Jednym z pól bitewnych walki amerykańskich liberałów z konserwatystami stało się nieoczekiwanie 50-tysięczne miasteczko Charlottesville w stanie Wirginia. I to dosłownie, bo polała się tam krew. Poszło o czasy niewolnictwa i wojnę secesyjną, której ocena, obok aborcji, praw homoseksualistów czy stosunku do islamu, stała się orężem w batalii o dusze Amerykanów. Lewica, która największe wpływy ma w wielokulturowych metropoliach na wschodnim i zachodnim wybrzeżu, najchętniej zapomniałaby o mało politycznie poprawnych początkach USA. Ale o nich wciąż przypomina jej konserwatywna amerykańska prowincja. Niewielu polityków miało bowiem dotąd tyle śmiałości, co Pat Buchanan, były kandydat na prezydenta, który niemal wykrzyczał dziennikarce telewizji MSNBC, że to biali Amerykanie podpisali Deklarację niepodległości i napisali konstytucję Stanów Zjednoczonych.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.