W Unii Europejskiej weto jest uprawnionym instrumentem współdecydowania
Polska zaczyna być kłopotliwa dla Unii Europejskiej - stwierdził lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, występując w charakterze młynka buddyjskiego klekoczącego monotonnie, że trzeba zniszczyć PiS, nie oglądając się na koszty. Chodzi o zapowiedź zawetowania przez Polskę negocjacji między Rosją i Unią Europejską w sprawie nowej umowy o wzajemnym partnerstwie. Powody są dwa: pierwszy to blokowanie przez Moskwę polskiego eksportu mięsa i produktów roślinnych, drugi to odmowa ratyfikowania Europejskiej Karty Energetycznej otwierającej rynek rosyjski dla zachodnich koncernów.
Czy Polska może stawiać weto i jakie będą tego skutki - denerwowali się politycy opozycji i niektórzy komentatorzy, obrońcy naszego wizerunku za granicą. "Ruki po szwam i małczat'" - tak wyobrażają sobie przywódcy rosyjscy styl uprawiania polityki przez państwa nazywane bliską zagranicą. I trudno się dziwić, skoro bezboleśnie i bez konsultacji z zainteresowanymi państwami Berlin i Moskwa podpisały umowę o budowie rurociągu bałtyckiego, a sprawa blokady polskiej żywności nie wywołała większego zainteresowania Brukseli.
Nie bez powodu Moskwie wydawało się, że trzymając Europę w energetycznym szachu, może sobie pozwolić na wszystko, a UE - że Polska jest dobra do pouczania, ale nie do partnerstwa. Weto jako forma protestu dla wielu porażonych kompleksami polskich salonowców jest zarezerwowane dla lepszych. Ale nie dla Polski, zwłaszcza rządzonej przez Kaczyńskich. Otóż z weta może korzystać każdy kraj, którego interesy są poważnie zagrożone. W UE tam, gdzie stosuje się zasadę jednomyślności, weto jednego z członków jest uprawnionym instrumentem współdecydowania. Korzystały już z niego m.in. Francja, Wielka Brytania i Hiszpania. Polsce chodzi właśnie o prawo do współdecydowania o losach unii, do równego traktowania i do solidarności. Sprawa eksportu mięsa do Rosji jest przypomnieniem Brukseli, że pora skończyć z podziałem na równych i równiejszych. Łatwo sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby Moskwa nałożyła embargo na sery francuskie albo duńską szynkę. Do odważnych świat należy - tak trzeba interpretować szybką i pozytywną reakcję Francji, Litwy, a w końcu Komisji Europejskiej na zapowiedź polskiego weta. I wyraźne zmiękczenie stanowiska Rosji.
Symboliczne mięso - jak się okazuje - nie jest wyłącznie sprawą rosyjsko-polską, tak jak rura gazowa nie może być wyłącznie sprawą rosyjsko-niemiecką. A kontakty na linii Bruksela - Warszawa nie będą już tylko jednokierunkowymi połajankami za przekroczenie deficytu budżetowego lub naciskami na szybkie przyjęcie euro. O tym zadecydują obywatele, bo mają do tego prawo. Brytyjczycy, Duńczycy i Szwedzi odrzucili euro w referendum i mają się w unii dobrze. Nawet lepiej.
Czy Polska może stawiać weto i jakie będą tego skutki - denerwowali się politycy opozycji i niektórzy komentatorzy, obrońcy naszego wizerunku za granicą. "Ruki po szwam i małczat'" - tak wyobrażają sobie przywódcy rosyjscy styl uprawiania polityki przez państwa nazywane bliską zagranicą. I trudno się dziwić, skoro bezboleśnie i bez konsultacji z zainteresowanymi państwami Berlin i Moskwa podpisały umowę o budowie rurociągu bałtyckiego, a sprawa blokady polskiej żywności nie wywołała większego zainteresowania Brukseli.
Nie bez powodu Moskwie wydawało się, że trzymając Europę w energetycznym szachu, może sobie pozwolić na wszystko, a UE - że Polska jest dobra do pouczania, ale nie do partnerstwa. Weto jako forma protestu dla wielu porażonych kompleksami polskich salonowców jest zarezerwowane dla lepszych. Ale nie dla Polski, zwłaszcza rządzonej przez Kaczyńskich. Otóż z weta może korzystać każdy kraj, którego interesy są poważnie zagrożone. W UE tam, gdzie stosuje się zasadę jednomyślności, weto jednego z członków jest uprawnionym instrumentem współdecydowania. Korzystały już z niego m.in. Francja, Wielka Brytania i Hiszpania. Polsce chodzi właśnie o prawo do współdecydowania o losach unii, do równego traktowania i do solidarności. Sprawa eksportu mięsa do Rosji jest przypomnieniem Brukseli, że pora skończyć z podziałem na równych i równiejszych. Łatwo sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby Moskwa nałożyła embargo na sery francuskie albo duńską szynkę. Do odważnych świat należy - tak trzeba interpretować szybką i pozytywną reakcję Francji, Litwy, a w końcu Komisji Europejskiej na zapowiedź polskiego weta. I wyraźne zmiękczenie stanowiska Rosji.
Symboliczne mięso - jak się okazuje - nie jest wyłącznie sprawą rosyjsko-polską, tak jak rura gazowa nie może być wyłącznie sprawą rosyjsko-niemiecką. A kontakty na linii Bruksela - Warszawa nie będą już tylko jednokierunkowymi połajankami za przekroczenie deficytu budżetowego lub naciskami na szybkie przyjęcie euro. O tym zadecydują obywatele, bo mają do tego prawo. Brytyjczycy, Duńczycy i Szwedzi odrzucili euro w referendum i mają się w unii dobrze. Nawet lepiej.
Więcej możesz przeczytać w 47/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.