Czy Zbigniew Ziobro został wyznawcą zmarłego właśnie Miltona Friedmana?
Milton Friedman zapewne nie dowiedział się przed śmiercią, że w Polsce przybył mu kolejny ważny wyznawca. Akurat wybór Friedmana na patrona nie dziwi. To jeden z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1976 r., twórca monetaryzmu, nazywany często "ojcem założycielem Chicago Boys School", autor m.in. takich bestsellerów, jak "Tyrania status quo", "Intrygujący pieniądz", "Kapitalizm i wolność", "Wolność wyboru". Dziwi osoba, która się na Friedmana nawróciła. To minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. W kampanii samorządowej Ziobro wspomniał, że nawet tacy liberałowie jak Milton Friedman popierają instytucje państwowe. Zapomniał dodać, że mają to być dobre instytucje i że ma ich być mało. Instytucji państwowych w programach PiS jest zaś coraz więcej, i to niekoniecznie dobrych. A Friedman nie może już zaprotestować, jak to uczynił kilkanaście lat wcześniej.
Dolar i kapelusz
Na początku lat 90. mieliśmy w mediach zatrzęsienie informacji, że prof. Leszek Balcerowicz realizuje politykę monetarystyczną. Ale we wrześniu 1990 r. Friedman przyjechał do Polski wraz z byłym prezydentem USA Ronaldem Reaganem i nie omieszkał wytknąć prezydentowi poparcia, którego ten podczas wystąpienia w Stoczni Gdańskiej udzielił prowadzonemu wówczas programowi stabilizacji waluty. Ceny stałe są, według Friedmana, cenami stałymi, obojętnie, czy dotyczą kapeluszy, czy dolarów. Jeśli się pragnie wolnego rynku kapeluszy, trzeba wprowadzić także wolny rynek dolarów. Kiedy Friedman usłyszał, co to jest "popiwek" (w ramach tzw. wolnego rynku mieliśmy podatek od "ponadnormatywnego" wzrostu płac), podsumował: "Jak to jest monetaryzm, to ja jestem keynesistą". Nie wykazał zrozumienia dla choćby pośredniej kontroli płac. Płaca jest po prostu ceną siły roboczej stanowiącą istotny składnik gry gospodarczej. Pozostawiając ją pod administracyjną kontrolą, czynimy fikcją wolnorynkowy mechanizm ustalania innych cen.
Pan i wasal
Przedmowa do książki "Kapitalizm i wolność" Friedmana rozpoczyna się od przypomnienia historycznego fragmentu przemówienia Jonha F. Kennedy'ego: "Nie pytajcie, co wasz kraj może uczynić dla was - zapytajcie, co wy możecie uczynić dla waszego kraju". Zdaniem Friedmana, żadna z tych postaw "nie odpowiada ideałom wolnego człowieka w wolnym społeczeństwie. Paternalistyczne "co kraj może uczynić dla ciebie" implikuje, że rząd jest protektorem, a obywatel podopiecznym. Kłóci się to z przekonaniem, że człowiek wolny musi się czuć odpowiedzialny za swój własny los. Z formuły "co możesz uczynić dla kraju" wynika natomiast, że rząd jest panem, a obywatel wasalem. Tymczasem dla wolnego człowieka państwo jest jedynie zbiorem tworzących je jednostek, a nie instancją stojącą ponad nim. Jednostka dumna ze wspólnego dorobku i lojalna wobec wspólnej tradycji traktuje rząd jako środek, instrument, a nie rozdawcę łask i podarunków lub władcę, któremu należy służyć i oddawać cześć".
Wolność oznacza prawo człowieka do tego, by mógł postępować i myśleć, jak chce, tak długo, jak długo nie godzi tym w prawa innych ludzi. Ograniczenia tej wolności powinny mieć formę bezosobowych reguł, stosowanych jednakowo wobec wszystkich przez niezawisłe sądy. Takie zastąpienie rządów ludzi przez rządy prawa to jedno z najszczytniejszych osiągnięć cywilizacji. Mimo że rządy prawa nie gwarantują wolności, gdyż prawa ogólne mogą być równie tyrańskie jak edykty osobowe, to jednak odegrały pierwszoplanową rolę w przekształcaniu dawnych systemów społecznych, w których zwykły obywatel był poddany arbitralnej woli swego pana, w systemy, w których tenże obywatel może sam siebie uważać za swojego pana.
