Łoziński to rocznik 1948, pan o łagodnym uśmiechu i zdecydowanych antypisowskich poglądach. Do tego działacz opozycji z czasów PRL, prześladowany przez SB aż do 1989 r. Dla części ludzi taka karta w życiorysie jest ciągle ogromnym atutem. Tym bardziej że Łoziński zaczynał swoją działalność opozycyjną od zaangażowania w wydarzenia marcowe w 1968 r., kiedy władza rozprawiła się ze studentami i osobami pochodzenia żydowskiego. Później był działaczem KOR i NSZZ „Solidarność”, a w stanie wojennym działał w podziemiu i siedział w więzieniu. Ale nie z powodu przeszłości Łoziński został przewodniczącym KOD, tylko dlatego, że to on napisał tekst o konieczności obrony demokracji przed rządami PiS, od którego wszystko się zaczęło. I to on – choć początkowo nie miał na to ochoty – postanowił „uratować” KOD przed Mateuszem Kijowskim, który po aferze fakturowej ciągnął organizację w dół. Ale to nie znaczy, że wszystko, co złe, KOD ma już za sobą. Nadal pozostają aktualne pytania, co dalej z organizacją, która już dużo wcześniej wytracała impet. I czy ma ona przed sobą w ogóle jakąś przyszłość.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.