Barcelona jest przepiękna. Można godzinami wędrować uliczkami starego miasta, cieszyć się plażą i wtapiać w tłum z całego świata. Przed upałem chronią kawiarnie i restauracje w zabytkowych wnętrzach. Warto też wybrać się na jedno z okolicznych wzniesień i cieszyć oko panoramą Barcelony. Niestety, miasto tak chętnie odwiedzane przez turystów z całego świata było naturalnym celem terrorystów. Nie miałem co do tego wątpliwości, gdy pod koniec ubiegłego roku wybrałem się do stolicy Katalonii. Zagrożenie atakami nie było rzecz jasna powodem, aby tam nie jechać albo ograniczyć zwiedzanie głównych atrakcji. Zrezygnowałem tylko z sylwestrowej imprezy na powietrzu. Byłoby to jednak kuszenie losu i Nowy Rok 2017 przywitałem na plaży.
Nie zamierzam w znaczący sposób zmieniać trybu życia z powodu zagrożenia terrorystycznego, jednak o nim pamiętam. Stąd „znaczący”. Jako ekonomista powiem: zarządzam ryzykiem. Dokładnie tak samo, jak podczas wyjazdu samochodem w dłuższą trasę w Polsce, kiedy to warto przemyśleć kwestię minimalizowania ryzyka, czasem nadłożyć drogi na rzecz bezpieczniejszej czteropasmówki (w lipcu codziennie ginęło na polskich drogach średnio około ośmiu osób). Barcelonę z pewnością jeszcze odwiedzę i mordercy na to nie wpłyną. Nie sądzę też, aby zamachy coś w Europie zmieniły, jeśli już, to na lepsze, budując solidarność na Starym Kontynencie i świadomość zagrożeń. Oby tylko nie przyczyniały się do wskrzeszania ducha odpowiedzialności zbiorowej. Terroryści nie wygrają.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.