20 września ukazała się twoja książka „Włam się do mózgu” – rodzaj przeglądu naukowo udowodnionych skutecznych metod uczenia się, które testowałeś na sobie. Sprzedałeś ponad 40 tys. egzemplarzy za ponad 3 mln zł i zdetronizowałeś Michała Szafrańskiego z bloga Jakoszczedzacpieniadze.pl, który podobny wynik osiągnął po roku od premiery swojej książki „Finansowy ninja”. Jak ci się to udało?
Podszedłem do tematu odwrotnie, niż to robią tradycyjne wydawnictwa, które bazują na zapowiedziach, podgrzewaniu atmosfery przed premierą. Myślę, że to nieco wypala zapał zainteresowanych. Chodziło mi więc o to, aby ktoś mógł ją kupić, jak tylko o niej usłyszy. I to za pomocą kliknięcia, bo moja książka jest do kupienia tylko na jednej stronie internetowej. Do 20 września cały projekt był tajemnicą – nie tylko data premiery, ale nawet treść i tematyka publikacji. Owszem, moi widzowie na YouTubie wiedzieli, że ją piszę. Ale nie mieli pojęcia, o czym i kiedy skończę. Ujawniłem to dopiero w dniu premiery w filmie „Coś przed Wami ukrywałem”, w którym opowiedziałem historię, która się za tą książką kryła.
Jaka to historia?
Opisane w książce metody skutecznego uczenia się przebadane przez naukowców przetestowałem także na sobie, aby dać czytelnikowi nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne wskazówki. Zorganizowaliśmy z żoną losowanie, które uwieczniła kamera, podczas którego Natasza z zasłoniętymi oczami rzuciła piłeczkę pingpongową w kierunku 20 papierowych kubeczków, w środku których znajdowała się karteczka z nazwą jakiegoś języka obcego. Były tam same mało popularne języki – padło na szwedzki, którego nauczyłem się w pół roku i po tym czasie zdobyłem certyfikat językowy na Uniwersytecie Ludowym w Göteborgu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.