Przy filiżance grubo mielonej kawy z kardamonem podawanej w jednym z palestyńskich osiedli dla uchodźców, którymi upstrzone są przedmieścia Bejrutu czy jordańska prowincja, sprawa wygląda dosyć prosto. Źródłem wszelkiego zła w Ziemi Świętej jest Izrael, którego istnienie nie tylko urąga wszelkiej ludzkiej przyzwoitości, ale jest także obrazą Boga. Jak tylko Izrael i jego mieszkańcy znikną z powierzchni ziemi, na Bliskim Wschodzie zapanuje pokój. To mrzonka, którą karmi się już trzecie pokolenie wegetujących na garnuszku europejskich darczyńców palestyńskich uchodźców. Gdy patrzy się z polskiej perspektywy, są oni mniej więcej takimi samymi uchodźcami, jak wnuki wysiedlonych z Kresów Wschodnich Polaków mieszkających dziś we Wrocławiu, Gdańsku czy Szczecinie. Przecież ich rodziny też siłą wyrzucono z ziem przodków. Jednak każdy, kto dziś upierałby się, że jest uchodźcą i domagał powrotu do Lwowa czy Wilna, zostałby uznany za wariata. Zdarzają się tacy np. w Niemczech, które także doświadczyły siłowego przesunięcia granic, ale i tam traktuje się ich jak pariasów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.