Pod ostrzałem

Pierwszą reakcją Krzysztofa Pawińskiego był szok. Napisał, że brak mu słów i jest mu wstyd. Niedługo później ogłosił, że przekazuje pół miliona złotych na pomoc powstańcom. Potem przepraszał i kajał się w kilku wywiadach, firma przeprosiła też w ogłoszeniach prasowych. Ale burza w internecie się nie uspokajała. Maspex stanął pod ostrym – w dużym stopniu zasłużonym – obstrzałem. Najbardziej z prawej strony politycznej. Na portalach społecznościowych pojawiły się nawet zdjęcia pistoletu, z którego pada strzał w kierunku puszki tigera, inne pokazywały markę na szubienicy. Potem Michał Rachoń wylał napój na wizji w TVP Info. Zresztą kłopoty Tigera w mediach społecznościowych zaczęły się kilka dni wcześniej, kiedy Maspex w ramach współpracy z Agorą, dodawał swoje napoje do wydań „Gazety Wyborczej”. Wtedy też były apele o bojkot. Teraz jednak z dystrybucji tigera wycofał się koncern paliwowy Lotos. Tym samym budowana od 27 lat przez sześciu przyjaciół firma stanęła na zakręcie. – Naprawdę przeanalizowaliśmy to, co się stało i wiemy, gdzie popełniliśmy błędy. Podjęliśmy radykalne działania w tym decyzję o zaprzestaniu tej formy komunikacji marki Tiger. Wszystkie posty umieszczane na profilach Twitter, Instagram i Facebook zostały usunięte. Nie zamierzam szukać źdźbła u innych, a nie widzieć belki u siebie. Między kontrowersją a obrażaniem jest przepaść. Wiem, że my zawiedliśmy przy akceptacji grafik, ale zawiodła też agencja, która nam je dostarczyła, dlatego teraz będziemy inaczej współpracować z agencjami w zakresie obsługi social mediów. Przede wszystkim chcemy stworzyć mechanizmy, które w przyszłości będą zapobiegały takim sytuacjom – mówi „Wprost” Pawiński. Czy Tiger zniknie z rynku? – Emocje opadają, teraz skupiamy się na przyszłych działaniach. Naprawa wizerunku marki Tiger wymaga czasu – ucina.