Powrót do Breslau
Marek Krajewski, „Mock”
Znak
Marek Krajewski uśmiercał Eberharda Mocka już bodaj dwa razy. Niedosłownie, bo sceny jego śmierci jeszcze nie opisał, ale jako bohatera powieściowego cyklu. Tymczasem policjant z Breslau żyje i ma się nieźle. Ba, nawet odmłodniał. Najnowszy, siódmy już tom jego przygód opowiada mianowicie o początkach policyjnej kariery Mocka. O czasach przed I wojną światową, kiedy to Niemcy były cesarstwem. Właśnie planowana we Wrocławiu wizyta cesarza Wilhelma II jest tu osią fabuły. Kaiser ma się zjawić na otwarciu Hali Stulecia. Tyle że tuż przed jego przyjazdem na terenie budowy zostanie odnalezionych pięć ciał. W miarę prowadzonego śledztwa okaże się, że w sprawę zamieszani są najbardziej wpływowi obywatele miasta. Pojawi się wątek masoński i polityczny. Okaże się, że ma z tym związek teatralna inscenizacja zabójstwa. Jeśli ktoś odnosi wrażenie, że coś podobnego już u Krajewskiego czytał, to słusznie, bo podobne wątki pojawiają się choćby w „Widmach w mieście Breslau”. „Mock” ma te same mocne i słabe strony co wcześniejsze książki cyklu. Największe plusy opowieści o Breslau to kreacja bohatera – wrażliwego brutala i prostackiego erudyty, którego nie sposób nie polubić. Poza tym fantastycznie odmalowany jest tu obyczajowy i historyczny detal Wrocławia z czasów pruskich. No i ta niezwykła atmosfera miasta, które pod mieszczańskim gorsetem skrywa grzech i występek. Duży minus „Mocka” i innych książek Krajewskiego to niezbyt logiczne intrygi, w których co i rusz pojawiają się szaleńcy, a obłędem można przecież wytłumaczyć wszystko. Wielbiciele cyklu o Breslau będą jednak zadowoleni. Nie ma sensu zarzucać autorowi, że tak bezceremonialnie poczyna sobie z bohaterem, ożywiając go i uśmiercając na zmianę. Conan Doyle robił to samo z Sherlockiem Holmesem.
Możliwość Wyspy
Hubert Klimko-Dobrzaniecki na Islandii, którą nazywa Wyspą, spędził wiele lat. Chłopak z PRL-u, do tego wychowujący się na prowincji, mógł o wyprawie do tego kraju jedynie śnić. Jednak u pisarza fascynacja krajem gejzerów była tak silna, że swoje dziecięce marzenie jednak zrealizował. I świetnie, bo efektem są ciekawe książki. „Zostawić Islandię” jest bodaj trzecią, tyle że tu mamy do czynienia z typowymi wspomnieniami, a nie prozą artystyczną. Z tej książki dowiemy się np., dlaczego wyspiarze nie kradną, kim był jedyny noblista z tego kraju i skąd wziął się fenomen miejscowego kina.
Hubert Klimko-Dobrzaniecki, „Zostawić Islandię”
Noir sur Blanc
vvvv
Dotknąć mózgu
Odpowiedzi na to, kim jesteśmy i co czyni nas ludźmi, szukamy w filozofii czy religii, ciekawe bywają jednak również odpowiedzi udzielane przez lekarzy. Dobrym tego przykładem jest książka sławnego neurochirurga Henry’ego Marsha. Człowiek, który operuje mózgi, przeżył w życiu wiele dramatycznych momentów, a mimo to potrafi zachować dowcip i pogodę ducha. Dzięki temu rzecz świetnie się czyta.
Henry Marsh, „Po pierwsze nie szkodzić”
W.A.B.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.