W największą, a przez to uważaną za najbardziej powolną organizację świata wstąpiło na chwilę prawdziwe polityczne życie. Zbiurokratyzowaną wieżę Babel, zwaną Organizacją Narodów Zjednoczonych, opuszcza bowiem pod koniec roku południowokoreański polityk Ban Ki-moon i najpotężniejsi członkowie ONZ, m.in. Rosja i USA, szukają kandydata na objęcie w zarząd tej – jak mówią jej byli pracownicy – „czarnej dziury”, w której przepadają olbrzymie pieniądze podatników. Pod pozorem wyborów trwają targi, których efekt z pewnością nie zadowoli nikogo. Na razie, po trzech tajnych głosowaniach Rady Bezpieczeństwa ONZ, do której należy decydujący głos w sprawie wyboru sekretarza generalnego, na czele stawki znajduje się były premier Portugalii, António Guterres. Dopiero na drugim i trzecim miejscu plasują się Miroslav Lajčák, minister spraw zagranicznych Słowacji, i Bułgarka Irina Bokowa, obecna szefowa UNESCO – Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Oświaty, Nauki i Kultury. Niepisana zasada, według której kolejni sekretarze mają pochodzić z innej grupy regionalnej – tym razem miała przyjść kolej na Europę Wschodnią – nie przypadła najwyraźniej do gustu pociągającym za sznurki w ONZ mocarstwom. Niezbyt poważnie potraktowano też, jak widać, zapowiedzi, że po latach męskiej dominacji przyszedł czas na sekretarza kobietę. Portugalczyk otrzymał dotąd najwięcej głosów i, nie ma co ukrywać, jest najciekawszym, mówiącym ludzkim, a nie urzędniczym językiem kandydatem o bardzo bogatym doświadczeniu politycznym. Nic dziwnego, że ma też najlepszą prasę, na co pracuje zresztą jego bardzo profesjonalny sztab. Czy w takim razie kandydaci z Europy Wschodniej znów obejdą się smakiem?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.