Kiedy w sierpniu media obiegła informacja, że szef gabinetu prezydenta Adam Kwiatkowski może stracić stanowisko, pracownicy kancelarii wpadli w panikę. – Zaczepiali mnie na korytarzu i pytali, czy to prawda, że Adam się pakuje. Zastanawiali się, kto będzie następny, choć tłumaczyłem, że to kaczka dziennikarska – opowiada jeden z naszych rozmówców w Pałacu Prezydenckim. Reakcja ministrów pokazała, że są niepewni swoich pozycji. Może to wynikać z tego, że po upływie ponad roku nie stworzyli zespołu, który potrafi ze sobą współpracować. Ministrowie nie wiedzą też, czego oczekuje od nich prezydent, który zachowuje się niejednoznacznie. Przykładem były ostatnie ważne wystąpienia. 28 sierpnia, na pogrzebie „Inki”, prezydent krytycznie wypowiadał się o okresie po upadku komunizmu. „O ile do 1989 r. można powiedzieć, że rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali »Inkę« i »Zagończyka«, to przecież po 1989 r. teoretycznie nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać? To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, by Polska mogła pochować swoich bohaterów?” – mówił Andrzej Duda. Podczas jego przemówienia z kościoła wyszedł Lech Wałęsa.
Politycy opozycji zarzucali prezydentowi, że faworyzuje politykę historyczną PiS. Kilka dni później na obchodach 36. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych miał już koncyliacyjne wystąpienie. „Dla mnie Solidarność to wielka legenda dążenia do wolności. Młodzież zawdzięcza wiele działaczom »S«, w tym także Lechowi Wałęsie. Chylę czoła przed wszystkimi bohaterami czasów walki o wolną Polskę” – mówił Andrzej Duda. Dwie tak różne wypowiedzi wprawiły w konsternację również jego współpracowników. – Oni nie wiedzą, jak duży wpływ na prezydenta ma prezes PiS, i przez to nie wiedzą, czy ich pozycja w kancelarii zależy od Dudy, czy Kaczyńskiego – mówi nasz rozmówca.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.