorzyła za kadencji prokuratora generalnego Jerzego Jaskierni. Józef Pawlak (PSL) Stracił immunitet w 1992 r., po oskarżeniu go o wyłudzanie pieniędzy i oszustwa podatkowe. Ireneusz Sekuła (SLD) Nie pozbawiono go immunitetu mimo oskarżeń o działanie na szkodę własnej spółki. Immunitet odebrano mu dopiero po oskarżeniu o działanie na szkodę GUC. Maciej Zalewski (PC) Oskarżony o umożliwienie ucieczki z kraju szefom Art-B i przyjęcie łapówki w zamian za wpływ na tok śledztwa w sprawie Art-B. W pierwszej instancji skazany w 1998 r. na 3,5 roku więzienia i 10 tys. zł grzywny, ostatecznie uniewinniony w styczniu 2003 r. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.