Rynek i agenda
Zasadniczym elementem każdego systemu społecznego jest sposób koordynowania działalności gospodarczej jednostek. Może się on opierać na centralnym kierowaniu procesami ekonomicznymi, czyli przymusie i zależnościach typu hierarchicznego, lub na rozwiązaniach rynkowych, zapewniających dobrowolną współpracę wolnych i suwerennych jednostek. Ludzie są co prawda niedoskonali i omylni, ale w systemie wolnorynkowym mylą się na własny rachunek, ponosząc konsekwencje błędów; skutki tych pomyłek nie oddziałują na innych. "Świat jest niedoskonały, a więc i konkurencja nie zapewni pełnej ochrony. Konkurencja stanowi jednak najlepszą lub, co na jedno wychodzi, najmniej złą ochronę największej liczby ludzi, jaką dotychczas wynaleziono" - pisał Friedman. Programy rządowe tylko z tego powodu wydają się dobrym rozwiązaniem, że rząd skutecznie zablokował uprzednio inne możliwe rozwiązania rynkowe. Konkurencja chroni konsumenta nie dlatego, że biznesmeni mają lepsze serca od biurokratów czy że są od nich bardziej kompetentni, ale dlatego, że zaspokojenie nawet najbardziej absurdalnych życzeń konsumenta leży w ich interesie. A najlepszą ochroną konsumenta przed eksploatacją przez jakiegoś sprzedawcę jest istnienie innego sprzedawcy.
Rząd w składzie porcelany
Niepowodzenia planowania i nacjonalizacji nie zlikwidowały dążeń do obejmowania kontrolą rządową coraz większej liczby spraw. Zmienił się tylko ich kierunek. Jak pisał cytowany przez Friedmana Allen Wallis, socjalizm, "który zbankrutował intelektualnie, widząc jak w ciągu stu lat obalane są jeden po drugim argumenty za uspołecznieniem środków produkcji, chce obecnie uspołeczniać rezultaty tej produkcji". To zauroczenie socjalistycznym interwencjonizmem bierze się z tego, że korzystne efekty interwencji państwowej są prawie natychmiastowe i wyraźnie widoczne. Natomiast jej negatywne skutki ujawniają się stopniowo i pośrednio, leżą jakby poza zasięgiem wzroku. Dlatego wielu ludzi spogląda na interwencję państwa z niemałą życzliwością.
Ograniczona władza daje jednak niewielkie możliwości działania ludziom, którzy pragną absolutnego uszczęśliwienia innych. Pomyślny obrót rzeczy uznają oni za naturalny, zapominając o niebezpieczeństwach zagrażających wolności ze strony silnego rządu. Pociąga ich myśl o tym, ile dobra mógłby uczynić wzmocniony rząd, gdyby znalazł się w odpowiednich rękach. W ten sposób "pogląd, że rząd ma występować w roli arbitra zapobiegającego stosowaniu przez jednostki wobec siebie siły, ustąpił przekonaniu, że jego rolą - podobnie jak rodziców - jest wymuszanie, aby jedni pomagali drugim". Efekt jest taki, że wolność jednostek i całego społeczeństwa, nieustannie krępowanych nowymi przepisami ograniczającymi ich swobodę, zostaje uszczuplona, a poprawy sytuacji, której miały służyć działania administracji, nie widać. Rząd zachowuje się bowiem jak słoń w składzie porcelany. Ingeruje w sprawy nie wymagające jego interwencji i robi to nieudolnie.
Działalność ekonomiczna nie jest jedyną dziedziną życia, której skomplikowana i wyrafinowana struktura powstaje w sposób całkowicie niezamierzony. Friedman wskazywał na proces formułowania języka, który rozwijał się w sposób podobny do wolnego rynku: ze swobodnych interakcji między jednostkami pragnącymi wymienić informacje. W żadnym momencie tego procesu nie jest stosowany przymus, nie ma planisty władnego coś nakazywać.
