Demokracja konstytucyjna wiąże rządy większości z regułami gry, których organy państwa i obywatele powinni przestrzegać. Jeśli reguły te faworyzują interes grup aktualnie dominujących, będą obowiązywać tylko tak długo, jak trwa ta dominacja. Kształt obecnego ustroju państwa polskiego budzi pod tym względem wątpliwości, ale poważna zmiana prawa konstytucyjnego jest zawsze ryzykowna. Powinna więc być przygotowana i wdrażana z wielką rozwagą.
Zasadniczą wadą ustroju polskiego państwa jest brak skutecznych ograniczeń kompetencji państwa oraz władzy wykonawczej wobec pozostałych. To nie PiS podważył konstytucyjny podział władz – był on od początku słabo określony, a stopniowo ulegał zatarciu. PO nie była w tym subtelniejsza od PiS. Przy braku ograniczeń zwycięzca bierze wszystko – zawłaszcza państwo z dodatkami. Bezpośrednio owo wszystko obejmuje stanowiska w administracji państwowej z jej agendami, rady nadzorcze i zarządy przedsiębiorstw z udziałem Skarbu Państwa oraz media publiczne. Pośrednio wkracza w obszary, gdzie wchodzić nie powinno, np. do wymiaru sprawiedliwości. Sposób przygotowania aktów oskarżenia przez prokuratury i prowadzenia spraw przez sądy wskazuje niekiedy na możliwe partyjne inspiracje. Państwo o słabo zakreślonych granicach tworzy masy rentierskie – dziesiątki tysięcy osób bezpośrednio lub pośrednio od niego zależnych.
Wybory rozstrzygają, kto zagarnie państwo wraz z apanażami. Żadnej z partii nie zależy na jego naprawie, każdą interesuje ono jako źródło beneficjów. Żadna też nie jest zainteresowana ograniczeniem ich rozmiarów, bo tym samym ulegnie okrojeniu pula dóbr do podziału. Utrata rządów oznacza, że ludzie, którzy umieją głównie politykować i antyszambrować, tracą stanowiska. Państwo staje się narzędziem realizacji partykularnych interesów partii.
Spójrzmy na zdarzenia ostatnich miesięcy. Obawiając się porażki wyborczej, koalicja PO-PSL zajęła się nowelizacją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, gwałcąc przy okazji reguły konstytucji. Chodziło o zapewnienie sobie kontroli nad TK. W tej instrumentalizacji trybunału politykom sekundowali sędziowie TK z prezesem na czele. Teraz, gdy PiS postępuje podobnie, PO-PSL z dependencjami występują w obronie „łamanej konstytucji” i „zagrożonej demokracji”. TK, którego kierownictwo sprzeniewierzyło się misji tej instytucji, rozstrzygnął spór w sposób, który nikogo nie zadowala.
TK jest organem politycznym, w założeniu niepartyjnym, kierującym się zasadami konstytucji. Ta niepartyjność jest przy współudziale władz TK regularnie gwałcona. Wbrew pozorom nie mamy tu do czynienia ze sporem czysto prawnym – dotyczy on podstawowych zasad działania państwa i powinien być tak traktowany. Oportunistyczny werdykt TK nie przyczynia się do osiągnięcia porozumienia. Zadaniem wszystkich trzech grzeszników jest znalezienie wyjścia z sytuacji, którą sami stworzyli. Nie nastąpi to tak długo, dopóki nie uznają oni, że państwo jest sprawą nadrzędną. �
* Profesor Instytutu Studiów Politycznych PAN, były szef Transparency International Poland
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.