Wolność ponad wszystko
Symbolem stosunku Friedmana do naczelnej idei liberalizmu - wolności - niech będzie anegdota z jednej z konferencji naukowych, podczas której do noblisty palącego papierosa pod tabliczką "No smoking" zwrócił się jeden z organizatorów z pytaniem, dlaczego pali w miejscu niedozwolonym. I usłyszał w odpowiedzi od Friedmana: "No właśnie z powodu tego zakazu". Choć nie podzielam tytoniowego nałogu idola wielu liberałów, podzielam jego uwielbienie dla wolności.
Dolar i kapelusz
Na początku lat 90. mieliśmy w mediach zatrzęsienie informacji, że prof. Leszek Balcerowicz realizuje politykę monetarystyczną. Ale we wrześniu 1990 r. Friedman przyjechał do Polski wraz z byłym prezydentem USA Ronaldem Reaganem i nie omieszkał wytknąć prezydentowi poparcia, którego ten podczas wystąpienia w Stoczni Gdańskiej udzielił prowadzonemu wówczas programowi stabilizacji waluty. Ceny stałe są, według Friedmana, cenami stałymi, obojętnie, czy dotyczą kapeluszy, czy dolarów. Jeśli się pragnie wolnego rynku kapeluszy, trzeba wprowadzić także wolny rynek dolarów. Kiedy Friedman usłyszał, co to jest "popiwek" (w ramach tzw. wolnego rynku mieliśmy podatek od "ponadnormatywnego" wzrostu płac), podsumował: "Jak to jest monetaryzm, to ja jestem keynesistą". Nie wykazał zrozumienia dla choćby pośredniej kontroli płac. Płaca jest po prostu ceną siły roboczej stanowiącą istotny składnik gry gospodarczej. Pozostawiając ją pod administracyjną kontrolą, czynimy fikcją wolnorynkowy mechanizm ustalania innych cen.
Pan i wasal
Przedmowa do książki "Kapitalizm i wolność" Friedmana rozpoczyna się od przypomnienia historycznego fragmentu przemówienia Jonha F. Kennedy'ego: "Nie pytajcie, co wasz kraj może uczynić dla was - zapytajcie, co wy możecie uczynić dla waszego kraju". Zdaniem Friedmana, żadna z tych postaw "nie odpowiada ideałom wolnego człowieka w wolnym społeczeństwie. Paternalistyczne "co kraj może uczynić dla ciebie" implikuje, że rząd jest protektorem, a obywatel podopiecznym. Kłóci się to z przekonaniem, że człowiek wolny musi się czuć odpowiedzialny za swój własny los. Z formuły "co możesz uczynić dla kraju" wynika natomiast, że rząd jest panem, a obywatel wasalem. Tymczasem dla wolnego człowieka państwo jest jedynie zbiorem tworzących je jednostek, a nie instancją stojącą ponad nim. Jednostka dumna ze wspólnego dorobku i lojalna wobec wspólnej tradycji traktuje rząd jako środek, instrument, a nie rozdawcę łask i podarunków lub władcę, któremu należy służyć i oddawać cześć".
Wolność oznacza prawo człowieka do tego, by mógł postępować i myśleć, jak chce, tak długo, jak długo nie godzi tym w prawa innych ludzi. Ograniczenia tej wolności powinny mieć formę bezosobowych reguł, stosowanych jednakowo wobec wszystkich przez niezawisłe sądy. Takie zastąpienie rządów ludzi przez rządy prawa to jedno z najszczytniejszych osiągnięć cywilizacji. Mimo że rządy prawa nie gwarantują wolności, gdyż prawa ogólne mogą być równie tyrańskie jak edykty osobowe, to jednak odegrały pierwszoplanową rolę w przekształcaniu dawnych systemów społecznych, w których zwykły obywatel był poddany arbitralnej woli swego pana, w systemy, w których tenże obywatel może sam siebie uważać za swojego pana.
Rynek i agenda
Zasadniczym elementem każdego systemu społecznego jest sposób koordynowania działalności gospodarczej jednostek. Może się on opierać na centralnym kierowaniu procesami ekonomicznymi, czyli przymusie i zależnościach typu hierarchicznego, lub na rozwiązaniach rynkowych, zapewniających dobrowolną współpracę wolnych i suwerennych jednostek. Ludzie są co prawda niedoskonali i omylni, ale w systemie wolnorynkowym mylą się na własny rachunek, ponosząc konsekwencje błędów; skutki tych pomyłek nie oddziałują na innych. "Świat jest niedoskonały, a więc i konkurencja nie zapewni pełnej ochrony. Konkurencja stanowi jednak najlepszą lub, co na jedno wychodzi, najmniej złą ochronę największej liczby ludzi, jaką dotychczas wynaleziono" - pisał Friedman. Programy rządowe tylko z tego powodu wydają się dobrym rozwiązaniem, że rząd skutecznie zablokował uprzednio inne możliwe rozwiązania rynkowe. Konkurencja chroni konsumenta nie dlatego, że biznesmeni mają lepsze serca od biurokratów czy że są od nich bardziej kompetentni, ale dlatego, że zaspokojenie nawet najbardziej absurdalnych życzeń konsumenta leży w ich interesie. A najlepszą ochroną konsumenta przed eksploatacją przez jakiegoś sprzedawcę jest istnienie innego sprzedawcy.
Rząd w składzie porcelany
Niepowodzenia planowania i nacjonalizacji nie zlikwidowały dążeń do obejmowania kontrolą rządową coraz większej liczby spraw. Zmienił się tylko ich kierunek. Jak pisał cytowany przez Friedmana Allen Wallis, socjalizm, "który zbankrutował intelektualnie, widząc jak w ciągu stu lat obalane są jeden po drugim argumenty za uspołecznieniem środków produkcji, chce obecnie uspołeczniać rezultaty tej produkcji". To zauroczenie socjalistycznym interwencjonizmem bierze się z tego, że korzystne efekty interwencji państwowej są prawie natychmiastowe i wyraźnie widoczne. Natomiast jej negatywne skutki ujawniają się stopniowo i pośrednio, leżą jakby poza zasięgiem wzroku. Dlatego wielu ludzi spogląda na interwencję państwa z niemałą życzliwością.
Ograniczona władza daje jednak niewielkie możliwości działania ludziom, którzy pragną absolutnego uszczęśliwienia innych. Pomyślny obrót rzeczy uznają oni za naturalny, zapominając o niebezpieczeństwach zagrażających wolności ze strony silnego rządu. Pociąga ich myśl o tym, ile dobra mógłby uczynić wzmocniony rząd, gdyby znalazł się w odpowiednich rękach. W ten sposób "pogląd, że rząd ma występować w roli arbitra zapobiegającego stosowaniu przez jednostki wobec siebie siły, ustąpił przekonaniu, że jego rolą - podobnie jak rodziców - jest wymuszanie, aby jedni pomagali drugim". Efekt jest taki, że wolność jednostek i całego społeczeństwa, nieustannie krępowanych nowymi przepisami ograniczającymi ich swobodę, zostaje uszczuplona, a poprawy sytuacji, której miały służyć działania administracji, nie widać. Rząd zachowuje się bowiem jak słoń w składzie porcelany. Ingeruje w sprawy nie wymagające jego interwencji i robi to nieudolnie.
Działalność ekonomiczna nie jest jedyną dziedziną życia, której skomplikowana i wyrafinowana struktura powstaje w sposób całkowicie niezamierzony. Friedman wskazywał na proces formułowania języka, który rozwijał się w sposób podobny do wolnego rynku: ze swobodnych interakcji między jednostkami pragnącymi wymienić informacje. W żadnym momencie tego procesu nie jest stosowany przymus, nie ma planisty władnego coś nakazywać.
Wolność ponad wszystko
Symbolem stosunku Friedmana do naczelnej idei liberalizmu - wolności - niech będzie anegdota z jednej z konferencji naukowych, podczas której do noblisty palącego papierosa pod tabliczką "No smoking" zwrócił się jeden z organizatorów z pytaniem, dlaczego pali w miejscu niedozwolonym. I usłyszał w odpowiedzi od Friedmana: "No właśnie z powodu tego zakazu". Choć nie podzielam tytoniowego nałogu idola wielu liberałów, podzielam jego uwielbienie dla wolności.
Więcej możesz przeczytać w 47/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.